Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gaz czuli w całej wsi!

Marta Szkudlarek
Trwa akcja. Pracownicy próbują odkopać rurę, która tkwi w błocie. - Zbyt duże ciśnienie - mówi Grzegorz Popek.
Trwa akcja. Pracownicy próbują odkopać rurę, która tkwi w błocie. - Zbyt duże ciśnienie - mówi Grzegorz Popek. fot. Tomasz Gawałkiewicz
Piątek, ul. Strumykowa w Nowym Kisielinie zamknięta. Policja wprowadza ruch wahadłowy. - To moi chłopcy spowodowali awarię - przyznaje się kierownik.

Na początku wsi ani jednej żywej duszy. Wjeżdżając w głąb, widzimy ludzi stojących przy ogrodzeniach swych domostw. Pytamy, co się dzieje: - Nie wiadomo, coś z gazem się stało i nie wiemy, co mamy robić. Policja zatrzymuje samochody, a my patrzymy - mówią zdenerwowani.

Dojeżdżamy do ul. Strumykowej, to tam w ogródku jednej z mieszkanek wystrzelił w górę gaz. - Cały snop, na wysokość latarni - mówi pan Przemysław (nie chce podać nazwiska). - Wyszedłem zobaczyć, co się dzieje, bo wnuk wołał, że straż jedzie. A potem jak pisałem, zgasło światło, po prostu wyłączyli prąd - opowiada jeden z mieszkańców Henryk Fiszer.

Zahaczyli zębami

- Pracownik obsługujący koparkę zahaczył jej zębami i spowodował dziurę. To straszne, bo kończyliśmy pracę na tym odcinku, zasypywaliśmy rów piachem, a poza tym piątek, popołudnie - wzdycha kierownik Grzegorz Popek z Przedsiębiorstwa Robót Sanitarnych EKO R. Rygowski.

Rurę uszkodzono po 15.00. Zaraz na miejsce przyjechały wozy strażackie, policja, a po jakimś czasie dojechało pogotowie gazowe. Gaz ulatniał się po wsi przez całą godzinę, ponieważ pogotowie gazowe nie mogło znaleźć zaworu.

Chcemy do domu

Duży problem mieli mieszkańcy Droszkowa, którzy chcieli dojść do domu. Strażacy nie przepuszczali nikogo w okolice miejsca wypadku. - Chciałem tylko przejść bokiem, bo innej drogi nie ma, ale nie chcą mnie przepuścić - mówi Stanisław Struś z Droszkowa. Swój problem rozwiązał Mieczysław Chmoro: - Zadzwoniłem do żony i poprosiłem, żeby po mnie przyjechała, bo nie ma dojścia. Telefonu użyczył mi jeden ze strażaków. - Zostawiłam samochód przy sklepie, bo nie mogłam przejechać, a teraz biegnę do domu - mówi Halina Kowalska, mieszkająca przy ul. Podgórnej.

- Akcja zakończyła się po 2,5 godzinie pracy, w ciężkich warunkach pogodowych. Koparka grzęzła w błocie, ale sytuację opanowano, gaz zakręcono, chociaż były problemy z dokopaniem się do rury - informuje dyżurny Komendy Miejskiej Straży Pożarnej Robert Boczek.

Duże ciśnienie

- Rura powinna być umieszczona pod ziemią na głębokość około 0,8-1 metra. Ale jak jest duże ciśnienie, a do tego naokoło błoto, to bardzo ciężko ją podnieść - tłumaczy Popek. Chociaż, gdyby pogotowie gazowe było lepiej przygotowane, choćby posiadało mapy z zaznaczonymi gazociągami, kurek można byłoby zakręcić szybciej. Wtedy pewnie, ludzie nie staliby przy płotach w taki deszcz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska