Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziwna to sprawa z tą sarną...

Filip Pobihuszka 68 387 52 87 [email protected]
Spotkałem w lesie sarnę, wyglądała, jakby była "na dużym haju” - opowiada nasz Czytelnik.
Spotkałem w lesie sarnę, wyglądała, jakby była "na dużym haju” - opowiada nasz Czytelnik. sxc.hu
- Spotkałem w lesie sarnę, wyglądała, jakby była "na dużym haju" - opowiada nasz Czytelnik. - Zawiadomiłem policję, policja koło łowieckie, a o powiatowym weterynarzu wszyscy zapomnieli. W międzyczasie sarna zdechła...

- W ubiegły czwartek pojechałem z psem za miasto, żeby się wybiegał - opowiada Wojciech Żurowski z Kożuchowa. - Nagle pies poszedł w krzaki, a za chwilę wyszedł w towarzystwie... sarny. Nie gonił jej. Szli razem, obok siebie. Sytuacja wydała mi się co najmniej dziwna... - opowiada.

- Zamknąłem psa w samochodzie i wróciłem do sarny - relacjonuje dalej Czytelnik. - Podchodzę coraz bliżej, a ona nic. Siedzi i patrzy tymi wielkimi smutnymi oczami. Wzrok miała taki, jakby była "na jakimś haju". Podchodzę jeszcze bliżej, ona dalej nic. Zachowywała się tak, jakby była oswojona. Obejrzałem ją ostrożnie, czy nie jest ranna lub postrzelona. Nic z tych rzeczy... Z zewnątrz wyglądała OK - mówi nasz Czytelnik.

Po powrocie do domu, pan Wojciech zadzwonił na policję. Dyżurny, który odebrał zgłoszenie, obiecał zająć się sprawą.

Następnego dnia W. Żurowski wrócił tam, gdzie spotkał dzikie zwierzę. Znalazł sarnę, ale niestety już martwą. - Przyprószyło ją śniegiem, nie widziałem żadnych obcych śladów. Nikogo tam nie było, jestem tego pewien - opowiada pan Wojciech. - Zadzwoniłem więc na policję, chcąc sprawdzić, czy sprawa nabrała jakiegoś biegu po moim wcześniejszym telefonie. Zastępca komendanta poinformował mnie, że dyżurny zgłosił sprawę łowczemu z koła łowieckiego "Tur", a ten z kolei obiecał zająć się sprawą, jak to nazwał, "kompleksowo" - opowiada.

My też zadzwoniliśmy na policję. Rzecznik nowosolskich mundurowych, Katarzyna Wąsowicz potwierdziła, że sprawa została przekazana łowczemu.

Udało nam się też zdobyć kilka numerów telefonów do członków koła. - Mieliśmy niedawno zgłoszenie o potrąconej sarnie, ale w okolicach Mirocina. Tam na miejscu była policja i weterynarz - mówi Paweł Kowalewicz. - O tej sprawie po raz pierwszy słyszę - dodaje.

Dzwonimy znów, tym razem do Edwarda Grześkowiaka, który o sprawie również słyszy pierwszy raz. - Prawdopodobnie to zwierzę ktoś potrącił. Właśnie tak się ono zachowuje po takich zdarzeniu - tłumaczy. On także słyszał jedynie o zajściu spod Mirocina. Kto mógł odebrać telefon od dyżurnego policji, tego niestety nie wie.

Pytamy więc, jak ma się zachować ktoś, kto spotka sarnę lub inne dzikie zwierzę w tak podejrzanym stanie. - Jeśli jest już martwa, na pewno nie można jej ot tak po prostu zakopać. Musi być przebadana. Zwłaszcza, jeśli żyje i zachowuje się dziwnie, a żadnych śladów pokolizyjnych nie widać - tłumaczy E. Grześkowiak. - Druga ważna sprawa, za sarnę odpowiada właściciel terenu, na którym się ona znajduje. To może być zarządca drogi, nadleśnictwo albo gmina. W tej sytuacji telefon na policję powinien wystarczyć. Oni decydują, co dalej, powiadamiają weterynarza, który zwierzę bada czy usypia - wyjaśnia.

- Policjant może w ostateczności taką sarnę odstrzelić, prawo mu na to zezwala. Jeśli robimy to my, to na zasadzie przysługi, bo teoretycznie nie musimy jechać do takiego zdarzenia - dodaje E. Grześkowiak.
O sarnie spod Kożuchowa powiadomiliśmy też Józefa Malskiego, powiatowego lekarza weterynarii. - Dziwna to sprawa - komentuje. - Zawsze jestem informowany o takich sytuacjach - mówi. - Jeśli o sprawie został poinformowany łowczy z koła, to w takim razie zadzwonię do nich i spróbuję sprawę wyjaśnić - deklaruje. - Co do tej sarny, to faktycznie mogła być w szoku po zderzeniu z pojazdem - tłumaczy. - Bo wścieklizny na naszym terenie nie ma już od 2005 r., ale oczywiście na wszelki wypadek badamy wszystkie podejrzane sztuki - dodaje.

Na koniec zadzwoniliśmy jeszcze raz do W. Żurowskiego, który obiecał, że skontaktuje się z lekarzem J. Malskim i w razie potrzeby wskaże miejsce, gdzie znalazł dzikie zwierzę. - Byłem tam w niedzielę. Sarna dalej leżała - mówi.
Do tematu wrócimy.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska