MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Córka

Jadwiga
Na podwórko wszedł mężczyzna ubrany inaczej niż spotykani na co dzień ludzie. Był to żołnierz.

Szukał ojca dziewczynki, który w tym czasie malował mieszkanie. Stał na stole ustawionym na środku kuchni. Obok miał wiadro z wapnem, a w ręku coś, co spełniało role pędzla, ale było zrobione ze słomy.

Przybysz wręczył przesyłkę, która okazała się karta powołania do wojska (był rok 1943). Poborowy zeskoczył ze stołu, umył się, pożegnał z córką (żona i syn byli u lekarza). Ostatnie ojca słowa to - "powiedz mamie niech skończy malowanie".

Ojciec na froncie, matka z dziećmi, teściową i rodziną męża na Kresach. Rodzina matki wywieziona na roboty. Ponieważ byli Polakami podjęli decyzję na wyjazd do Polski. W wagonach towarowych zapchanym tym, co można było zabrać z rzeczy, sianem, piecykiem, żeleźniakiem, krową jechali do Polski.

Mama miała w Lublinie ciocię, więc w czasie postoju transportu poszła ją odwiedzić. Ciocia przekonała ją, że w obecnej sytuacji adres w Lublinie jest jedynym adresem znanym ojcu. Po wojnie na pewno będzie tu szukał kontaktu. Mama podjęła decyzję i została z dziećmi w Lublinie.

Ciocia przyszła na dworzec z takim maleńkim wózkiem na czterech kółkach i na nim zmieścił się cały dobytek mamy. Ciocia miała rację, bo po wojnie stryjowie i wujowie będący na froncie odnajdywali rodziny przez mamę.

W roku 1946 pewnej niedzieli mama z córka poszła do kościoła. Syn zawsze zostawał z ciocią, bo jego stan zdrowia nie pozwalał na zabieranie go do kościoła. Na kresach Ukraińcy mordowali Polaków, więc oni na noc uciekali z domów. Mama z maleństwem zawiniętym w pierzynę chowała się nad jeziorem i kiedy przysnęła dziecko wyślizgnęło się i zaziębiło.

Warunki wojenne i tamte czasy były przyczyna takiego rozwoju choroby, że lekarz powiedział matce, że na to dziecko szkoda lekarstw. Otóż tej pewnej niedzieli w Lublinie w roku 1946 mama z córką wróciły z kościoła.

Mama otworzyła drzwi wejściowe i usłyszała głos płynący z mieszkania na piętrze - "Staszku, ja jestem twój tata". W tym momencie miało zastosowanie powiedzenie "leciała na skrzydłach". Kiedy córka qweszła do pokoju rodzice trwali w uścisku a syn rozdzielał ich krzycząc - "Idź pan, tata na wojnie".

Potem tata często żartował, że mama miała bardzo dobrego stróża. Tą córką jestem ja.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska