Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Biznesowi grożą mandaty

Janczo Todorow
- Ten znak przeszkadza nam w rozwoju firmy - mówi Maja Sobieraj, dyrektor firmy Polish Baby Velours.
- Ten znak przeszkadza nam w rozwoju firmy - mówi Maja Sobieraj, dyrektor firmy Polish Baby Velours. Janczo Todorow
Przedsiębiorcy z Łaza w gminie Żary twierdzą, że znaki ograniczające ładowność ciężarówek, postawione przy drodze do ich zakładów utrudniają im działalność. A powiat nie ma pieniędzy na modernizację traktu i ograniczenia są potrzebne.

Na rogatkach Łaza, z obu stron są ustawione znaki ograniczające ładowność ciężarówek do 15 ton. - To nie jest dobre rozwiązanie, ale przypuszczam, że zostało wprowadzone kilka lat temu, kiedy wielkie cysterny jechały do Mirostowic Dolnych - mówi Maja Sobieraj, dyrektor i prokurent spółki Polish Baby Velours. - Staraliśmy się o zmianę organizacji ruchu. Dostaliśmy w końcu odpowiedź od starostwa. Wynika z niego, że samochody, które przyjeżdżają do naszego zakładu, mogą mieć większą ładowność. Domagaliśmy się ustawienia pod znakami tabliczek informujące, że ograniczenie nas nie dotyczy. Nic z tego nie wyszło. A przecież pismo urzędowe to nic pewnego. W każdej chwili może być wycofane. Dojazd drogą przez wieś jest niezbędny także dla Kazimierza Korendowicza, właściciela fermy drobiu. - Do mnie przyjeżdżają ciężarówki o ładowności 40 ton - tłumaczy. - Nie ma innej drogi, więc muszą jechać tą, która jest. Swoją fermę zakładałem w latach 70. Nie było wtedy żadnego ograniczenia, inaczej bym nie dostał pozwolenia na budowę. Znaki ustawili jakieś pięć lat temu. Nie rozumiem, jak mamy w takich warunkach funkcjonować? To prawda, że dali dokument, że znaki nas nie dotyczą. Ale nadal stoją. Jeżeli nie można ich usunąć, to powinny mieć dodatkowe tabliczki. Nie zadowala nas pisemna zgoda powiatu, bo przeciez w każdej chwili mogą się zmienić władze, a wraz z nimi zasady.

- Poruszaliśmy sprawę przejazdu ciężarówek na zebraniu wiejskim - podkreśla radny i mieszkaniec Łaza Krzysztof Jurkiewicz. - Mieszkańcy nie mają nic przeciwko temu, żeby duże samochody przejeżdżały przez wieś. Zakłady pracy są potrzebne i nie możemy stawiać przeszkód, jeżeli chcą się rozwijać. To prawda, że kiedyś dużo ciężarówek jechało na skróty przez naszą miejscowość, do bazy paliw w Mirostowicach Dolnych, ale to się zmieniło, teraz poruszają się okrężną drogą. Jeżeli trzeba ustawić odpowiednie tabliczki przy znakach, to ja mogę wystąpić z odpowiednim pismem - zapewnia.

Wójt Wiesław Polit twierdzi, że sprawa była wielokrotnie omawiana ze starostą żarskim oraz z przewodniczącym rady powiatu. - Najlepszym wyjściem byłoby znaleźć pieniądze na modernizację tej drogi - zaznacza wójt. - Wtedy byłaby przystosowana do ruchu dużych pojazdów.

- Zezwolenie, które przedsiębiorcy otrzymali od powiatu tak na prawdę nie załatwia sprawy - tłumaczy Olaf Napiórkowski, sekretarz starostwa. - To jedynie zgoda zarządcy drogi na przejazd większych transportów. Ale w razie kontroli policja albo inspekcja drogowa może ją zakwestionować i ukarać kierowców. Nie można do znaków dołożyć tabliczek, że ograniczenia nie dotyczą konkretnych zakładów, bo to by była dyskryminacja wobec innych użytkowników drogi. Jedynym rozwiązaniem problemu jest przebudowanie jezdni, gdyż obecnie nie jest ona przystosowana do większego tonażu. Jednak koszt takiej inwestycji to 10- 15 mln zł i na razie powiat nie ma pieniędzy na ten cel - zaznacza sekretarz.

Lokalny portal przedsiębiorców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska