Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy Słubice utoną w śmiechach? Rewolucja zaczyna się w Drzecinie

Robert Bagiński
Mieszkańcy Drzecina koło Słubic nie chcą składowiska odpadów pod swoimi oknami. – My po prostu walczymy o naszą piękną miejscowość, bo chcą ją zdegradować i całkowicie zaśmiecić – mówi Janusz Ćwikliński, mieszkaniec wioski.

Drzecin, to niespełna 300 osobowa miejscowość w gminie Słubice. Jest położona w bliskiej odległości Odry, tuż przy samych wałach przeciwpowodziowych. Otaczające ją tereny nie są obszarem przyrodniczo chronionym, ale nie brakuje jej walorów, których nie ma nigdzie indziej. – Od maja do sierpnia, to bociany chodzą niemal po moim podwórku, a gdybym otworzyła im drzwi, to pewnie weszłyby i do domu – mówi Sabina Mokrzycka. – U nas jest pięknie, spokojnie i zielono – dodaje.

Potwierdzeniem walorów przyrodniczych tej niewielkiej miejscowości jest to, że działa tam pensjonat, rancho z jazdą konną, ale jest to również jedno z najczęściej wybieranych miejsc do zamieszkania przez mieszkańców Słubic. - Pięć lat temu kupiliśmy tutaj działkę i wybudowaliśmy się. Tu jest teren zielony, bardzo cichy i spokojny. Codziennie budzą nas i zasypiają z nami żurawie, które tu nawet zimują – opowiada Katarzyna Pilarska. Niestety, już niedługo może się to wszystko zmienić. Lokalna firma budowlana chce tam zbudować skład odpadów, które będą poddawane kruszeniu i recyklingowi.

Dowiedzieli się przez przypadek

- Wszystko wyszło przez przypadek, a teraz, to już walczymy o to, aby uratować naszą wieś przed tonami odpadów, ogromnym hałasem oraz dziesiątkami samochodów, które będą nam rozjeżdżać wioskę - mówi Danuta Walczak, długoletnia mieszkanka. Jej zdaniem, w całej sprawie od początku wszystko było podejrzane, bo nikt nie informował o tym przedsięwzięciu. – Gdybym na zebraniu nie zapytała burmistrza o to składowisko, to wszystko odbyłoby się po cichu, a dziś byłoby już po sprawie. Jak koleżanka napisała pismo do Samorządowego Kolegium Odwoławczego i do NIK-u, to dopiero zaczęło się latanie, a sprawa nabrała tempa – dodaje.

Mieszkańcy mają żal do burmistrza, Mariusza Olejniczaka, że zebranie w sprawie składowiska zorganizował dopiero wtedy, gdy oni sami zaczęli drążyć temat. Niepochlebne opinie zbiera również sołtys wioski, Ryszard Świderski. Temu ostatniemu mieszkańcy zarzucają, że choć jest sołtysem, to już nie mieszka w Drzecinie i jest mu wszystko jedno. Obaj panowie odrzucają te zarzuty. - Nic nie było ukrywane. Dzisiaj nie biega się z tubą i nie krzyczy po wsi, że coś będzie robione, ale zgodnie z przepisami informuje się odpowiednie strony – wyjaśnia burmistrz Mariusz Olejniczak.

Kto i w jaki sposób konkretnie został poinformowany? To wyjaśnia Bartosz Sianożęcki, naczelnik wydziału ds. komunalnych i ochrony środowiska Urzędu Miejskiego. - Przepisy w zakresie ochrony środowiska i wydawania decyzji środowiskowych określają, że w promieniu 100 metrów wszystkie strony są zawiadamiane. W zależności od liczby stron, są one wysyłane korespondencyjnie lub jest to zamieszczane na BIP-ie. Każda ze stron może uzyskać informacje, jeżeli jest stroną – wyjaśnia.

Rzecz w tym, że w przypadku Drzecina, tych stron nie było wiele. - Stronami w tym postępowaniu są dwie osoby, które są właścicielami ziemi obok tego planowanego składowiska - wyjaśnia sołtys Świderski. Jak twierdzi, również jako sołectwo złożyło protest do urzędu, ale otrzymali decyzję, że nic im do tego, bo nie są stroną. Nie ma jednak do nikogo żalu, że nie został poinformowany o tym, co ma powstać w wiosce, gdzie jest sołtysem. - Trudno, żeby właściciel ziemi obnosił się z własnymi zamiarami. Sam wie najlepiej, co może zgodnie z prawem zrobić, a czego nie – wyjaśnia.

Mieszkańcy zarzucają mu, że nie był w sprawie składowiska szczery. - Na tym zebraniu, jak zapytaliśmy o składowisko, to był szok. Sołtys się sztucznie oburzył i mówił, że będzie jeździł od domu do domu i zbierał podpisy, ale okazało się, że nie jeździł. Wyłożył na pikniku listy do podpisu i dopiero jak urząd wysłał pisma do tych podpisanych, że nie są stronami, to wszyscy się dowiedzieli – mówi Walczak.

Pawlukowski: jest pan głupi czy skorumpowany?

Po tym, gdy sprawa ujrzała światło dzienne, temat stał się w Słubicach bardzo gorący. Mieszkańcy zaczęli doszukiwać się drugiego dna. Wtedy też zorganizowano spotkanie wiejskie na które przyszło blisko 150 osób. Miało atmosferę wyciszyć, ale stało się inaczej. – Czy pan jest głupcem, czy jest pan skorumpowany? – pytał retorycznie na zebraniu Ryszard Pawlukowski, w przeszłości radny Rady Miejskiej, a obecnie biznesmen, który również mieszka w Drzecinie. Część sali żartowała pod nosem, że „jedno i drugie”.

– Co mi pan sugeruje? Uprawia pan demagogię – bronił się burmistrz Olejniczak, twierdząc, że ma ręce związane przepisami. Pawlukowski nie dawał za wygraną. Wypowiadając się w imieniu mieszkańców, wyjaśniał, że żaden odpowiedzialny burmistrz nie zgodziłby się na to, aby w tak pięknej miejscowości jak Drzecin, pozwolić na lokalizację składowiska odpadów. Na pierwszy rzut oka zebranie nic nie zmieniło, ale sprawa zaczęła być jeszcze głośniejsza.

Wszystko dlatego, że gmina Słubice ma już złe doświadczenia ze składowiskami śmieci. Nieopodal należących do niej Kunowic, zbudowano w latach 90-ych składowisko śmieci, które miało służyć tylko gminie. – To była ważna inwestycja, która miała służyć tylko mieszkańcom gminy – wspomina Ryszard Pawlukowski, który w latach 1990-98 był radnym. - Mieliśmy nie zarabiać, ale też nie podwyższać opłat mieszkańcom – dodaje.

Wiadomo jednak, że w późniejszych latach składowisko śmieci zostało sprzedane międzynarodowej korporacji. Dzisiaj jest zakałą gminy, bo zwożone są tam śmieci z całej Europy. Mieszkańcy z którymi rozmawialiśmy przypominają, że w czasie gdy składowisko było sprzedawane, obecny burmistrz, Mariusz Olejniczak, pełnił funkcję przewodniczącego Rady Miejskiej. - Sprzedali i zaczęło się najgorsze. Teraz mamy tam śmietnisko międzynarodowe. Ja bardzo współczuję mieszkańcom Kunowic, ale teraz chcą podobną sytuację zrobić w Drzecinie – dodaje Pawlukowski.

Xylamit do Drzecina?

- To nie jest tak, że to będzie tylko kruszarka. Tam będzie również utylizacja. Dlatego ja w tej sprawie walczę o Słubice, bo za chwilę będziemy mieli duże składowiska z dwóch stron miasta, a mieszkańcy całej gminy będą się czuli, jakby mieszkali w centrum śmietniska – podkreśla biznesmen. Jeden z uczestników rozmowy z GL zwrócił uwagę, że we Frankfurcie nad Odrą wyburzane są bloki z xylamitem. – To robią polskie firmy, więc może się okazać, że część tego syfu trafi do Drzecina – mówi pan Paweł, pracownik jednej z takich firm. Xylamit, to środek chemiczny używany w latach 80-ych i 90-ych do impregnacji płyt, którymi obija się ściany.

Mieszkańcy obawiają się nie tylko samego składowiska, ale również dziesiątek samochodów, które będą rozjeżdżać drogę we wsi. Teoretycznie jest tam zakaz wjazdu dla samochodów powyżej 12 ton, ale nie dotyczy on wszystkich. – Stoi znak, ale pod spodem jest tabliczka, że nie dotyczy określonych posesji. To są osoby wybrane, które mogą jeździć z wyższym tonażem. Dziwnym trafem dotyczy to działki, gdzie ma być składowisko - mówi mieszkaniec Ćwikliński. – Tam jeszcze do suszarni jeżdżą do Kasprzaka – dodaje. – Tak, tak, bo to te biznesy, które do naszej wioski zaprosił sołtys - dodaje mężczyzna z boku.

- Ta droga nie ma szans wytrzymać, przecież ona ma kilkadziesiąt lat. Mówiłam burmistrzowi, że ja zrobiłam remont, a teraz mi tu wszystko pęka. Pytałam, kto mi za to zapłaci – mówi Danuta Walczak. - Oni tłumaczą, że ta droga służy dla rolników, aby dojechali do pola. To nieprawda, bo tam jeżdżą ogromne samochody z dużymi naczepami. Ta droga nie jest przygotowana do takich tonaży – dodaje.

Irytacji nie kryją inni mieszkańcy. - Te ziemie, taka ziemia. Kiedyś dzieciom zabraknie do jedzenia. Przecież to wszystko było kiedyś uprawne, ja to uprawiałem – to już Leszek Stanisk, również mieszkaniec Drzecina. Jego zdaniem, okolice ktoś chce zniszczyć, a to co dotychczas cieszyło oko i pozwalało żyć, zostanie zdegradowane. - Jak nawiozą tych śmieci, to aż przykro się robi, co będzie się działo – podkreśla.

Sołtys Świderski, choć jego postawa jest trochę za, a nawet przeciw, uspokaja. - Jestem całkowicie przeciwny tworzeniu tego składowiska na ternie naszej wsi. Sytuacja wygląda tak, że w listopadzie ta firma otrzymała od burmistrza decyzję odmowną jeśli chodzi o lokalizację. Już wiem, bo widziałem dokumenty, że się odwołają – informuje. Nie da się ukryć, że nie jest to w jego osobistym interesie, bo obecnie mieszka kilkadziesiąt metrów od kruszarni betonu, którą prowadzi ten sam przedsiębiorca, który chce ją umiejscowić w Drzecinie. - Decyzją starostwa muszą się wynieść ze Słubic, tutaj ode mnie, obok mojego domu. Właśnie dlatego wydzierżawili ziemię w Drzecinie – dodaje.

Burmistrz: nie będę umierał za to składowisko

Składowisko w Drzecinie chce stworzyć firma EERKA GROUP Sp. Z o.o. - Złożyliśmy wniosek o środowiskowe uwarunkowania przedsięwzięcia. Mamy zamiar w Drzecinie przygotować inwestycję w postaci zbierania i przetwarzania odpadów budowlanych. W wyniku realizacji naszych inwestycji, posiadamy bardzo dużo materiału, ziemi i betonu. Chcielibyśmy to złożyć w Drzecinie i tam doprowadzić do recyklingu tych materiałów - wyjaśniał w lokalnej telewizji jej prezes, Radosław Kwiatkowski.

Jego zdaniem, mają to być odpady obojętne i budowlane, takie które nie zanieczyszczą wód gruntowych, ani okolicznej Odry. - Nie ma takiej możliwości, aby te odpady zanieczyszczały wody gruntowe, czy w przypadku powodzi, żeby jakieś odpady wpłynęły do naszej rzeki. Będą to odpady obojętne i według terminologii nie mogą oddziaływać niekorzystnie na krajobraz – wyjaśnił.

Co sądzi o obawach mieszkańców, zwłaszcza w zakresie hałasu i samochodów? - Wiadomo, że te odpady trzeba przywieźć ciężkim sprzętem i takowe będą wjeżdżały do miejsca zbierania i przetwarzania odpadów. Ponadto, będzie tam kruszarka i przesiewarka, bo trzeba z tych odpadów zrobić materiał, przesiać na odpowiednie frakcje i skruszyć, żeby można go było wykorzystać w przyszłości do budowy – odpowiedział.

Zdaje się jednak, że w roku wyborczym, głos mieszkańców był dla burmistrza Słubic, Mariusza Olejniczaka, bardziej przekonujący, niż przedsiębiorcy. - Ja nie będę dawał się kroić za wydanie decyzji, bo dla mnie ta wskazana lokalizacja też jest nietrafiona. Jest zbyt blisko domów i nie ma jak dojechać. Ciężki transport musiałby jechać między domami, a to jest bardzo wąska droga – powiedział w rozmowie z GL. Czy to już koniec sprawy? - My zajmujemy się tylko sprawami środowiskowymi. Co będzie dalej, to zależy od tego przedsiębiorcy. Ja go prosiłem, aby dał sobie spokój – powiedział.

Ruch należy do starosty

Przedsiębiorca spokoju jednak nie dał. Wydaje się, że znalazł lepszy sposób, aby nie robić kłopotów burmistrzowi, ale jednak rozpocząć działalność w Drzecinie. Wystarczyło we wniosku mocno ograniczyć zakres i specyfikację rodzaju śmieci. Tym samym, sprawa trafiła do starosty słubickiego, Leszka Bajona. – Potwierdzam, że w Sylwestra trafiła na moje biurko bardzo uproszczona wersja tego składowiska. Ona się różni tym, że nie trzeba do niej warunków środowiskowych od burmistrza, bo zadeklarowano we wniosku bardzo niewielką ilość przerobu – wyjaśnia starosta Bajon.

Deklaruje urzędową bezstronność i obiektywizm, ale też nie kryje sceptycyzmu. - Ta wersja wniosku jest bardzo okrojona, taka aby złapać przyczółek, a potem zobaczymy jak będzie. Ja mam doświadczenie i wiem, że każde mała składowisko pod osłoną nocy, szybko może się zamienić się w duże składowisko - wyjaśnia. Pytamy o zagrożenia związane z ewentualną obecnością xylamitu w odpadach. - Drzecin jest wyżej położonym miejscem i wszystko co by było złe, to leciałoby na Słubice. Poza tym, to jest taka fajna enklawa przyrody, którą trzeba chronić Do tego dochodzi transport i rozjeżdżanie tamtych dróg – podkreślił. Nie wykluczył, że sprawę przekaże do Lubuskiego Urzędu Wojewódzkiego.

- Ani kroku dalej! Sprawa śmierdzi na odległość, dlatego nie pozwolimy na to, aby jej efekty zasmrodziły w przyszłości całe Słubice, nie mówiąc już o pięknym Drzecinie – podsumowuje Ryszard Pawlukowski. – Będziemy bronić naszej wioski. Nie pozwolimy na to, aby ją rozjechali, bo ktoś chce zarobić, ale wszystko naszym kosztem – zapowiada Sabina Mokrzycka.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska