MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dzień z życia

Urszula
Teraz, kiedy obudziłam się z dziwnego półsnu, zaczęłam się zastanawiać, czy dobrze zrobiłam.

Zawsze słyszy się, że to pożegnania są trudne, ale to nieprawda, o wiele cięższe są powroty. Moje pożegnanie z Gorzowem nie było trudne. Wyjechałam dawno, z jednym plecakiem opuściłam miejsce urodzenia, dzieciństwa, dorastania.

Nikt nie żegnał mnie na dworcu, obyło się bez uścisków i życzeń powodzenia. Nie wytworzyły się tu żadne więzi, a pewne ich namiastki, które zawiązały się między mną a kilkoma osobami, były na tyle słabe, że chciałam je zerwać jednym zdecydowanym ruchem i co najgorsze mogłam to zrobić bez żalu. Wiedziałam, że nie będę za nimi tęsknić ani że im nie będzie mnie brakować. Były na chwile, dla zajęcia czasu. Przyjaźń bez rozmów, seks bez miłości.

Któregoś dnia po prostu się spakowałam i poszłam na dworzec. Nie mając nic własnego i nie będąc za nic, poza sobą odpowiedzialna, czułam się wolna. Kiedy wszystko co się ma da zmieścić się w rękach można dowolnie zmieniać miejsce zamieszkania, kiedy tylko przyjdzie ochota. Samotność, odkąd pamiętam, była dla mnie stanem naturalnym, nigdy nie miałam ochoty zapuścić korzeni, bo wiem, że szybko chciałabym je wyrwać, a to boli. Dlatego boję się nawet kupić sobie psa, bo nie chcę patrzeć potem na jego śmierć, cierpieć i tęsknić. Jak potem miałabym go zastąpić jakimś innym?

Czy to byłaby zdrada? Czy w takim razie uczucia są coś warte, skoro ich obiekty możemy sobie dowolnie zmieniać i zastępować? Wolę ich nie mieć. Uczuć i obiektów. Wyzbyłam się pragnień, uczuć, jestem obojętna i spokojna, żaden podmuch wiatru nie jest w stanie mną zachwiać. Nie ma wzlotów ani upadków. Może więc jestem szczęśliwa, tylko jest to inna, specyficzna odmiana szczęścia? Coś takiego trudno ludziom zrozumieć, nie staram się więc tłumaczyć.

Po wyjeździe z Gorzowa nie zawiązałam z nikim nawet nici porozumienia, nie mówiąc już o bliskości. Gdy chciałam z kimś porozmawiać, wybierałam barmana lub fryzjera. Płacą im przecież za spełnianie tej, prawie kapłańskiej posługi wysłuchiwania tych, którzy raz na jakiś czas potrzebują odrzucić swoją samotność, by potem znów rzucić się jej w objęcia.

Pociąg zatrzymał się na stacji. Wysiadłam. Gorzowski dworzec nie zmienił się prawie wcale, mimo upływu lat. Marzyłam by jak najszybciej znaleźć się w hotelu i odpocząć. Wielki czarny pies obszczekał mnie, gdy tylko opuściłam dworzec. Szłam wolno, rozglądając się. Miałam dziwne uczucie, że czas cofnął się o wiele lat, a ja idę w złym kierunku. W stojącym nieopodal budynku zauważyłam prowadzące poniżej poziomu chodnika schodki. Zaciekawiona spojrzałam w tamtym kierunku. HADES CLUB. Brzmi zachęcająco, pomyślałam.

Zawsze uważałam, że piekło mieści się gdzieś w granicach administracyjnych Gorzowa. Po chwili byłam już w środku. Półmrok, oprawione w ramy plakaty na ścianach, na wprost wejścia maszyna typu "jednoręki bandyta", po prawej bar, a z lewej strony parę schodków, które prowadziły do przedzielonej na trzy części salki, na końcu której stał stół bilardowy. Lokal był prawie pusty, na jednej z kanap siedziało tylko dwóch facetów, którzy mówili o jakieś potyczce z policją, jednocześnie wzbogacając swoją wypowiedź o mocno współczesną łacinę i gestykulację, której nie powstydziłby się rodowity Włoch.

Opowieść musiała być wyjątkowo zabawna i wciągająca, bo waleczni panowie byli nią całkowicie pochłonięci i co jakiś czas wybuchali śmiechem, ryzykując udławienie się piwem lub papierosowym dymem. Miejsce miało klimat, a stojąca za barem kobieta sprawiła na mnie wrażenie osoby, z którą można porozmawiać o tym jak żyć i umierać.

-Piwo duże, lane - zamówiłam automatycznie.
Kobieta podała mi piwo i popielniczkę. Bardzo chciało mi się palić, czułam, że głód nikotynowy wyżera mi wnętrzności. Z przyjemnością zaciągnęłam się mocnym papierosem i wypiłam trochę piwa. Barmanka spoglądała na mnie ciekawie, pewnie zastanawiała się, czemu wciąż stoję przy barze.

-Czy, ... czy jest pani teraz bardzo zajęta? - zapytałam niezręcznie.
Barmanka odłożyła kolorowe pismo, które przed chwilą wzięła do ręki i zapytała, o co chodzi.

-Chciałabym z panią chwilę porozmawiać, zaraz jak panią zobaczyłam, to pomyślałam, że chciałabym z panią porozmawiać, ale nie wiem, czy pani ma ochotę... Czy ma pani czas... Bo ja, bo nie mam z kim... - wypaliłam jednym tchem, zaskoczona własną nerwowością.
-O czym chce pani porozmawiać?

Nie wiedziałam, jak zacząć. Powiedziałam barmance o wszystkim, streściłam w paru zdaniach swoje życie. Podświadomie czułam, że mnie rozumie i nie ocenia.
-W takim razie dlaczego pani wróciła? - zapytała po dłuższym milczeniu.
-Dowiedziałam się niedawno, że jeden z moich znajomych stąd, zmarł. Chorował od dłuższego czasu, nie wiem na co, wcześniej nie wiedziałam, że coś mu jest - zatrzymałam się na chwilę.

- Pomyślałam, że powinnam przyjechać, chociaż na pogrzeb. Nigdy mi go nie brakowało, nie myślałam o nim. Chyba robię się sentymentalna. Kiedy się dowiedziałam, po raz pierwszy zaczęłam się zastanawiać, czy nie wrócić, chociaż na chwilę. Zaczęłam wątpić w swoją decyzję. Chciałam jeszcze raz zobaczyć to, przed czym uciekłam.

-Kiedy pogrzeb?
Odpaliłam kolejnego papierosa, napiłam się.

-Nie idę. Kiedy wysiadłam, zdałam sobie sprawę, że nie można tak zwyczajnie wrócić, że nawet jeśli coś straciłam, to i tak już tego nie odzyskam. Miało nie być pożegnań i nie będzie - powiedziałam najbardziej zdecydowanym tonem, na jaki mogłam się zdobyć. - Wracam. Nie. Nie wracam, żeby wrócić, trzeba mieć do czego. Wyjeżdżam znowu. Ale mimo wszystko cieszę się, że przyjechałam, teraz już na pewno wiem, że nie istnieje coś takiego jak powrót do przeszłości, nie da się naprawić starych błędów.

-Nie wiem co mam pani powiedzieć - barmanka wyraźnie chciała mnie pocieszyć, ale nie miała odwagi powiedzieć, że "wszystko będzie dobrze".

-Nic pani nie musi mówić. Dziękuję, za rozmowę. Idę na dworzec. Do widzenia
Barmanka nie odpowiedziała, stała zamyślona. Odstawiłam pusty kufel na bar i wyszłam. Oślepiło mnie światło. Szłam w kierunku dworca. Ciekawe, czy jeszcze kiedyś zapragnę wrócić, pomyślałam.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska