Przyjeżdżał na mecze piłki ręcznej i na motocross, bo był zapalonym kibicem. Bywał tu na oficjalnych spotkaniach, z wyborcami, z dziennikarzami. Ale także prywatnie - u dobrych znajomych i przyjaciół. Bywał też u zwykłych ludzi, jeździł na wieś, pomagał, jeśli mógł pomóc. W ogóle lubił Dolny Śląsk i często tu przyjeżdżał, chociaż od dawna mieszkał w Warszawie.
- W piątek wysłałam mu SMS-a z życzeniami z okazji urodzin, a ostatni raz rozmawiałam z nim przez telefon przed świętami - składaliśmy sobie życzenia. Mieliśmy się spotkać w najbliższym czasie, planował w kwietniu przyjazd do Głogowa, bo mówił, że ostatnio zaniedbał ten rejon i już dawno tu nie był - opowiada Elwira Batorska-Kempska, jego społeczna asystentka z Głogowa.
Od soboty ubiera się na czarno. - Czuję, że tak trzeba - mówi. - Społecznie działałam w jego biurze od sześciu lat, bo zawodowe asystentki miał tylko dwie w Jeleniej Górze. Ale w ogóle to znam go znacznie dłużej, poznałam go jeszcze jako młoda aktywistka lewicowa, podczas wizyty w Sejmie w Warszawie. Był dla mnie wielkim człowiekiem, byłam nim zachwycona. A potem przyjechał do Głogowa i mogłam z nim pracować.
- Dobry, otwarty człowiek. Zarażał swoim ciepłem, miał takie ciepłe spojrzenie. I trzeba to powiedzieć - że każda kobieta czuła się przy nim piękna - wspomina E. Batorska-Kempska. - Był moim powiernikiem, w wielu sytuacjach mi pomógł, był przyjacielem na dobrze i na złe, i teraz bardzo mi przykro.
Wstępnie można powiedzieć, że uroczystości pogrzebowe ofiar katastrofy samolotu w Smoleńsku mogą być planowane na niedzielę. Głogowska lewica planuje na nie pojechać.
- Z pewnością będziemy coś organizować, już toczą się na ten temat rozmowy, bo to był człowiek blisko związany z naszym rejonem - mówi Rafael Rokaszewicz z Sojuszu Lewicy Demokratycznej. - Wszyscy bardzo miło go tu wspominają.
Jerzy Szmajdziński na Dolnym Śląsku, który bardzo lubił, miał wielu znajomych, przyjaciół, zwolenników. Ludzie ci zaczęli już pierwsze rozmowy o tym, by pamięć o nim tu nie zginęła. Aby utworzyć fundację jego imienia, która będzie wspierała i pomagała uzdolnionym młodym ludziom - tak jak on ich wspierał.
- On od wielu lat angażował się w działalność charytatywną, w Jeleniej Górze słynne były organizowane co roku bale, na których zbierał pieniądze na rzecz potrzebujących - opowiada E. Batorska-Kempska. - Jego przyjaciele uważają, że można by to kontynuować. On jeździł po wsiach, pomagał młodym zdolnym sportowcom, dla których problemem jest brak funduszy. Taka fundacja imienia Jurka mogłaby zadbać o ich przyszłość.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?