Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bandyci napadli na kantor w Lubsku, właścicieli tłukli młotkiem. Ukradli 350 tys. zł

Piotr Jędzura
41-letni Tomasz K., 28-letni Daniel R. oraz 45-letni Krzysztof S. napadli na właścicieli kantoru w Lubsku 18 stycznia zeszłego roku. Stanęli przed sadem w Zielonej Górze.
41-letni Tomasz K., 28-letni Daniel R. oraz 45-letni Krzysztof S. napadli na właścicieli kantoru w Lubsku 18 stycznia zeszłego roku. Stanęli przed sadem w Zielonej Górze. Piotr Jędzura
Bandyci w kominiarkach, uzbrojeni w młotki i gaz rzucili się na właścicieli kantoru w Lubsku. Młotkami tłukli ich po głowach. Ukradli 350 tys. zł. Wszyscy siedzą w ławie oskarżonych zielonogórskiego sądu. Po pieniądzach nie ma jednak śladu.

41-letni Tomasz K., 28-letni Daniel R. oraz 45-letni Krzysztof S. 18 stycznia zeszłego roku zaczaili się na właścicieli kantoru pod ich domem w Lubsku. Zaatakowali, kiedy Alfred Sładki wysiadł z auta i odszedł od niego parę kroków. Dotkliwie go pobili. - Strzelali do mnie ze srebrnego pistoletu, pryskali gazem, kopali, okładali pięściami – opowiada ofiara napadu.

Kiedy złoczyńcy zorientowali się, że torba z gotówką jest w aucie, jeden z nich pobiegł do stojącego przed garażem volkswagena. W środku siedziała pani Jolanta, żona właściciela. Bandyta zadał je cios młotkiem. Uderzył też ją pięścią w twarz. W końcu za włosy wyciągnął kobietę z auta i zabrał torbę z pieniędzmi. Bandyci uciekli. To jednak nie był koniec.

A. Sładki pobiegł za bandytami. W pogoń ruszyła też jego żona. Zauważyli bandytę wiszącego na płocie posesji w okolicy ul. Działkowej. Tam żona kantorowca raziła mężczyznę paralizatorem. Bandytę chwycił A. Sładki i wtedy dostał cios młotkiem w głowę. – To było bardzo silne uderzenie. Zalałem się krwią – opowiada właściciel kantoru.

Bandyci przeciągnęli kompana przez płot i uciekli. A. Sładki pobiegł do swojego auta. Ruszył w pościg, na drodze zauważył bandytów. - Dwaj podtrzymywali pod ręce trzeciego. Kiedy mnie zobaczyli, puścili tego w środku i rozbiegli się na boki – opowiada A. Sładki. Jak przyznał, najprawdopodobniej wpadł w poślizg i potrącił bandytę. Po chwili pojechał na policję. Na miejsce napadu zjechały się radiowozy. Pan Alfred trafił do szpitala. Miał dziurę w głowie.

Pierwszy został zatrzymany Tomasz K. Potem wpadł Daniel R. oraz 24-letni Dawid K., który po napadzie wiózł samochodem Daniela. R. Na koniec został zatrzymany Krzysztof S. Był najdłużej poszukiwany.

Przed zielonogórskim sądem wszyscy przyznali się do napadu. I to tle. Odmówili odpowiedzi na pytania prokuratora oraz oskarżycieli posiłkowych. Zgodzili się odpowiadać jedynie na pytania sądu i swoich obrońców.
Pierwszy zeznawał Daniel R. Powiedział, że napad wymyślił Tomasz K. – Spotkaliśmy się z Tomaszem w dyskotece w Żarach. Powiedział, że będzie miał coś do zrobienia – zeznawał Daniel R. Drugi raz spotkali się trzy dni przed napadem. Potem już w dniu napadu. – Dostałem kominiarkę, rękawiczki i butelkę, ale nie wiedziałem, że to jest gaz i nie chciałem tego używać – zeznawał.
– Po co pan to brał, skoro nie widział co to jest i nie chciał tego użyć – dopytywał sędzia Paweł Jurewicz z zielonogórskiego sądu okręgowego.
– Nie wiem, po prostu wziąłem – opowiedział oskarżony z lekkim uśmiechem.

Żaden z oskarżonych nie przyznał się od użycia niebezpiecznego narzędzia podczas napadu. Żaden z nich nie widział też młotka, u któregokolwiek uczestnika napadu. Gazu również nie używali. Daniel R. przyznał, że miał przy sobie pałkę teleskopową. – Cały czas była w pokrowcu, nie używałem jej – mówił oskarżony. Z ich zeznań wynika jednaka, że cios panu Alfredowi zadał Krzysztof S. On jednak się do tego nie przyznał. Przeprosił ofiary napadu za to, co się stało. Po nim automatycznie zrobili to również Daniel R. i Tomasz K.

Do ofiar brutalnego napadu przeprosiny nie przemawiają. – Po pewny czasie byłem na pogrzebie członka rodziny. Tam zdałem sobie sprawę, że centymetr i ją też bym tak leżał – mówił ze łzami w oczach pan Alfred.

Nie ma też śladu po zrabowanych 350 tys. zł w różnych walutach. Bandyci nic na ten temat nie mówią. Prawdopodobnie wszystko zabrał jeden z nich. Konsekwencje napadu dla poszkodowanych są dotkliwe. – Grozi nam utrata domu. Chce go zabrać bank. Taki jest też efekt waszego napadu, przykre, że o tym nie myślicie, że tego nie przewidywaliście – mówiła do oskarżonych pani Jolanta. Podkreśla, że rok odrastały jej włosy, które bandzior wyrwał jej z głowy, wyciągając z auta. – Swoje włosy zobaczyłam po napadzie na chodniku – mówi ofiara.

Ofiary są przekonane, że napad był planowany dużo wcześniej. Pani Jolanta w sądzie powiedziała, że przed napadem widziała Daniel R., Tomasz K. i Dawida K. - Ten sprzedał u mnie 5 euro, poczułam wtedy lęk – przyznała pani Jolanta, wskazując Tomasza K.

Czytaj również: Brutalny napad w Zielonej Górze. Bandyci wdarli się do mieszkania, związali ofiarę i okradli

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska