A. Rudziewicz, 37-latek z Lubska zaginął 21 marca. Jak pisaliśmy na łamach "GL", mężczyzna opuścił 105 Szpital Wojskowy w sobotnie południe, wypisując się na własne życzenie. Do lecznicy trafił dzień wcześniej z silnymi bólami brzucha.
- Mój brat nigdy wcześniej nie narzekał na zdrowie. Nic mu nie dolegało. Po raz pierwszy, trafił do szpitala - relacjonuje Małgorzata Wojciechowska.
Mężczyzna w dniu zaginięcia rozmawiał przez telefon z matką. Miał jej powiedzieć, że jest po operacji. Jak się później okazało, nie było żadnego zabiegu.
Roman Olbrycht, ordynator oddziału chirurgicznego, na którym przebywał A.Rudziewcz zapewnił, że pacjent nie wymagał specjalnego leczenia, na pewno nie było potrzeby operowania. Wykluczył też, że jego zachowanie mogły spowodować tabletki jakie podano mu w szpitalu.
Znaleźli w lesie
Rodzina i znajomi szukali zaginionego przez kilka tygodni. Przeczesywali teren szpitala, okoliczne lasy. Bezskutecznie.
Kamila Zgolak - Suszka, rzeczniczka żarskiej policji przyznała, że akcję utrudniał fakt, że mężczyzna mieszkał w Lubsku, a zaginął w Żarach. - To jak szukanie igły w stoku siana - mówiła.
Dopiero 8 kwietnia, dwa i pół tygodnia po zaginięciu A. Rudziewicza, jego ciało odnaleziono w lesie w Gryżycach, koło Żagania. Natrafili na nie okoliczni złomiarze.
- Sekcja zwłok wykazała, że mężczyzna zmarł na skutek uduszenia wymiocinami. Jego ciało leżało w lesie około czterech dni - informuje Kazimierz Rubaszewski, rzecznik prokuratury okręgowej w Zielonej Górze. - Wykluczono udział osób trzecich. Obecnie sprawdzamy co działo się z nim od chwili zaginięcia do śmierci.
Przeżywają tragedię
- To jest dla nas prawdziwy dramat - opowiada. M Wojciechowska. - Gdyby nie wypuszczono go ze szpitala żyłby do dziś. Lekarze powinni się nim zająć jak człowiekiem, ale oni potraktowali go jak zwierzę. I on tak zmarł, jak zwierzę, sam w tym lesie... Jak tylko nasza mama otrząśnie się z tego, będziemy chcieli wyjaśnić tę sprawę jeszcze raz.
Marek Femlak dyrektor ds. medycznych 105 Szpitala Wojskowego wyjaśnia: - Pacjent wypisał się na własne żądanie, był świadomy swojej decyzji. Lekarze nie mogą zatrzymać dorosłej osoby na siłę. W tym przypadku, z informacji jakie mam od lekarza zajmującego się nim wynika, że pacjent nie wymagał leczenia w szpitalu. Jeśli rodzina zmarłego ma jakiekolwiek wątpliwości powinna osobiście wyjaśnić to z ordynatorem, dyrekcją szpitala.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?