MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Bunt czy manipulacja? Wyjaśniamy tajemniczą sprawę protestu w Czerwieńsku

Joanna Niedziela
Joanna Niedziela
Kontrole nie wykazały występowania zaległości płacowych, inspektor pracy nie stwierdził nieprawidłowości w zakresie legalności zatrudnienia obywateli polskich i cudzoziemców.
Kontrole nie wykazały występowania zaległości płacowych, inspektor pracy nie stwierdził nieprawidłowości w zakresie legalności zatrudnienia obywateli polskich i cudzoziemców. Mariusz Kapała
Na początku kwietnia 2024 roku przed zakładem pojawili się ludzie z banerami. Twierdzili, że są pracownikami szwalni i walczą o zaległe wynagrodzenia. Kontrola Państwowej Inspekcji Pracy nie znalazła uchybień w działalności przedsiębiorcy z Czerwieńska.

4 kwietnia 2024 roku przed jednym z zakładów pracy w Czerwieńsku miał miejsce protest. Na banerach widniały polskie i ukraińskie hasła.

To nie byli pracownicy

Protestującymi byli Ukraińcy, którzy, jak wówczas mówili, po nieudanej próbie odzyskania zaległych pieniędzy i równie nieudanej próbie kontaktu z byłą szefową postanowili wyjść na ulicę. Przedstawiciel protestujących tłumaczył wówczas, że powodem demonstracji jest fakt, że sześć osób nie otrzymało należnego im wynagrodzenia. A on sam zdecydował się wspierać nieznających języka polskiego strajkujących. Dziś jednak wiadomo, że strajkujące osoby nigdy pracownikami tej firmy nie były, a kilkugodzinna akcja stania z plakatami oczerniającymi firmę była manipulacją.

Fałszywe postulaty

Choć strajki w miejscach pracy są oczywiście legalne, to tylko związek zawodowy poparty większością pracowników ma prawo go przeprowadzić, a o swoich zamiarach musi poinformować pracodawcę. Protesty reguluje bowiem ustawa o rozwiązywaniu sporów zbiorowych, więc żeby zorganizować zgodną z prawem akcję protestacyjną, należy spełnić szereg obowiązków.

Zaskoczeni pracownicy firmy wezwali nieobecną wówczas właścicielkę firmy. Kobieta w dniu protestu stanowczo zaprzeczała, żeby którakolwiek z tych osób kiedykolwiek dla niej pracowała. Jak informuje PIP, potwierdziła to także pisemnym oświadczeniem wyjaśniającym. - Nikomu nie jestem winna żadnych pieniędzy. Ta sytuacja jest dla mnie szkalująca, bo prowadzę tę firmę ponad 20 lat. Nie miałam nigdy problemów z pracownikami. Nie można przecież nikogo zmusić do pracowania dla agencji, skoro taki układ jest dla nich mniej korzystny - tłumaczyła nam w kwietniu właścicielka.

Demonstranci zostali wynajęci?

Szwalnia na co dzień legalnie zatrudnia osoby z Ukrainy. Pracownicy, którzy zostali pierwotnie zatrudnieni dzięki agencji, po wygaśnięciu umowy zrezygnowali z pośrednictwa pracy. Przeszli na bezpośrednie zatrudnienie i wyższą stawkę. Agencja, tracąc podopiecznych, straciła także część ich zarobków. Właścicielka już wtedy podejrzewała, że demonstranci zostali wynajęci. - Oni chcą na mnie wymusić, żeby te pracownice do nich wróciły - mówiła wówczas.

- Kontrole nie wykazały występowania zaległości płacowych, inspektor pracy nie stwierdził nieprawidłowości w zakresie legalności zatrudnienia obywateli polskich i cudzoziemców — przekazała Barbara Babicz, st. specjalista, Okręgowy Inspektorat Pracy w Zielonej Górze. PIP zakończyła czynności mające zbadać zarzuty stawiane przez protestujących Ukraińców i zaprzeczyła jakimkolwiek znaczącym nieprawidłowościom, jednak właścicielka szwalni, której firma stała się miejscem sporu, wciąż czuje się niesłusznie oskarżona i pomówiona, bo jak mówi, zawsze była uczciwym pracodawcą.

Czytaj też:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Zakaz handlu w niedzielę. Klienci będą zdezorientowani?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska