1. Jeżdżenie "jak nam się podoba".
Ten problem zgłaszało wielu Czytelników. Co to oznacza w praktyce? Denerwuje nas, gdy rowerzysta jedzie ulicą, ale gdy pojawia się czerwone światło, to... wjeżdża na chodnik. Byle szybciej, byle dalej. Przeciskanie się między samochodami, wymijanie po prawej stronie też powoduje u nas złość. Pod rozwagę!
2. Jazda całą szerokością trasy pieszo-rowerowej.
Zdarza się, że w grupie jedzie kilkoro rowerzystów. Super, gdy przemieszczają się jeden za drugim. Gorzej, gdy jadą całą szerokością trasy, uniemożliwiając przejście pieszym, matkom z wózkami. Trudno ich wyminąć, a i o zdarzenie jest łatwiej.
3. Jazda środkiem drogi.
Owszem, czasem zdarza się, że nie ma jak jechać tuż przy poboczu, bo ulica jest położna znacznie wyżej i lekki skręt kierownicy może spowodować nasz upadek. Jednak istnieją takie sytuacje, gdy mimo wygodnej ulicy i pobocza rowerzysta jedzie środkiem trasy, a wyprzedzić go trudno. To może denerwować, ale i doprowadzać do niebezpiecznej sytuacji na drodze, gdy poirytowany kierowca zdecyduje się na szybki manewr, nie zawsze sprawdzając, czy jest on na 100 procent bezpieczny.
4. Jazda po przejściach, gdzie rower powinno się przeprowadzić.
W mieście jest coraz więcej przejść dla pieszych, obok których znajdują się przejazdy dla rowerzystów. To duże ułatwienie. Zdarza się jednak, że miłośnicy dwóch kółek, by zaoszczędzić parę sekund, nie schodzą z roweru i nie przeprowadzają go przez "zebrę", tylko przejeżdżają, nawet nie zwalniając.
