Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Enea oskarżyła pana Józefa o kradzież prądu

Filip Pobihuszka 68 387 52 87 [email protected]
Lata walki z energetyką pan Józef ma dokładnie udokumentowane.
Lata walki z energetyką pan Józef ma dokładnie udokumentowane. Filip Pobihuszka
Enea oskarża 78-letniego Józefa Stojanowskiego z Przyborowa o manipulowanie przy liczniku, kradzież prądu i wystawia rachunek na ponad 4 tys. zł. Ten kategorycznie zaprzecza, twierdząc, że padł ofiarą spisku.

Odbiorców energii elektrycznej, którzy latami procesują się w sądach z firmą Enea jest w naszym kraju mnóstwo. Problem rzekomych kradzieży prądu poruszany był niejednokrotnie zarówno w mediach lokalnych i jak i ogólnopolskich.

Scenariusz wydarzeń za każdym razem wygląda podobnie: w mieszkaniu danej osoby zjawiają się kontrolerzy z energetyki i po krótkich oględzinach licznika stwierdzają naruszenie plomb. To daje im podstawy do wysnucia podejrzeń, jakoby ów kontrolowany odbiorca manipulował przy wskazaniach licznika, a tym samym kradł prąd.

Później zaczynają sypać się pisma straszące ogromnymi rachunkami i podaniem do sądu. Z drugiej strony mamy niekończące się odwołania i apelacje.

Do grona ludzi walczących z Eneą dołączył 78-letni mieszkaniec Przyborowa, pan Józef Stojanowski, którego energetyka również oskarżyła o kradzież prądu i ingerencję w licznik. Wszystko zaczęło się dokładnie 26 maja 2009 roku. - To było dokładnie o 10.50 - opowiada pan Józef. - Przyszli do mnie inspektorzy, przedstawili się, pokazali legitymacje i poinformowali mnie, że chcą dojść do licznika - mówi. - Licznik mam na poddaszu, więc wskazałem im drogę, a sam zostałem na dole by zamknąć drzwi do domu. Po chwili wszedłem za nimi - opowiada J. Stojanowski.

Gdy tylko pan Józef pojawił się na poddaszu, jeden z kontrolerów zaczął mówić o tym, że plomby legalizacyjne są uszkodzone. - Twierdził, że wyglądają tak, jakby były rozginane i zaginane - mówi. - Zaprzeczyłem! Powiedziałem, że to nieprawda! - emocjonuje się pan Józef. - Na dodatek nie pokazali mi tego, choć stanowczo się domagałem - dodaje.

Jak podkreśla J. Stojanowski, inspektorzy zdemontowali cały licznik i zapakowali do worka by wysłać go do ekspertyzy. - Później dostałem pocztą rachunek na 4.116 złotych i 73 grosze - mówi nasz Czytelnik.
Jaki był wynik ekspertyzy? Co zeznali w sądzie kontrolerzy, którzy odwiedzili pana Józefa w maju 2009 roku? Tego wszystkiego i nie tylko, dowiesz się z sobotniego "Tygodnika Nowej Soli".

Baza firm z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska