Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziecko samo wyszło z Klubu Dziecięcego w Gorzowie - zaopiekował się nim zaniepokojony przechodzień. Bez opieki było około 15 minut

Sandra Soczewa
Sandra Soczewa
Dziecko przebywało bez opieki przez około 15 minut. O sprawie zawiadomiono policję.
Dziecko przebywało bez opieki przez około 15 minut. O sprawie zawiadomiono policję. pexels.com/zdjęcie ilustracyjne
O tej sprawie dziś mówi wielu gorzowian. W środę 21 czerwca Klub Dziecięcy Gumisie opuścił mały chłopczyk. Placówka zorientowała się, że dziecka nie ma, gdy przyszedł jego ojciec. Na szczęście chłopcu nic się stało - do klubu odprowadził je zaniepokojny mężczyzna. - Poczuwamy się do winy i wiemy, że taka sytuacja nie powinna mieć miejsca - powiedziała nam Bożena Wiśniewska, właścicielka klubu.

Spis treści

Sprawę w mediach społecznościowych nagłośnili rodzice chłopca. Na popularnych lokalnych grupach na Facebooku pojawił się post, informujący o tym, że ich dziecko samo opuściło Klub Dziecięcy Gumisie i błąkało się po jego okolicach.

Gdy tata przyszedł odebrać chłopca, okazało się, że dziecka nie ma

- Piszę, aby ostrzec wszystkie osoby, których dzieci chodzą lub pójdą do Klubu Dziecięcego Gumisie przy ulicy Jana Pawła II. Dzisiaj, czyli dnia 21.06 moje dziecko zostało zaprowadzone do żłobka. Po kilku godzinach mąż poszedł odebrać syna, a okazuje się, że syna nie ma w placówce - tak zaczyna się wpis matki chłopczyka.

Kobieta podkreśla, że opiekunki z placówki nie zdawały sobie sprawy z tego, że brakuje jednego dziecka, a przecież było ono pod ich opieką.

- Syn nie wiadomo jak długo błąkał się bez butów. Żadna pani opiekunka nie zwróciła uwagi, że dziecko sobie wyszło!!! Ostrzegam przed tym miejscem i proszę o udostępnienie tego posta - czytamy w dalszej części wpisu matki dziecka.

"Wielkie szczęście, że nic się dziecku nie stało" - piszą gorzowianie

Informacja o tym zdarzeniu szybko zaczęła rozprzestrzeniać się w sieci. Post udostępniło wielu gorzowian, a samo zdarzenie wywołało ogromne poruszenie.

- Szok. Człowiek myśli, że ma dziecko pod dobrą opieką, a okazuje się, że nie jest pod żadną! Dobrze, że dziecku nic się nie stało, szczęście w nieszczęściu - napisała pani Izabela. Do tego komentarza odnieśli się rodzice chłopca. - To nie tylko szok, kiedy myślisz, co mogło się stać z dzieckiem. Spotkał go pan, który jechał samochodem i to on zadzwonił na policję. Pani nawet nie zauważyła, że nie ma go w żłobku. Do tego wszystkiego dziecko jest autystyczne i nie mówi. Dziecko samo przeszło przez drogę i nie wiadomo, jak długo tak chodziło - czytamy.

Pani Katarzyna z kolei dodała, że sytuacja, która się wydarzyła, jest wielkim dramatem i nie rozumie, jak mogło dojść do takiego zaniedbania. Pani Kinga natomiast podkreśliła, że w tej placówce nigdy więcej nie oddałaby pod opiekę swojego dziecka.

Komentarzy w tym tonie są dziesiątki, jeśli nie setki. Pomiędzy wpisami w tym tonie pojawiają się też te, które pomimo całego zajścia bronią Klubu Dziecięcego Gumisie.

- Niestety lincz został wydany. Dziwi mnie to, bo Panie pomagają dzieciom i rodzicom, szczególnie w trudnych sytuacjach (...). Nie chciałbym się w niej znaleźć nieważne czy to minut 5, czy 50 (...) Finalnie to my rodzice zdecydujemy na podstawie zachowania Gumisiów i działań, które wdrożą co dalej. Na razie zaufanie jest dalej. Buduje się je latami a wyrozumiałość jest częścią tego procesu - napisał pan Patryk. O tym, że dotychczas Klub Dziecięcy Gumisie z Gorzowa dobrze sprawował opiekę nad dziećmi, wpisów pojawiło się jeszcze kilka.

Klub Dziecięcy Gumisie w Gorzowie odniósł się do sprawy

Jeszcze w środę w godzinach wieczornych na oficjalnym prodilu na Facebooku placówki pojawiło się oświadczenie. Natomiast dziś (w czwartek) udało nam się też bezpośrednio porozmawiać z właścicielką klubu.

- Wiadomo, że jest to nasza wina i nasze niedopilnowanie - powiedziała od razu na wstępie rozmowy z naszą dziennikarką Bożena Wiśniewska. Podkreśliła, że całe zajście wywołało szok również wśród personelu placówki. I dodała: - Cały czas nie możemy dojść do siebie po tym zdarzeniu, nieustannie o tym myślimy...

B. Wiśniewska powiedziała nam, że chłopiec sam przeskoczył przez bramkę. - Tego dnia mieliśmy Dzień Lata. Były rozstawione baseny i inne atrakcje. Gdy wynosiliśmy sprzęt tyłem, a mamy dodatkowe drzwi, pozostały one otwarte. W momencie przeposzczenia stolików z jednej sali do drugiej chłopiec wydostał się poza teren placówki - mówi właścicielka Klubu. Dodaje, że do zdarzenia musiało dojść po godz. 10.15. - Chłopiec zawsze wychodzi od nas o stałej porze o godz. 10.45, przychodzi do nas tylko na kilka godzin. Po godz. 10.00 szykujemy dzieci do pieluchowania, a o godz. 10.15 przebieramy dzieci. W tym samym czasie, gdy dzieci były przebierane, zaczęliśmy sprzątanie. To wtedy pozostały otwarte drugie drzwi... Tata przyszedł po chłopca o godz. 10.30. Wtedy zorientowaliśmy się, że go nie ma - opowiada nam B. Wiśniewska.

Bosego chłopca zauważył kierowca. Poszedł z chłopcem na plac zabaw

Chłopiec został zauważony w okolicy klubu przez mężczyznę. Ten nie mogąc porozumieć się z dzieckiem, poszedł z nim na plac, znajdujący się około 20 metrów od placówki wzywając odpowiednie służby - informuje w oświadczeniu Klub Dziecięcy Gumisie.

Właścicielka klubu przyznaje, że po opuszczeniu terenu placówki chłopiec sam pokonał jezdnię. - Mężczyzna, który zaopiekował się chłopcem, przedstawił nam i policji, co się stało. Zeznał, że zauważył, jak chłopiec przechodził boso na drugą stronę ulicy i to go zaniepokoiło. Poszedł za dzieckiem, na kolejnych pasach poszedł już tuż przy nim. Próbował nawiązać z nim kontakt. Chłopiec złapał go za rękę i przyprowadził na plac zabaw, na który zawsze razem chodzimy - mówi B. Wiśniewska. Wyjaśnia też, że dziecko było bose, ponieważ obuwie dzieciom zakładają rodzice wtedy, gdy je odbierają.

Klub zmieni procedury. Jakie będą inne konsekwencje tego zdarzenia?

Klub Dziecięcy Gumisie uznał, że "ten nieszczęśliwy wypadek w pracy stanowi nauczkę i zobowiązanie do zwiększenia procedur bezpieczeństwa". - Zostanie z pracownikami przeprowadzone szkolenie w zakresie poprawy bezpieczeństwa oraz zainstalowany zostanie monitoring wizyjny, aby nie dopuścić do podobnych incydentów na przyszłość - napisała właścicelka klubu w oświadczeniu.

W dalszej części oświadczenia Bożena Wiśniewska podkreśla, że jej placówka zrobi wszystko, co w jej mocy, aby w przyszłości nigdy więcej nie doszło do podobnego zdarzenia. - Nie uchylamy się również od poniesienia konsekwencji w związku z dzisiejszym zdarzeniem - napisała właścicielka klubu. Zapytaliśmy ją również sami o to, jakie to będą konsekwencje. - Na ten moment nie wiem dokładnie, wciąż jesteśmy w szoku całym tym zajściem, trudno jest mi powiedzieć. Z pewnością przejdziemy kontrole, a wszystkie organy o zajściu zostały powiadomione. Z mojej strony konsekwencje wyciągnę, natomiast nie dojdzie do zwolnień wśród pracowników. Mama chłopca powiedziała mi, że spotkamy się w sądzie. Jesteśmy w pełni gotowi ponieść konsekwencje tego zdarzenia. Raz jeszcze tylko dodam, że poczuwamy się do winy i z całego serca przepraszamy przede wszystkim rodziców chłopca, ale też pozostałych rodziców naszych podopiecznych - powiedziała B. Wiśniewska.

Z rodzicami chłopca nie udało nam się skontaktować. Ustaliśmy, że dzień po zajściu zrezygnowali z opieki placówki.

PRZECZYTAJ TEŻ:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska