Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bójmy się

Rafał Darżynkiewicz
Żużel znów na pierwszych stronach gazet! Szukanie sensacji, szczególnie w okresie wakacyjnym, to w mediach rzecz normalna.

Tak jest od lat i pewnie tak będzie jeszcze długo. Tak długo jak istnieć będą gazety, portale, radio i telewizja. Miniony tydzień dostarczył "ogórkowej pożywki" wszystkim kochającym żużel inaczej.

Numerem jeden oczywiście bokserski pojedynek Emila Sajfutdinowa ze Scottem Nichollsem. Takie rzeczy tylko w Grand Prix. Jak żyję, czegoś podobnego nie widziałem. Porównywanie ringu w Cardiff ze "strzałem", jaki otrzymał drzewiej Tomasz Gollob z ręki, a właściwie pięści Craiga Boyce'a, nie ma sensu. Było, zdarzyło się i rozejdzie się po kościach. Mnie zastanawia tylko brak natychmiastowej reakcji sędziego.

Na naszym podwórku obaj adwersarze odesłani zostaliby do szatni, a kolejne zawody oglądaliby z trybun. Tymczasem sroga FIM pogroziła palcem i ukarała zawodników symbolicznymi kwotami. Dla porównania taki Grzegorz Walasek - przepraszam kapitana Falubazu, że jego podaję jako przykład - lat temu trzynaście w Lublinie z "kujawiaka" potraktował Jerzego Mordela. Wtedy zielonogórski junior został natychmiast wykluczony do końca zawodów, ba w następnym meczu - wypadło na pierwszą kolejkę sezonu 1997 - Walasek był tylko kibicem.

W poprzednim sezonie "Greg" rzucił parę niecenzuralnych słów pod adresem działacza z Leszna i… dostał 10 tysięcy złotych kary. To tak lekko licząc trzy i pół tysiąca dolarów. Kara karze nierówna - Rosjanin za udział w skandalu ma zapłacić 600 zielonych, a Brytyjczyk 500. Skromniutko. Śmiem podejrzewać, że w dobie poszukiwania sponsorów za wszelką cenę, organizatorom Grand Prix bokserski pojedynek w Cardiff spadł jak manna z nieba.

O żużlu jest głośno, a przecież nieważne co - byleby mówili. Jeśli tą zasadą kierują się Ole Olsen i spółka, to żużel, a może tylko cyrk objazdowy z duńskim dyrektorem, zmierza do końca swojego żywota.

To nie nasze podwórko, więc się nie martwmy. Ale i u nas też problemy. Świnia na torze i rozróby - to we Wrocławiu. Butelka na torze i połamane krzesełka - to w Gorzowie. Jeśli przypomnieć agresję kibiców w Bydgoszczy - zniszczone busy Piotra Protasiewicza i Tomasza Chrzanowskiego - to trybuny w polskim speedway'u przestały być bezpieczne.

Zadziwiające, a może nawet przerażające jest milczenie Speedway Ekstraligi. Żadnych oświadczeń, żadnych kar. Panie i panowie czyżby nic się nie stało? Jeśli nie zgasicie tego pożaru w zarodku to wybuchnie z większą siłą w miejscu i czasie nieznanym. Mecze żużlowe przy pustych trybunach? Na to czekamy? To ostatni dzwonek, by zapobiec nieszczęściu.

Pozostając przy kibicach. Zielonogórski koń trojański czyli "Tylko Falubaz" na "Komarówce" to hit. Sympatykom Falubazu nie sposób odmówić pomysłowości. Gorzowscy kibice dali się na ten numer nabrać. Na numer nabrała się też stadionowa ochrona i cały system bezpieczeństwa. Jeśli wystarczy się przebrać, by hasać sobie po sektorach omijając bramki i kołowrotki gorzowskiego stadionu, to ja zaczynam się bać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska