Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dyrektor rządzi szpitalem w Dębnie, choć ma zarzuty prokuratora

Henryka Bednarska 0 95 722 57 72 [email protected]
Prokuratura: zrobił fikcyjną operację przestępcy, wystawił za pieniądze 144 lewe zwolnienia. Mieszkańcy Dębna: to nie może być prawda, bo dalej jest dyrektorem szpitala. Starostwo: dopóki nie jest skazany, jest niewinny.

O zarzutach prokuratury wobec doktora Roberta G. słyszał w Dębnie prawie każdy. I nie mówi się tu doktor G., ale dyrektor szpitala.

- Ale nic nie ma udowodnione. W rządzie ministrowie też mają zarzuty i do dymisji się nie podają - wywodzi pani Elżbieta, 63 lata. Przez chwilę zastanawia się, po czym stwierdza, że skoro postawili zarzuty, to chyba jednak musieli mieć dowody.

- No, ale on dalej jest dyrektorem - z tego niezrozumienia aż kręci głową. Nazwiska nie poda, bo jej brat leczy się u ojca dyrektora G. W Dębnie nikt się nie ujawni. - To małe miasto, wszyscy się znają - tłumaczą mieszkańcy. Pracujący w szpitalu o rozmowie z dziennikarzem nawet nie chcą słyszeć.

Fikcyjne operacje

Afera lekarska z zamieszanym w nią dyrektorem Robertem G. wybuchła na początku roku. Napisaliśmy o niej pierwsi, jeszcze w chwili, gdy trwały zatrzymania. Dziś wiadomo, że w aferze podejrzane są 23 osoby. Jedna z głównych to Robert G.
Cała sprawa zaczęła się od gorzowskiego gangstera Zbigniewa C. Dwa lata temu został skazany przez sąd za groźby wobec policjanta. Ale nie sposób było go zamknąć w więzieniu.

- Ciągle dostarczał zwolnienia lekarskie - mówi prokurator Adam Mirosław. Nawet tak kuriozalne, jak to od psychiatry, że tylko on, Zbigniew C., musi opiekować się chorą konkubiną. Z reguły jednak zwolnienia miał na siebie. Jedno z nich wystawił chirurg Robert G., który wtedy pracował w szpitalu w Gorzowie. Jak wynikało z dokumentacji lekarskiej, zoperował Zbigniewowi C. przepuklinę. Ale według prokuratury zabieg był fikcyjny. Dla jego uwiarygodnienia lekarz nawet naciął gangsterowi skórę na brzuchu. Za operację wziął 500 zł.

W trakcie tego śledztwa wyszło, że Robert G. ma na koncie udział w jeszcze jednej fikcyjnej operacji. W 2002 r. jako lekarz więzienny ,,odkrył'' zmianę guzowatą na plecach aresztowanego adwokata z Opola. Do wycięcia ,,guza'' namówił gorzowskiego onkologa Tomasza E. Próbka skóry poszła do badania. Tyle że inna, z nowotworem czerniakiem. O podmianę próbki prokuratura podejrzewa m.in. Roberta G. Za pomoc w sfabrykowaniu nowotworowej dokumentacji, dzięki której adwokat unikał stawiania się na sądowe rozprawy, lekarz dostał 20 tys. zł.

Sprzedawane zwolnienia

Jak twierdzi prokuratura, Robert G. zarabiał też na wystawianiu zwolnień. Śledczy doliczyli się 144 lewych dokumentów. Pozwoliły one na wyłudzenie z ZUS zasiłków chorobowych. Ci, którzy kupowali lewe zwolnienia, już objęci są aktami oskarżenia.

Para przedsiębiorców z Rzepina za kasę dostała 47 zwolnień. Za każde płaciła lekarzowi najpierw 50 zł, później cena wzrosła do 70 zł. Małżonkowie przyznali się do winy i dobrowolnie poddali karze. Dostaną karę więzienia w zawieszeniu, mają też zwrócić ZUS wyłudzone kilkanaście tysięcy złotych i zapłacić grzywnę.

Oskarżeni o kupowanie L-4 u Roberta G. są też dwaj gorzowianie, kostrzynianin i mieszkaniec Dębna. Oni załatwili sobie 97 zwolnień. I - jak para z Rzepina - przyznali się do kupowania, a także uzgodnili z prokuratorem karę dla siebie (od kilkunastu miesięcy do dwóch lat więzienia w zawieszeniu). Muszą też oddać wyłudzone zasiłki, zapłacić grzywnę lub świadczenie na cel społeczny.

Wina nieudowodniona

To, że oskarżeni przyznali się do kupowania zwolnień u Roberta G., zdaniem mieszkańca Dębna pana Antoniego nie przesądza o winie lekarza. - Trzeba mu to udowodnić - stwierdza po długim zastanowieniu.

Tylko nieliczni uważają, że ktoś z prokuratorskimi zarzutami nie może kierować szpitalem. - Powinien odpalić wrotki i wyjechać - dość oryginalnie stwierdza Eliza (28 lat). Zdecydowana większość naszych rozmówców mówi, że trzeba czekać na koniec sprawy. - Bo dopóki wina nieudowodniona... - pani przy kiosku nie kończy zdania.

Podobnie uważa starostwo w Myśliborzu, które nadzoruje szpital w Dębnie. - Obowiązuje zasada domniemania niewinności - stwierdza wicestarosta Wojciech Wojtkiewicz. Mówi, że starostwo dobrze ocenia ponadroczną pracę Roberta G. jako dyrektora szpitala. O zarzutach wobec niego władza powiatu wie niewiele. - Pytaliśmy w prokuraturze. Przychodzą lakoniczne odpowiedzi. Raz, że ma zarzut poświadczenia nieprawdy, ostatnio, że śledztwo trwa - mówi wicestarosta.

Zarzuty i etyka

- Prokuratura zarzuca Robertowi G. fikcyjną operację, podmianę zdrowej próbki skóry na nowotworową. Co pan o tym sądzi? - pytam wicestarostę.

- Nie mam takiej wiedzy. Rozmawialiśmy z dyrektorem od razu po pierwszym artykule, po jego zatrzymaniu. Dyrektor stanowczo zaprzecza zarzutom. Jest pewny, że jak sprawa trafi na drogę sądową, zostanie uniewinniony. Dziś łatwo zrobić na kogoś nagonkę - stwierdza wicestarosta.

- Kilka osób przyznało się do kupienia od doktora niemal 150 zwolnień. Mają już akt oskarżenia...
- ... z doświadczenia życiowego wiem, że jeśli chodzi o fikcyjne zwolnienia, takie zarzuty można postawić 80 proc. lekarzy - przerywa wicestarosta.
- Pan to usprawiedliwia?
- Nie, to jest naganne, nieetyczne - mówi wicestarosta.
- Ci ludzie przyznali, że kupowali zwolnienia. Czy pana zdaniem ktoś, kto za pieniądze wystawiał fałszywe zwolnienia, może być dyrektorem szpitala? - pytam.
- Nie wiemy, czy pan dyrektor je wystawiał - to wicestarosta.
- A hipotetycznie, gdyby coś takiego gdziekolwiek zaistniało?
- Jeśli taki przypadek by był, nie powinien zarządzać jednostkami, gdzie są publiczne pieniądze - odpowiada wicestarosta.

Z dyrektorem Robertem G. próbowaliśmy się skontaktować wielokrotnie. Wcześniej albo był nieobecny, albo wprost przez sekretarkę odmówił rozmowy. Byliśmy w szpitalu, dyrektor akurat wyjechał do Szczecina. Następnego dnia był w Gorzowie, a kolejnego - na terenie szpitala i już do gabinetu miał nie wrócić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska