Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy diety radnych są za wysokie?

Eugeniusz Kurzawa 68 324 88 54 [email protected]
Marek Furman, przewodniczący ze Zbąszynia podkreśla, że przygotowanie sesji rady miejskiej zajmuje nawet osiem, dziewięć godzin...
Marek Furman, przewodniczący ze Zbąszynia podkreśla, że przygotowanie sesji rady miejskiej zajmuje nawet osiem, dziewięć godzin... fot. Paweł Janczaruk
- Moim zdaniem diety radnych są zdecydowanie za wysokie - uważa pani Danuta. - A jeśli muszą sobie sprawić nowy garnitur? - pyta pan Jan. Opinie pojawiły się przy okazji sprawdzania przez "GL", jakie ryczałty i diety mają lubuscy samorządowcy.
Czy diety radnych są za wysokie?

- Radni powinni otrzymywać wynagrodzenie, ale nie w takiej kwocie, jak obecnie - uważa mieszkanka Dąbia, Danuta Smagała. - Wiem, że ludzie w czynie społecznym niewiele zrobią i nic tak nie motywuje do działania, jak pieniądze. Poza tym pieniądz obliguje radnych do rzetelniejszego wykonywania obowiązków. Jednak, moim zdaniem, ich diety są zdecydowanie za wysokie!

Podobne opinie nie są odosobnione. Nieustannie bowiem od lat wisi nad samorządami lokalnymi pytanie: czy to, co robią rajcowie to praca społeczna, czy już zawodowstwo. Jednoznacznej odpowiedzi nie ma.

- To jest służba społeczna, praca na rzecz mieszkańców, na rzecz swojej małej ojczyzny - stwierdza Stanisława Niemira z Sulechowa i dodaje: - Oczywiście trzeba wiele czasu, sporo wysiłku, żeby tę służbę spełniać i w tym częściowo pomaga dieta. Ale to są symboliczne złotówki. Gdyby ich jednak nie było, to dla mnie byłoby bez znaczenia przy podejmowaniu decyzji o starcie w kolejnych wyborach. Na pewno startowałabym kolejny raz.

Podobną opinię wyraża Hubert Krawczyk ze Zbąszynia. Też podkreśla, iż bycie radnym oznacza służbę społeczną, czyli aktywność na rzecz lokalnej społeczności. - Jeśli mnie wybrano w miejscu, gdzie mieszkam, to staram się działać na rzecz tych mieszkańców - wskazuje. Dietę traktuje jako pewnego rodzaju rekompensatę za tę działalność. - Dzięki tym paru groszom radny może być bardziej mobilny, sprawny.

Uzupełnia, iż wysokość diet w Zbąszyniu jest porównywalna z dietami w sąsiednich gminach, zatem nie ma na Obrą finansowych przerostów.

- Nie wyobrażam sobie, żeby radny mógł pracować od 7.00 do 15.00 i potem wyłączać komórkę - twierdzi Wojciech Lis z Wolsztyna. - Bycie radnym oznacza aktywność 24 godziny na dobę, a także pewnego rodzaju wyrzeczenia. Koszta tego ponosi rodzina.

Misja społeczna

W. Lis sugeruje, że jego zdaniem możliwa byłaby praca w radzie bez jakichkolwiek opłat. Mieszkanka Kargowej, Dorota Lisiewicz, uważa, że radni powinni jednak brać chociażby skromne diety. - To przecież nie są wielkie pieniądze, a wiem, że siedzą czasem całymi godzinami na posiedzeniach, komisjach. Widzę to na przykładzie swego męża...

Ten czynnik podkreśla wiele osób zwykle związanych z samorządami. Że te kilkaset złotych diety to rekompensata za stracony czas, za przejazdy własnym samochodem, reprezentowanie gminy chociażby nawet na zebraniach sołeckich, podczas wyborów sołtysów na wsiach. - Uważam, że nawet zakup garnituru, żeby wyglądać porządnie przed społeczeństwem wchodzi w koszta działalności - podpowiada Jan Rerus z Sulechowa.

Na drugim biegunie są głosy przeciwne i - trzeba to przyznać uczciwie - skrajne. Może dlatego rozmówcy nie chcą ujawniać swoich danych. - Jeśli ktoś podejmuje się misji społecznej, to nie powinien brać za to pieniędzy - sugeruje mieszkaniec gminy Zbąszyń i dodaje: - Ale też za taką aktywność nie powinni brać się biedacy, tylko ludzie majętni, których stać na przejazdy własnym samochodem i używanie własnej, nie służbowej komórki. Skutek tego może być tylko pozytywny. Taki radny będzie naprawdę niezależny od wójta, burmistrza, nie da sobą manipulować za parę złotych diety.

Są też "materialiści"

Coś jest w tej opinii na rzeczy, jednakże takie postawienie sprawy spowodowałoby, że o możliwości bycia radnym decydowałby cenzus majątkowy, dosadnie mówiąc: stan kasy, a nie stan umysłu.

Jednak - nie czarujmy się - do samorządów obok trafiają również "materialiści". Ludzie, którzy będąc w radzie gminy chcą "trochę dorobić". A jeśli jeszcze potrafią w jakimś samorządzie stworzyć silne lobby, to efektem mogą być diety "z kapelusza". Niepomiernie wysokie przede wszystkim w stosunku do sytuacji gospodarczej owej gminy. Szokujące, ale legalne. Często o tym słyszymy w mediach i kręcimy głowami.

Choć są też stosowane mechanizmy mające blokować ludzką pazerność na szmal. W Świebodzinie - przykładowo - radny może siedzieć sobie na ilu komisjach chce, ale diety dostanie maksymalnie za dwie. W Sulechowie zaś od 2008 r. ryczałty rajców są bez zmian, a w Świebodzinie, diety i ryczałty zostały zamrożone kilku kadencji temu.

Szacunek budzi skromność stawek - zatem mądre samoograniczanie się rajców - w Skąpem, Szczańcu, Dąbiu, Bobrowicach, Lubrzy, gdzie wiadomo, że "się nie przelewa", dlatego i władza rajcowska nie wyciąga rąk po zbyt wielkie pieniądze. Małe gminy dają też inne przykłady rozwiązań wynikających z oszczędności. W Bytnicy i Szczańcu, gdzie są tylko radni i przewodniczący, nie ma innych (opłacanych) funkcyjnych. Czy to jest rozwiązanie do wykorzystania gdzieś indziej? Czy Wolsztyn w ramach oszczędności mógłby zlikwidować np. funkcje zastępców przewodniczących komisji w radzie? Trudno wyrokować. Oczywiście wszystko jest możliwe, ale nie należy też doprowadzać do absurdów. Wydaje się, że w liczniejszych radach niektóre funkcje są niezbędne z powodów organizacyjnych.

- Skoro ustawodawca przewidział, iż radnym przysługują diety, to przecież nie będą odrzucać tego rozwiązania - uważa zielonogórski przewodniczący Adam Urbaniak.

Komentarz

Nie chcemy już być społecznikami?

Nie mam zdania w kwestii: płacić radnym czy nie. Z jednej strony działają niezawodowo, społecznie. Zatem wybór na stolec rajcy powinni traktować jako honor i wyróżnienie. Z drugiej zaś ponoszą pewne koszta, a ponadto pieniądz jest najprostszym środkiem dopingu do aktywności i jednocześnie dyscyplinowania spóźnialskich, leserów. Gdzie zatem kończy się społecznikostwo, a zaczyna zawodowstwo? Na poziomie gminy? Powiatu? Ponieważ jednym artykułem (prasowym, w odróżnieniu od artykułu w ustawie) nie zmieni się rzeczywistości, należy przyjąć to, co jest. Czyli diety. Ale bez przesadnej pazerności.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska