Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy zwolnionemu dyscyplinarnie E. Stróżynie należą się pieniądze?

Lucyna Makowska
- Dla mnie to była decyzja polityczna - mówi Ewaryst Stróżyna, były naczelnik infrastruktury w urzędzie miejskim w Żarach
- Dla mnie to była decyzja polityczna - mówi Ewaryst Stróżyna, były naczelnik infrastruktury w urzędzie miejskim w Żarach Lucyna Makowska
Ewaryst Stróżyna, zwolniony dyscyplinarnie, naczelnik infrastruktury w żarskim magistracie, zwrócił się do swego poprzedniego pracodawcy o finansowe wsparcie. Poprosił sekretarza o zaliczkę na poczet trzynastej pensji. W urzędzie go zbyto.

Rozgoryczony

- Zwolniono mnie z dnia na dzień, i pozbawiono źródła dochodów. Potraktowano jak zwykłego przestępcę, zabezpieczono twardy dysk i dokumenty, a drzwi do mojego gabinetu zaklejono taśmami i przez dłuższy czas petenci się temu przyglądali - opowiada rozgoryczony eks-urzędnik. - To podziękowanie za 48 lat pracy zawodowej, w tym 15 lat pracy w urzędzie...

Od 4,5 miesiąca E. Stróżyna nie może znaleźć pracy, jak przyznaje
z powodu dyscyplinarki. Na utrzymaniu ma córkę, która właśnie rozpoczęła studia i zbliża się kosztowny sezon grzewczy. - Poprosiłem sekretarza, by wypłacił mi zaliczkę, na poczet 13. pensji, która mi się należy ponad wszelką wątpliwość. Potraktował mnie formalnie, nie próbując nawet zrozumieć mojej sytuacji - wylicza Stróżyna. - Zbył mnie. Nie ukrywam, że czuję się tym rozgoryczony, to dla mnie upokarzające.

E. Stróżyna twierdzi, że nie pierwszy raz został tak potraktowany przez sekretarza. - To on wręczył mi zwolnienie, choć wiedział, że zarzuty pod moim adresem są wyssane z palca. Nie udostępnia mi dokumentów, choćby oświadczeń pracowników, które są dowodami w mojej sprawie - wylicza Stróżyna. - Jako strona mam prawo do wglądu, choć cały czas próbuje mi wmówić, że mi się nie należą. Mam wrażenie, że skreślił mnie jako uczciwego człowieka i zakwalifikował jako przestępcę.

Poszło o pół miliona

Wypowiedzenie nie jest do końca prawomocne, sprawa wciąż toczy się w Sądzie Pracy. Zwolniony urzędnik nie czuje się winny odwołał się i żąda przywrócenia do pracy. Uważa, że chciano się go pozbyć z urzędu na życzenie niektórych polityków. A z racji, tego, że ma 62 lata i jest w okresie ochronnym, "dyscyplinarka" była jedynym sposobem, na pozbawienie go posady.

Kontrolujące żarski urząd CBA nic nie znalazło a prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania.
- Dla mnie sprawa jest zamknięta i nie ma podstaw do stawiania mi zarzutów - podkreśla Stróżyna. - Oskarżano mnie o błędy przy realizacji zadań na terenie miasta, czy wybór wykonawców, choć konkretne umowy podpisywał burmistrz, ja tylko opiniowałem jego decyzje. Zarzut jest absurdalny.

Chodziło o remonty bieżące dróg na terenie Żar, prace na cmentarzu. W sumie poszło o kwotę ponad 830 tysięcy złotych. Na taką wysokość Pekom wystawił miastu fakturę. W trakcie jej weryfikacji okazało się, że została mocno zawyżona. O jakieś (bagatela) pół miliona! Pomyłkę wychwycił ówczesny wiceburmistrz Jacek Niezgodzki. Fakturę anulowano, a wykonawca dostał z niej tylko nieco ponad 300 tysięcy. Sprawę można było zgłosić w prokuraturze, ale miasto odstąpiło od tego kroku.

Nie należy się

E. Stróżyna uważa, że zapłacił głową za błędy innych. Jeśli sąd uwzględni jego wniosek, nie wyobraża sobie pracy w takich warunkach i układach. - stwierdza zwolniony urzędnik.

Jerzy Wojnar, sekretarz urzędu skomentował sprawę krótko.
- Rozumiem trudną sytuację E. Stróżyny, ale dodatkowe wynagrodzenie roczne dla pracowników sfery budżetowej nie przysługuje zwolnionemu dyscyplinarnie - zaznacza. - Tak mówią przepisy i czy to się nam podoba czy nie, musimy je respektować.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska