Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziadoszanie to pasja Marka Sadowskiego

Anna Białęcka
Marek Sadowski były wójt, z wykształcenia nauczyciel, żona Danuta pracuje w Polkowicach, ma trzy córki i dwoje wnuków.
Marek Sadowski były wójt, z wykształcenia nauczyciel, żona Danuta pracuje w Polkowicach, ma trzy córki i dwoje wnuków. fot. Anna Białęcka
Rozmowa z Markiem Sadowskim, wiceprezesem Stowarzyszenia Regionalnego "Nadodrzański Zakątek.

- Był pan wójtem w gminie Pęcław przez 12 lat. Poległ pan w ostatnich wyborach. Czy pogodził się pan z tą porażką?
- Oczywiście. Nie narzekam na brak zajęć. Wciąż działam na rzecz gminy w Stowarzyszeniu, którego jestem współzałożycielem. Powstało ono w 2001 roku, czyli jeszcze wtedy, gdy byłem wójtem. Ponadto leczę się, jestem poważnie chory. Może tego po mnie nie widać, ale bieganie po gminie przez 12 lat, załatwianie różnych spraw odbiło się fatalnie na moim zdrowiu.

- A jak współpracuje się panu z nowym wójtem?
- Ja robię swoje. O współpracy nie ma mowy. Wójt zapomniał, że żyję w tej gminie, że działałem i działam. Na przykład zapomniał, że przez 10 lat byłem gminnym prezesem OSP. Na 40-lecie w Piersnej nawet mnie nie zaproszono. Kiedy świętowało LZS Leszkowice, też mnie pominięto. To przykre, ale widocznie tak ten człowiek działa.

- Ale jednak gmina przekazała pana stowarzyszeniu budynek na Ekomuzeum w Wietszycach? Czy to nie był dobry gest ze strony wójta?
- Owszem, przekazała. Ale dlatego, że nie miała co z nim zrobić, bo sypał się i popadał w ruinę. Kiedyś była tu świetlica. Razem z mieszkańcami Wietszyc w kilku miesięcy wyremontowaliśmy ten budynek i teraz jest w nim ekomuzeum Dziadoszan. Pieniądze zdobyliśmy z rożnych grantów, składek i od sponsorów. W sumie wydaliśmy 30 tys. zł. Ale w tym obiekcie jest nie tylko muzeum. Młodzież ma tu wolny wstęp o każdej porze. Już nie muszą siedzieć na przystanku. Robią na przykład próby zespołu muzycznego. Zachowują się wspaniale, dbają o to miejsce. Tu będziemy prowadzili zajęcia dla dzieci w czasie wakacji.

- Jest pan zakręcony na punkcie Dziadoszan, nie da się ukryć. Na końcu wsi stawia pan osadę. Po co?
- Ma pani rację, mam hopla na tym punkcie. Ale nie widzę w tym nic złego. Osada Dziadoszan staje na ziemi, którą kupiłem i wydzierżawiłem na lata stowarzyszeniu. Już stoi kilka chat. Dzięki temu odbywają się tu imprezy dla dzieci i dorosłych. Mogą poznawać historię i dobrze się bawić. Ostatnio mieliśmy imprezę z rekonstrukcją bitwy pod Wietszycami z XIV wieku, bawili się mieszkańcy wsi i rowerzyści ze Stowarzyszenia Bezpieczny Rowerzysta. Niebawem dzień spędzą tu emeryci z Głogowa, będą bić monety, śpiewać i biesiadować. Mam wiele zgłoszeń osób zainteresowanych spędzeniem tu czasu. To działa w dwie strony - ludzie dobrze się bawią, a my promujemy naszą gminę, a konkretnie Wietszyce.

- Kilka chat - to wystarczy?
- Prowadzimy rozmowy z władzami Głogowa, by po zakończeniu obchodów rocznicy bitwy o miasto, trafiło do nas drewno z postawionego na tę okoliczność grodu. Wygląda na to, że sprawa zostanie załatwiona pozytywnie. We wrześniu głogowianie nacieszą się widokiem starych budowli na Górkowie, a później my z tego materiału dokończymy naszą osadę. Chcemy tu zbudować Mały Biskupin. Posłuży ona ludziom przez lata.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska