Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziś mijają trzy lata od pożaru katedry w Gorzowie. Przypominamy tamten dzień i niesamowite emocje gorzowian, w tym nas, dziennikarzy GL

Zbigniew Borek
Zbigniew Borek
Pożar katedry w Gorzowie
Pożar katedry w Gorzowie Tomasz Rusek
Do soboty pożar katedry robił u nas za abstrakcję. Jak dzieciaki pytały o deadline’y (godziny zamykania gazety), to się puentowało: no chyba żeby się katedra paliła - tak zaczynał się nasz tekst "Katedra się pali, czyli z takich rzeczy się nie żartuje" o dramatycznym pożarze katedry i towarzyszących mu emocjach wszystkich gorzowian, w tym nas, dziennikarzy GL.

Mianownik: pożar katedry.
Dopełniacz: pożaru katedry.
Celownik: pożarowi katedry.
Biernik: pożar katedry.
Narzędnik: pożarem katedry.
Miejscownik: o pożarze katedry.
Wołacz: pożar katedry!
Ludzie odmieniają go przez wszystkie przypadki.
My w redakcji też.

Spektakl w błękicie

Sobota, 18.28. Idę Hawelańską na Stary Rynek. Są Dni Miasta, 760. urodziny Gorzowa. Za chwilę przy katedrze będzie spektakl „In blue”. Po naszemu: w błękicie. - Błękit lekkopółśredni - gromię wzrokiem deszczowe chmury. I wtedy widzę: wąż jasnego dymu zawija się wokół wieży. - Ki diabeł?! - myślę, a instynkt dziennikarza już mi wyciąga z kieszeni komórkę. Nagrywam z łapami nad głową (zaraz tysiące ludzi zrobi to samo), idąc do głównego skrzyżowania. Ludzie patrzą, co tu gość kręci, jak katedra stoi jak stała od 700 lat?! - Atrakcja na Dni Gorzowa? - na widok dymu rozmawia ktoś za moimi plecami. Odpowiadam w duszy: „Nikt nie wymyśliłby takiej atrakcji w wieży pełnej drewna (- Tam jest pół lasu - powie regionalista Robert Piotrowski Tomkowi Ruskowi). To pożar!”.

- To pożar! -kobieta powtarza po mnie, ale już głośno. - Katedra się pali! Jezu!...

Już słychać pierwsze syreny wozów straży i policji. Dzwonię do dyżurnego online’u, zaczynam, że to nie żart. Żartował to sobie Jarek Miłkowski w piątek: - A jakby się katedra paliła?! - pytał dyżurnego, gdy ten za długo nie odbierał telefonu. Do soboty pożar katedry robił w redakcji za pełnokrwistą abstrakcję. Jak wycieczki ze szkół pytały o deadline’y (godziny zamykania gazety), to się puentowało: No chyba żeby się katedra paliła.
Bo katedra nie miała się prawa palić.

Zenon Szydłowski, kościelny od wieków, stoi na ulicy i głośno poświadcza własnym oczom: Katedra się pali!

- Taaa, pożar katedry - odpowiada Pikul (znany jako Jakub Pikulik). Mnie się wydaje, że jemu się wydaje, że to żart. Później mi powie, że od razu poznał, że nie. Po głosie. Później sprawdzę: strażacy dostali sygnał o 18.28. Pikul ode mnie o 18.29. - Niesamowite! Niebywałe! Niemożliwe! Nie do uwierzenia! - powtarzają ludzie, gdy staję naprzeciwko katedry. U góry już nie wąż dymu, ale całe ich kłębowiska wyrywają się spod hełmu wieży, wyślizgują z każdej szpary. Po kilkunastu minutach strzela język ognia. Z prawej. Z lewej. Z przodu. Z tyłu. Na zmiany. Syczą, jakby ktoś ci spawał koło ucha. 30-40 metrów niżej faluje morze komórek. Ludzie odmieniają przez przypadki: Katedra się pali!

Pierwszy news na gazetalubuska.pl pokazuje się o 18.40 (będzie aktualizowany 132 razy), z podpiętą galerię fotek z komórek mojej i Oli Szymańskiej (szła na kawę z Anką Rimke). Przez następnych 30 minut Pikul przyjmie na klatę tyle informacji, że komórka mu siądzie. -Jeszcze cię takiego nie widziałam - powie mu godzinę później żona Paulina, gdy wróci po pracy do domu, a on jej nie zauważy. Przy kompie dołącza do niego Henia Bednarska, do mnie na ulicy kolejni nasi dziennikarze. Anka jest na urlopie bezpłatnym, ale pomaga Oli.

- Katedra się pali! - Zenon Szydłowski, kościelny od wieków, poświadcza własnym oczom, gdy Ola obok robi zdjęcia wieży. Z amfiteatru przybiega Aśka Leśnicka. Jest ledwo po maturze, u nas parę tygodni, ale hasło „Katedra się pali!” wystarczyło. - Jezu, nasza katedra się pali! - starsza pani na czwartym piętrze bloku na rogu Sikorskiego i Chrobrego stoi jak zahipnotyzowana. Wpuszcza jednak Aśkę, żeby zrobiła film z jej balkonu.

- Tomek, katedra się pali! - o 18.37 Jagoda wybudza z drzemki Ruskiego (w gazecie udaje Tomasza Ruska). - Dobra, dobra! - odwraca się ten na drugi bok. Jego dziewczyna Jagoda nie ustępuje i Ruski wkrótce słucha Wacława Marcińczyka przy katedrze: Ja pierniczę! Jak mi córka powiedziała: „Tata, katedra się pali”, to ją zrugałem, że z takich rzeczy się nie żartuje. Ale patrzę: pali się! Złapałem telefon i obdzwoniłem rodzinę: brata, siostry, kuzynów.

Na ulicach są starsi i młodsi. Rodzice z dziećmi. Dziadkowie z wnukami. Niektórzy się modlą. W głos. Bez głosu. Palcami po paciorkach różańca. My kursujemy: do redakcji (zrzucić materiały), na ulicę (zebrać materiały), do redakcji (zrzucić), na ulicę (zebrać), do redakcji, na ulicę... Tak powstanie dziesiątki tekstów, kilkadziesiąt filmów (23 do niedzielnego południa, późniejszych nikt nie policzył) i tysiące zdjęć. Przeczesujemy net. Znajdujemy pierwsze zdjęcia z wnętrza (nas nie wpuszczają). Namierzamy właściciela. Dostajemy zgodę i na długo przed tym, jak swoje rozsyła dziennikarzom oficer prasowy straży, pokazujemy na gazecielubuskiej.pl nartostrady piany gaśniczej wijące się wśród kolumn gotyku. Noc z soboty na niedzielę dzielimy na dyżury, żeby ciągle ktoś był : i przy katedrze, i przy kompie. Jako ludzie na ulicy, tako i my boimy się, że wieża runie.

Ojcowie chrzestni

- Gdzie jesteś?
- Nad jeziorem.
- To bierz drona i jedź do Gorzowa! Katedra się pali!
- Ale... jakiego drona?

To mój telefon z 19.18. Minutę później dzwonię pod właściwy numer. Nasz współpracownik Łukasz Alberski odbiera ze szczytu schodów donikąd. - Jeden lot już wykonałem, ale musiałem przerwać. Pada deszcz i nie chcę, żeby komuś dron spadł na głowę - rzuca krótko.

Jezu, jakie kozaki z tych strażaków, co kopułę obcinali! - opowiada Ruski, gdy ogląda film Łukasza. Katedra wygląda na nim jak chory po trepanacji czaszki. - Jakbym nawet wlazł do tego kosza, to u góry narobiłbym w gacie. A tam strażak z tego dyndającego kosza przeszedł na kopułę i sprawdzał ją krok po kroku!

Nie trzeba słów, wszyscy czujemy to przez skórę: strażacy są bohaterami. Jedni leją wodę i pianę z podnośników, żeby gasić pożar i schłodzić rozżarzoną kopułę. Drudzy próbują się dobrać do ognia od środka. Co kilka, kilkanaście minut wchodzi na zmianę po sześć osób, z kamerami termowizyjnymi, bo widoczność jest zerowa. O 1 w nocy pożar opanowali. 11 godzin później na błoniach nad Wartą modli się za nich 3 tysiące ludzi. - Katedra została zanurzona w wodzie. Otrzymała jakby chrzest ratujący ją przed śmiercią. I to dosłownie - mówi do tłumu wiernych ksiądz Tadeusz Lityński, biskup ordynariusz naszej diecezji.

Kto chrzcił, wiadomo.

W sobotę o 22.54 mam chwilę oddechu. Sprawdzam, do kogo zadzwoniłem, szukając Łukasza. Okazuje się, że do Tomasza Zgirskiego (czujecie tę zbieżność nazwisk: Zgirski - Alberski? Bo ja teraz nie). Młodszy inspektor Tomasz Zgirski to szef policji w Strzelcach.

To nie żart

Jarek Miłkowski ma weekendowy dyżur. Wychodzi z redakcji w Parku 111, rzut kamieniem od katedry. Dzwoni mu telefon, a tam ja. - Co się pali?! - nie dowierza.

- Myślałem, że nagle wyskoczysz zza ściany zadowolony, że ci się żart udał - opowie Jarek cztery dni później. Teraz pędzi na skrzyżowanie. Od strony mostu Staromiejskiego biegnie policjant. Kierował ruchem na moście: z okazji Dni Gorzowa są objazdy. Podeszła do niego pani i powiedziała. Ruszył, krzycząc przez radio do swoich:

- Katedra się pali! To nie żart!

Jest sobota, 18.29, może 18.30.

Od redakcji:
"Katedra się pali, czyli z takich rzeczy nigdy się nie żartuje" był jednym z czterech artykułów, za które Zbigniew Borek został nagrodzony Lubuskim Wawrzynem Dziennikarskim 2017.

Wchodzimy do katedry rok po pożarze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska