Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Derby spokoju

Rafał Darżynkiewicz
Derby rzecz święta. Trzeba na nich być i już. Taka niepisana zasada obowiązuje w moim kibicowskim życiu gdzieś tak od końca lat 70. Czasem są jednak życiowe - najważniejsze, że radosne - sytuacje, które odsuwają w cień nawet naszą świętą wojnę.

W XXI wieku można jednak takie nieobecności nadrobić. Telewizja, internet oraz telefon i prawie byłem na derbach. Prawie czyni jednak wielką różnicę. Stadion to stadion i nic nie zastąpi atmosfery stwarzanej przez kibiców z Zielonej Góry i Gorzowa Wlkp. Kto choć raz był na takim meczu, wie o czym mówię.

Gorzów odetchnął. Derbowa wygrana - mam taką nadzieję - ostudzi trochę zbyt nerwową atmosferę w Stali. Głowy nie poleciały i trener Stanisław Chomski pewnie wreszcie śpi spokojnie. W podobnej sytuacji przed rokiem na derbowe spotkanie jechali zielonogórzanie. Wygrali i potem było tylko lepiej. Historia lubi się powtarzać. Wygrana na lokalnym podwórku smakuje inaczej i daje pozytywnego kopa. Żyję nadzieją, że miniona niedziela nie była ostatnią derbową w tym sezonie. Przecież jest jeszcze runda finałowa.

Walka o pierwszą szóstkę nabiera rumieńców. Twierdzenie o lidze wyrównanej jak nigdy ciągle jest aktualne. W poprzednich sezonach punkt bonusowy bodaj raz tylko zniknął jak kamfora. W tym wystarczyła druga seria spotkań rewanżowych i bonusowym smakiem obeszli się w Bydgoszczy i Wrocławiu. Te remisy w dwumeczach są tylko zapowiedzią ekstremalnych emocji w kolejnej fazie rozgrywek. Każdy punkt jest na wagę złota.

Imponującą serię zwycięstw mistrzów Polski przerwał Cognor. Unibax - licząc trzy triumfy w końcówce poprzedniego sezonu - nie zaznał goryczy porażki w dziesięciu kolejnych meczach. Imponujące, ale każda seria ma jednak swój koniec. Torunianie polegli pod Jasną Górą, a to wyraźny sygnał dla rywali, by w kolejnych spotkaniach skutecznie wprowadzić w życie zasadę "bij mistrza". Wyjazdy torunian do Zielonej Góry, Leszna i Gorzowa Wielkopolskiego mogą sprawić, że obecny lider wcale nie musi zakończyć sezonu zasadniczego na pierwszym miejscu. Ciekawie na górze, ciekawie na dole. Emocjonująco jak nigdy.

Tych emocji na pewno dość ma nasz eksportowy arbiter Wojciech Grodzki. Po tym jak na ławkę rezerwowych odesłał go Nicki Pedersen, oddech miał złapać w ligowej młócce. Jak pech to pech. W Bydgoszczy zdarzyło się kilka spornych sytuacji. Znany dotąd z szybkich, choć nie zawsze słusznych decyzji arbiter, przeciwnik telewizyjnych powtórek tym razem każdą decyzję podejmował z angielską flegmą. Podobno przed 14 wyścigiem poprosił o telefon do przyjaciela. Regulamin zabrania takiej pomocy, więc ostatecznie po kilku minutach wybrał opcję pół na pół. Efekt? Żużlowa Polska - ta północna - ma o czym rozprawiać.

Tak na zakończenie jeszcze o derbach. Sportowo widziałem lepsze mecze, ale publiczność palce lizać. Komplet na trybunach i wyścigi z dobrym historycznym smakiem. Transparent "Tylko Falubaz" w sektorze gorzowskich kibiców to dopiero była niespodzianka. Prowokacja to, czy podstęp? Pomysłowość żużlowych fanów nie zna granic. I bardzo dobrze, bo bez nich derby nie byłyby derbami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska