MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Eventy, czyli jak sprzedać mocne wrażenia

Stefan Cieśla
Panie i panowie z jednej z gorzowskich firm komputery zastąpili pistoletami na kolorowe kulki, a garsonki i garnitury specjalnymi strojami ochronnymi. W paintballową wojnę bawili się jak dzieci.
Panie i panowie z jednej z gorzowskich firm komputery zastąpili pistoletami na kolorowe kulki, a garsonki i garnitury specjalnymi strojami ochronnymi. W paintballową wojnę bawili się jak dzieci. fot. Piotr Korsak
Festyny z szaleństwami, bale w pałacu w stylu lat 20., paintballowe wojny - takie rozrywki organizują Danuta i Piotr Korsakowie z Gorzowa Wlkp.

- Jest w narodzie tendencja do zabaw, szaleństw, festynów. Firmy mają fundusze socjalne na takie wydatki i gotowe są zapłacić dużo, aby na imprezie integracyjnej dostarczyć pracownikom niezapomnianych wrażeń - zapewnia D. Korsak.

Ich rodzinna firma Event ma już wieloletnią tradycję, ale kiedyś koncentrowała się na zabawianiu dzieci. Od kilku lat zabawia także dorosłych, na świętach miast i gmin, jubileuszach firm czy firmowych konferencjach i szkoleniach.

Mocne eventy

Moda na takie wydarzenia przyszła do nas z zachodu, wraz z pojawieniem się przedstawicielstw zachodnich firm. Dawne jubileuszowe akademie z tzw. częścią artystyczną i potem popijawą, zamieniły się w wyszukane i eleganckie eventy. A wczasy pracownicze w zakładowych ośrodkach, z wieczorkami zapoznawczo-rozpoznawczymi, zastąpiły tzw. imprezy integracyjne, na których ludzie mogą się lepiej poznać i zaprzyjaźnić na zwariowanych nawet grach i zabawach.

.

- Mamy w ofercie wszystko, obozy survivalowe w dzikim terenie, wojny paintballowe na poligonie w Wędrzynie, skoki na bungy, nurkowanie, przeloty balonem. Albo eleganckie bale w pałacu, kameralne koncerty, wieczory cygańskie czy wreszcie zabawę w stylu PRL i Misia, z piciem z musztardówek, kufajkami i czapkami-uszankami - mówi P. Korsak.

Właściciele firmy organizują wszystko sami. D. Korsak jest menedżerem sportu. Do większych imprez angażują na zlecenie studentów czy aktorów, a także instruktorów od nurkowania lub alpinistyki. - Chodzi o to, aby każda taka ekstremalna zabawa była maksymalnie bezpieczna. Nie ma dla nas lepszej reklamy od zadowolonych z przeżycia mocnych wrażeń klientów - twierdzi D. Korsak.

Da się żyć

Uczestników eventów nie tylko zabawiają, ale i karmią. - Oferujemy catering, nawet na festyn dla dwóch tysięcy ludzi. Na poligon czy do lasu jesteśmy w stanie przywieźć stoły, sztućce i jedzenie, od kaszanki po kawior. Także przenośne toalety - zapewniają właściciele firmy. O finansach nie chcą za wiele mówić.

- Każda impreza jest kalkulowana indywidualnie. Ceny mamy konkurencyjne, marża nie jest za wysoka, bo mamy dużo własnego sprzętu. Jedne firmy są bogate, inne mniej, dlatego zyski bywają różne. Są imprezy bardzo rentowne, ale i takie, że zarobek starcza na garść śliwek. Ale da się z tego żyć - zapewniają Korsakowie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska