Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy to jest skarb winiarzy?

Alicja Bogiel 0 68 324 88 46 [email protected]
Skrzyni pilnuje ochroniarz
Skrzyni pilnuje ochroniarz
Tajemniczy kufer, odnaleziony w ratuszu, wciąż pozostaje zamknięty. Muzeum sprowadza specjalnie z Torunia specjalistę, by go otworzył. Wiadomo na razie tylko, że skrzynia mogła należeć do rodziny Seydlów.

Znaleziony w ratuszu skarb leży teraz w muzeum. Jakim jest skarbem - historycznym czy złożonym z kosztowności? Na razie nie wiadomo. - Nie otworzyliśmy kufra, bo mogłyby się zniszczyć złożone tam być może dokumenty - mówi dyrektor Muzeum Ziemi Lubuskiej Andrzej Toczewski. - Poprosiliśmy o pomoc docenta Macieja Tomickiego z Torunia. Ma on przyjechać do Zielonej Góry i w specjalnej technologii otworzyć skrzynię.

A obok była butelka...

Na razie możemy więc tylko gdybać i bajać, co jest w środku. Albo dzięki znalezionej obok kufra butelki tworzyć już hipotezy. Jakiej butelki? Otóż, wczoraj okazało się, że obok skrzyni była butla z listem Johana Seydla. - Żył on w latach 1743 - 1839, był winiarzem, a i sama rodzina była bardzo dla miasta zasłużona - opowiada dyrektor muzeum. - To jego potomek, w przyszłości rozsławił zielonogórskie wina. Skupił od winiarzy trunek, kupażował go, zabutelkował, opatrzył etykietą z dzikiem i pojechał na targi do Berlina. Tam przedstawił jako wino idealne do dziczyzny. I zdobył mnóstwo zamówień!

Wróćmy jednak do Johana. Co napisał w liście schowanym do butelki? Dyrektor też nie chciał zdradzić. Przyniósł jednak na spotkanie z dziennikarzami księgę cechu winiarskiego. Tam historycy zaczęli szukać wzmianek o schowanej skrzyni. - Tych ksiąg kilka mamy i przekazaliśmy je właśnie do tłumaczenia - opowiada A. Toczewski. - Może coś tam będzie napisane o kufrze. Na razie możemy tylko podejrzewać, że należy on do rodziny Seydlów lub cechu winiarskiego.

Schowali przed Francuzami?

Być może w skrzyni schowano cenne rzeczy przed wojskami napoleońskimi. Przez Zieloną Górę wojska przechodziły nie raz, nie dwa... I nierzadko trzeba było płacić kontrybucję... - Najczęściej płacono je w naturze. Wojsko zabierało kury, bydło. Z naszego miasta brano też i wino - opowiada Izabela Korniluk z Muzeum Ziemi Lubuskiej.

Dyrektor Toczewski podejrzewa, że w skrzyni zamknięto albo kosztowności rodzinne, albo na przykład receptury na wino. Jakby nie było, rzeczy dla współczesnych bardzo cenne.

Co teraz stanie się z kufrem?
- Skrzynia jest w dyspozycji miejskiego konserwatora zabytków - usłyszeliśmy w muzeum. - My ją tylko przechowujemy i badamy. Ale z chęcią zatrzymalibyśmy historycznie cenne przedmioty, jeśli takie tam będą.

I bez otwarcia kufra można podejrzewać, że jest tam coś ważnego lub kosztownego. Przez cały czas skrzyni pilnuje ochroniarz...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska