Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Boją się o syna

BOŻENA BRYL
Trzej gimnazjaliści z Kowalowa (gm. Rzepin) wrzucili Kacpra do kosza na śmieci głową w dół, ściągnęli mu spodnie i robili zdjęcia. Dyrektorka dowiedziała się o tym od rodziców skrzywdzonego dziecka.

13-letni Kacper próbuje udawać, że nic się nie stało. - Wiem, że zrobili to dla zabawy - mówi. Zaraz jednak dodaje jak bardzo jest mu przykro, że koledzy z klasy tak go urządzili i nikt nie stanął w jego obronie. - Wszyscy się śmiali, a potem oglądali zdjęcia zrobione telefonem komórkowy przez jednego z tych, którzy mnie napadli - opowiada z goryczą.

Boją się o syna

O tym, co się wydarzyło w szkole na jednej z przerw chłopak nie chciał mówić w domu. - Za dobrze znam syna, żebym nie zauważyła, że coś jest nie tak - opowiada matka. Tego dnia chłopak wrócił z bólem brzucha, nie chciał jeść i zamknął się w swoim pokoju. - Minęło kilka godzin, zanim to z niego wyciągnęłam - mówi. Uznali z mężem, że sprawa jest zbyt poważna, żeby puścić ją płazem. - Zawiadomiliśmy o tym dyrekcję szkoły i policję, bo boimy się o syna - wyjaśnia tata chłopca. Kacper ma nadzieję, że nic takiego już mu się w szkole nie przydarzy, ale nie bardzo w to wierzy. Teraz zmaga się z niechęcią swojej klasy, która została ukarana za brak reakcji na zdarzenie zakazem udziału w szkolnych dyskotekach do końca roku szkolnego.

Przecież go nie bili

Sprawcy byli zdziwieni, że zajęła się nimi policja. Przyznali się do wrzucenia kolegi do kosza na śmieci i do zdjęć. - Ale spodnie same mu spadły - przekonywali podczas rozmowy z funkcjonariuszem. Twierdzili, że nie zrobili nic złego, bo przecież Kacpra nie bili. Uważali, że to był tylko żart. Cała trójka odwiedza teraz psychologów, którzy pomagają im zrozumieć. co zrobili, czym jest agresja i jaka kara grozi za takie zachowania. Wkrótce staną przed sądem dla nieletnich. Paweł i Wojtek w konflikt z prawem weszli po raz pierwszy, ale Łukasz miał już kuratora za kradzieże. - Mam nadzieję, że syn nie trafi za to do zakładu poprawczego, bo już zrozumiał, że tak nie wolno - mówi matka. Zapewnia, że wizyty u psychologa zmieniają go na lepsze. - Otwiera się przede mną, więcej rozmawia, jest spokojniejszy i nie opuszcza lekcji - twierdzi.

Nie wiedzą, co złe

Dyrektorka Zespołu Szkół w Kowalowie Barbara Udziela mówi, że początkowo nie mogła uwierzyć w to, co się zdarzyło. - Mamy różne dzieci, także trudne, ale do głowy by mi nie przyszło, że stanie się coś takiego - twierdzi. Zapewnia, że walce z agresją poświęca się tu wiele czasu. - Wiele do myślenia dała nam ankieta, którą przeprowadziliśmy wśród uczniów dwa lata temu - dodaje zastępca dyrektora Lidia Roszak. Okazało się, że dla wielu z nich szturchanie, popychanie, czy przezwiska nie są przejawami agresji, a co najwyżej głupim żartem. - Dlatego w szkole wiele o tym rozmawiamy, tłumaczymy i zapraszamy dzielnicowego, który mówi o skutkach agresywnych zachowań - mówi B. Udziela. W maju ankieta zostanie przeprowadzona powtórnie. - Chcemy wiedzieć, ile uczniowie przez ten czas zrozumieli - dodaje L. Roszak. Obie zapewniają, że to, co spotkało Kacpra jest zdarzeniem incydentalnym. - Wcześniej nie słyszałam, żeby chłopiec był gnębiony przez kolegów - mówi dyrektorka. Matka chłopca twierdzi co innego. - Już w podstawówce bywało, że syn wracał z rozbitą wargą i siniakami - opowiada. Mówi, że zgłaszała to szkole, ale bez efektów. Dlatego tym razem postanowili z mężem powiadomić policję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska