Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdy strażaków z Konradowa ściśnie mróz… nie wyjadą

Halina Chondromadidis
Mamy wóz bojowy i przeszkolonych ratowników medycznych, ale przegrywamy na starcie – mówi Władysław Brzechwa.
Mamy wóz bojowy i przeszkolonych ratowników medycznych, ale przegrywamy na starcie – mówi Władysław Brzechwa. Fot. Halina Chondromadidis
Strażacy od lat nie mogli się doprosić prawdziwego wozu bojowego. Kupili go za swoje pieniądze i sami odszykowali. Teraz desperacko walczą o garaż. Z nastaniem mrozów trzeba spuszczać wodę ze zbiornika: nie da się szybko wyjechać do akcji.

Strażacy ochotnicy z Konradowa pod Wschową są w posępnych nastrojach. W przyszłym roku jubileusz 65-lecia ich jednostki. A oni wciąż muszą walczyć o przetrwanie. Swoją walkę określają jako gehenna. Jest ich czterdziestka. Dotąd przegrywali z innymi oddziałami, bo mieli mały lekki samochód. Gmina nie chciała ich ubezpieczać, a pieniędzy na większy nie dostali.

Rada w radę, postanowili wóz kupić sami. Pieniądze zarobione za akcje składali na wspólne konto, znaleźli też sponsorów. Kupili ciężkiego jelcza z beczką i autopompą. Jest w nim odpowiedni sprzęt, m.in. agregat prądotwórczy i piła do drewna. Do zbiornika wchodzi prawie 7 tys. litrów wody. Wyremontowali go też sami.

- To nic, że używany. Jest teraz w pełni sprawny. Inne jednostki też kupują używane - twierdzi Władysław Brzechwa, komendant OSP w Konradowie. Jednak aż rok musieli zabiegać, by został wprowadzony do podziału bojowego. To znaczy, by komenda powiatowa brała go pod uwagę i wzywała na akcje. - I po co im to było? Chyba mieli za dużo pieniędzy - pukają się w czoło nieżyczliwi, których też we wsi nie brakuje.
Bo wóz jest, ale teraz nie ma go gdzie postawić. Próbowali wynająć we wsi jakieś pomieszczenie, ale nigdzie się nie mieścił. Zaparkował więc na stałe na podwórku komendanta. Na tym podwórzu koła pojazdów wyżłobiły tysiące głębokich kolein. Znak, że maszyny muszą się tu przemieszczać często. W zadaszonej wiacie stoją kosiarki, pługi i siewniki rolnicze. Wielki czerwony wóz z niebieskim kogutem na dachu stoi grzecznie w rzędzie.

- Jak potrzebna mi jakaś maszyna, muszę wozem manewrować, wyprowadzać i wstawiać z powrotem - mówi syn komendanta, Łukasz Brzechwa, który teraz gospodarzy na ojcowiźnie. Ale on również jest strażakiem. Martwi się, że gdy mróz ściśnie, trzeba wodę spuścić i… po gotowości bojowej. Jak jest akcja, tracą nawet 10 minut. A to minuty decydują o czyimś życiu.

Teraz strażacy czekają z napięciem na grudniową sesję budżetową. Już 18 grudnia okaże się, czy pozycja "garaż dla straży w Konradowie", znów spadnie z rozdzielnika i znów pieniędzy nie dostaną. Tym bardziej, że komendant Brzechwa to radny gminy Wschowa i zasiada w ławkach z opozycją. A burmistrz Wschowy Krzysztof Grabka wielkich złudzeń im nie zostawia, bo szykują mu się w przyszłym roku ważne inwestycje. Stawia głównie na kanalizację gminy i rewitalizację starówki. - Jeśli jest remiza, to musi być prąd, palacz, szkolenia BHP - mówi burmistrz. - I nie jest to najważniejsze zadanie gminy. A poza tym nasz powiat zajmuje niewielki obszar i do pożarów w kilka minut można dojechać ze Wschowy.

Strażacy denerwują się, gdy ich spytać, czy nie robią tego dla ambicji czy przygody. To prawda, zwykle gaszą stogi, usuwają gałęzie, gdy połamie je wichura. Ale gasili też zajazd, czy gmach Kolegium Jezuickiego we Wschowie. Wtedy straż powiatowa wezwała wszystkie zastępy. Niektórzy na wsi plotkują, że Konradowo poparło w wyborach poprzedniego burmistrza, więc teraz radny ma za swoje. - Polityka zaczyna wkraczać do straży - kiwa głową komendant - a to bardzo źle.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska