Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dowhan: Grzegorz Zengota to bodaj największa zagadka

Marcin Łada
Robert Dowhan
Robert Dowhan fot. Tomasz Gawałkiewicz
- Może pojedzie lepszy. Może zaprezentują się na zmianę. Nie jest wykluczone, że ten, któremu słabiej pójdzie w pierwszych turniejach Grand Prix da sobie spokój - prezes Stelmetu Falubazu Robert Dowhan buduje skład na przyszły sezon.

- Po wywalczeniu złotego medalu i wyborze na senatora, jednoznacznie zadeklarował pan, że nie przestanie pełnić funkcji prezesa. Dlaczego?
- Tę deklarację złożyłem z kilku powodów. Zmiany na najwyższym szczeblu zarządu budzą zawsze wiele kontrowersji. Mamy przy tym szczególny moment, bo zmienia się regulamin ekstraligi. Nie przewidzieliśmy sytuacji, która się w związku z tym wytworzyła. Kiedy w marcu chciałem przekazać urzędowanie miałem podpisać już kilka długoterminowych umów ze sponsorami. Zrealizowałem ten punkt i mamy w pewnym zakresie zabezpieczenie finansowe na następne lata. Parafowałem także ponadroczne kontrakty z czołowymi zawodnikami. Jak już wspomniałem, nie przewidziałem, że przepisy nie pozwolą nam zatrzymać całej drużyny. Na przykład fakt, że wygasła umowa Grega Hancocka wcale nie oznacza, że przestałby jeździć w Zielonej Górze.

- Jak długo pozostanie pan na czele?
- Będę chciał w najbliższym czasie znaleźć osobę, która zacznie powoli przejmować moje obowiązki. Nie chcę jednak postępować gwałtownie. Zrobiłem tak rok temu. Myślałem, że mam z radą nadzorczą ustalone wszystkie sprawy i mogę działać w klubie jako doradca. Po dwóch tygodniach musiałem wrócić, żeby Falubaz mógł nadal normalnie funkcjonować. Trzeba było podpisywać umowy, negocjować, a wszystko firmować swym nazwiskiem, podpisem i odpowiadać za podjęte decyzje. Przedsiębiorcy, których namawiałem do współpracy i przejęcia części obowiązków wolą przyjść na stadion, dać pieniądze. Nie chcą jednak bawić się w całą otoczkę związaną z prowadzeniem klubu. Wiedzą, że to duże wyzwanie. Trzeba wziąć odpowiedzialność za wynik, finanse, a przy tym nikogo nie można urazić, każdego zadowolić. Ale nie narzekam. Mam wspaniały zespół. Bez drużyny, trenera i pracowników klubu nie byłoby tego sukcesu. To nie jest praca dla solistów.

- Będzie pan musiał zmienić zielonogórską drużynę albo regulamin. Który scenariusz jest bardziej prawdopodobny?
- Próbowałem uzmysłowić moim kolegom prezesom, że wybrana przez nich droga i robienie oszczędności na siłę są złe. Ograniczenia regulaminu miały nie dotyczyć zespołów, które zachowały poprzedni skład. Chodziło nie tylko o kalkulowaną średnią meczową, ale także limit zawodników z Grand Prix. Przecież żużlowcy Falubazu mieli otwartą drogę. Mogli dostać dzikie karty albo awansować przez challenge, więc uważam obowiązujące rozwiązanie za bardzo krzywdzące. Dopiszmy, jeszcze do regulaminu, że może na przykład, jeździć jeden Szwed i obowiązkowo jeden z wąsem oraz jeden powyżej metra dziewięćdziesiąt. Liga polska i Grand Prix nie powinny być łączone. Tam jeżdżą najlepsi, a i tak z tej szesnastki do końca, o medale walczy może sześciu. Reszta chce się utrzymać w czołowej ósemce i sporadycznie coś im się udaje...

... ale wiedział pan o tym podczas jesiennego głosowania. Kibice natychmiast zauważyli, że tylko Falubaz ma problem, bo inni będą mieli po jednym zawodniku z Grand Prix.
- Przypomnę kibicom, że kontraktując Grega Hancocka w tamtym roku czytałem ich opinie na rozmaitych portalach społecznościowych. Nikt nie stawiał, że Amerykanin powalczy o medale czy choćby o czołową ósemkę. Zanosiło się raczej na jego schyłek w cyklu. Liczyliśmy się z tym, że może zostać mistrzem świata, ale tego nie przewidywaliśmy. Dlatego podpisaliśmy z Gregiem na rok, a z Andreasem jako stałym uczestnikiem, na trzy lata. Z kolei Piotr Protasiewicz zapowiedział, że zakończył przygodę z Grand Prix.

- Własnie, Piotr Protasiewicz wrócił do gry...
- Dlatego ciężko w klubie zaplanować wszystko grubo przed sezonem. Żużel to bardzo specyficzny sport i nie można go na przykład porównywać z dyscyplinami halowymi. Tam można kontrolować kilka czynników, a my nie mamy wpływu na przygotowanie zawodnika do sezonu, jego udane zakupy, kontuzje czy pogodę. Nie możemy przewidzieć wyników eliminacji do Grand Prix czy wspaniałej lub bardzo złej formy. Ja doskonale pamiętam, jak swego czasu Greg Hancock miał być zawodnikiem uzupełniającym parę. Stało się inaczej i mamy u siebie mistrza świata. Nigdy nikomu nie będę życzył porażki.

- A co pan zamierza?
- Bardzo liczę na BSI (firmę mającą prawa do organizacji Grand Prix - dop. red.). Sprawa powinna szybko się rozstrzygnąć, bo zawodnicy dostają już umowy do podpisania i muszą się określić do końca miesiąca. Ostatnio w Toruniu przeprowadziłem kilka znaczących rozmów. Prosiłem, żeby próbowali wpłynąć na Ole Olsena i inne osoby odpowiedzialne za prowadzenie cyklu. Do BSI wpłynęło nasze oficjalne pismo i czekamy na rozwój wydarzeń. Na razie cała trójka dzwoni do mnie i pyta: co dalej? A ja dziś nie potrafię odpowiedzieć. Nie wyobrażam sobie jednak, że powiem - Piotrek ty nie jedziesz albo Andreas szukaj sobie klubu. Mamy ważne kontrakty i nie muszę pozbywać się żadnego zawodnika. Może - jak mówił trener - pojedzie lepszy. Może zaprezentują się na zmianę. Nie jest wykluczone, że ten, któremu słabiej pójdzie w pierwszych turniejach Grand Prix da sobie spokój. Na dziś mamy ważne umowy, a ja nie mogę ukarać sportowca za to, że został mistrzem świata i powiedzieć mu: do widzenia. Byłbym bardzo niewiarygodnym partnerem.

- Wiem, że trener ma umowę ważną jeszcze rok. Czy zostanie w Zielonej Górze?
- W tej umowie jest punkt, który mówi, że możemy ją obustronnie rozwiązać. Marek Cieślak mieszka pod Częstochową, dojazdy, rodzina plus wiek i zaangażowanie w prowadzenie kadry. Obciążenie jest spore, ale nie rozmawialiśmy o przerwaniu jego pracy. Jesteśmy w trakcie budowania zespołu. Pojawiły się różne spekulacje dziennikarskie, ale ja ich nie biorę poważnie.

- Komu pan podziękuje za współpracę?
- Na dziś nie ma takiej osoby. Musimy mieć w składzie czterech Polaków. Strzelec i Rogowski zaliczyli pierwszy rok startów w ekstralidze i bardzo fajnie się rozwijają. Oni odpadają. Patryk Dudek jest chłopakiem stąd, mamy już za sobą rozmowy z rodzicami. Jego miejsce jest w Zielonej Górze i nie wyobrażam sobie, że będzie kontynuował karierę w innym ośrodku. Mamy także Grzegorza Zengotę. To bodaj największa zagadka. Ciężko oceniać go przez pryzmat występów, bo miał ich w minionym sezonie strasznie mało. W półfinale z Gorzowem pojechał jednak wyśmienicie. Jesteśmy jednak przed rozmowami i nie wiem, jak patrzy na swój pobyt w naszym klubie... Zawsze można postawić na jednego zawodnika więcej. Byłem za to krytykowany przed ubiegłym sezonem. Zawodnicy kręcili nosami i dostałem kilka strzałów od dziennikarzy. A spotkały nas dwie kontuzje.

- Davidsson zostaje?
- Jestem z nim po rozmowach i zostały niuanse. Zafascynowany Zieloną Górą, bardzo fajnie wypowiada się o klubie, kibicach, mieście. Zdziwił się, że nikt nie wywierał presji i nie wołał na dywanik w okresie słabszej jazdy. Na początku faktycznie spisywał się gorzej. Nie trafił ze sprzętem, doszły nowe tłumik. Ale odkopał silniki sprzed dwóch lat i końcówkę zaliczył znakomitą. Widzę go w składzie, bo patrząc na regulamin specjalnie nie mam wyboru. Są jeszcze Protasiewicz, Jonsson i Hancock. Amerykanin raczej na sto procent opuści nasz klub. Nie ma ważnej umowy i sprawa jest niemal przesądzona.

- Kto za Grega?
- Gdybym powiedział, że z nikim nie rozmawiam i nic nie wiem, to bym pana okłamał. Ale nie mogę przedstawić konkretów. Z naszymi mogę rozmawiać, a inni muszą poczekać aż pozwoli na to regulamin. Jeśli będą zmiany w składzie to takie, żebyśmy znów bili się przynajmniej o czołową czwórkę.

- Kiedy jedzie pan do Warszawy?
- Zaprzysiężenie 8 listopada. Dziękuje za poparcie tym, którzy docenili moją pracę, a miałem jeden z najlepszych wyników w kraju.

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska