Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Firma nie płaci pensji, kierowcy idą do sądu

Krzysztof Kołodziejczyk
Bogusław Ryba, kierowca z Lubska, czuje się oszukany i chce oddać sprawę do sądu. - Podeszli mnie i przekonali do wstecznego rozwiązania umowy - mówi.
Bogusław Ryba, kierowca z Lubska, czuje się oszukany i chce oddać sprawę do sądu. - Podeszli mnie i przekonali do wstecznego rozwiązania umowy - mówi. fot. Ryszard Poprawski
Około 100 pracowników firmy transportowej z Zielonej Góry nie dostaje wypłat. Niektórzy nawet od listopada. A są tacy, którym spółka zalega po 10 tys. zł. Odzyskanie pieniędzy jest trudne, bo dłużnika przejął tajemniczy przewoźnik z Warszawy.

Tomasz Piwko z Krosna Odrz. zatrudnił się w firmie 3J w październiku. Bezstresowo udało mu się popracować miesiąc. W listopadzie nie dostał już pensji. Zator płacowy trwa czwarty miesiąc. - Najgorsze były święta - przyznaje Piwko, któremu spółka zalega 6 tys. zł. W takiej samej sytuacji jest około 100 innych kierowców.

"Miś" pisze o masakrze
Od czterech miesięcy siedziba firmy 3J przeżywa istne oblężenie. Kierowcy przychodzą osobiście albo dzwonią. - I ciągle słyszymy to samo: "nie ma pieniędzy, poczekajcie do końca tygodnia". A ja tych końców tygodnia przeżyłem już mnóstwo - opowiada Piwko.

Pracownicy porozumiewają się również z internecie. Na specjalnym forum nastroje panują minorowe. - Kasy nie będzie. Roboty nie będzie. Masakra - pisze "Miś".

- Firma chyba definitywnie padła. Zalega z wypłatami, zaległości sięgają u niektórych nawet listopada. Nie ma kasy na paliwo, autostrady, nie było nawet na to, by wysłać busa po ludzi - wtóruje mu "Buba".

Ustaliliśmy, że firma 3J nie upadła. Pod koniec grudnia przejął ją Renloger, inny przewoźnik z Warszawy. Wczoraj nie udało nam się skontaktować z właścicielami żadnej z firm. W internetowym wyciągu z KRS pod nazwą Renloger dowiadujemy się, że spółka została zarejestrowana w Warszawie, a prezesem jest Riad Bekkar. Żadnej strony internetowej ani numerów telefonów.

PIP radzi iść do sądu

Renloger namawia również pracowników do wstecznego rozwiązywania umów. Tak było w przypadku Bogusława Ryby z Lubska. - Na początku lutego powiedzieli mi, że przechodzę do nowej firmy i muszę podpisać papiery. Kiedy po tygodniu wróciłem po nową umowę, dowiedziałem się, że nie dostanę, bo przecież podpisałem, że od grudnia już tu nie pracuję. Oszukali mnie! - denerwuje się Ryba, któremu firma zalega ponad 5 tys. zł. - Zarejestrowałem się w urzędzie pracy, ale przez trzy miesiące będę bez zasiłku, bo rozwiązanie było za porozumieniem stron.

W zielonogórskim biurze firmy przy ul. Dekoracyjnej nie zastaliśmy nikogo z kierownictwa. Pracownicy przy nas telefonowali do szefa. Zapowiedział, że nie będzie z nami rozmawiał.
O sprawie wie Państwowa Inspekcja Pracy, ale przyznaje, że niewiele może. - Poprzednia firma wyrejestrowała zatrudnionych i z punktu widzenia prawa nie jest już pracodawcą. Ci, którzy zostali przejęci przez nową firmę, pieniędzy powinni domagać się właśnie od niej, a zwolnieni powinni iść do sądu. Nie należy też podpisywać dokumentów ze wsteczną datą - radzi Andrzej Machnowski, z-ca okręgowego inspektora pracy.

W sądzie jest już pierwszy pozew w tej sprawie, inni kierowcy chcą zrobić podobnie. - Obiecali mi, że do wtorku wszystko uregulują, jeśli nie, też idę do sądu. Mój prawnik twierdzi, że firma Renloger przejęła wszystkie długi 3J - mówi Dawid, który czeka na 4 tys. zł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska