Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Głogowianin dopadł strzelca z parku. Teraz ma kłopoty

Dorota Nyk 76 835 81 11 [email protected]
- Poszliśmy z koleżanką do parku, a tu ktoś zaczął strzelać - opowiada Mariusz Adamczyk
- Poszliśmy z koleżanką do parku, a tu ktoś zaczął strzelać - opowiada Mariusz Adamczyk fot. Dorota Nyk
Mariusz Adamczyk jest oskarżony o to, że pobił emeryta. Tymczasem, jak opowiada, emeryt biegał po parku w centrum miasta i strzelał z pistoletu. Pan Mariusz go złapał i wezwał policję.

Do końca swych dni tamtych chwil nie zapomni. Przestraszył się, nawet poważnie przeraził. Jego koleżanka wrzeszczała ze strachu jak oszalała. Co się stało? To trudno sobie wyobrazić.

Pan Mariusz pamięcią wraca do wieczoru 25 września zeszłego roku, kiedy razem z koleżanką wybrali się do parku w centrum miasta, przy ul. Sikorskiego, koło ośrodka pomocy społecznej. Traf chciał, że to była ich pierwsza randka. Wtedy spacerowali sobie, rozmarzeni, alejkami, a tu nagle: bum, bum! Ktoś zaczął... strzelać!

- Już wcześniej widziałem, że dróżką, kilkanaście metrów dalej, idzie jakiś człowiek. Ale sobie dalej rozmawialiśmy - opowiada. - Nagle usłyszeliśmy strzały. Zobaczyłem ogień z pistoletu.

Przerażona para schowała się za drzewo. Nie wiedzieli kto strzela i do kogo, bo było ciemno. Może do nich? - Oboje byliśmy w szoku - opowiada głogowianin. - Zobaczyłem, że ten człowiek przestał strzelać i ucieka. Pomyślałem, że to jakiś przestępca, więc zacząłem go gonić.

Pan Mariusz to rosły młody mężczyzna. Tamten, którego gonił, potknął się o krawężnik i przewrócił, a wtedy pan Mariusz go dopadł. - Dobiegłem do niego, leżał twarzą do chodnika - opowiada. - Zobaczyłem leżący obok niego pistolet i kopnąłem na bok. Potem przytrzymałem tego człowieka kolanem i obszukałem. Zobaczyłem, że ma drugi pistolet i pomyślałem, że to nie przelewki. Trzymałem go mocno i zadzwoniłem po policję.

Z jego relacji: przyjechało trzech policjantów, a potem jeszcze trzech. - Spisali moje zeznania i poszedłem - mówi. - Od tamtej pory ani razu nie wezwali mnie na komendę i o całej sprawie zapomniałem.

Lecz tuż przed świętami wielkanocnymi przyszło zawiadomienie. Człowiek, który strzelał w parku w centrum Głogowa, podał Mariusza Adamczyka do sądu. 57-letni emeryt uważa, że został przez niego napadnięty, skopany i pobity.

"Spowodował u mnie uszkodzenia ciała w postaci stłuczenia czoła z otarciem naskórka, krwiaka okularowego oka, stłuczenia nosa z otarciem naskórka, stłuczenia i otarcia naskórka prawego kącika ust, stłuczenia klatki piersiowej" - wylicza emeryt.

I domaga się od pana Mariusza tysiąca złotych odszkodowania i tysiąca złotych nawiązki na rzecz domu dziecka.

- Gdybym chciał go pobić, to całkiem inaczej by wyglądał - twierdzi M. Adamczyk. I przypomina, że gdyby coś takiego zrobił, to przecież nie dzwoniłby po policję. - Śmieszna sprawa, ale dla mnie bardzo poważna. Ten człowiek szarga moje dobre imię i naraża mnie na straty moralne. Postąpiłem jak dobry obywatel, złapałem człowieka, który strzelał w centrum miasta, myślałem, że to bandyta, który może komuś zrobić krzywdę. Mało kto by się odważył na coś takiego jak ja - przypomina.

- Około 20.30 otrzymaliśmy zgłoszenie od tego pana - potwierdza oficer prasowy policji Bogdan Kaleta. - Załoga policyjna przewiozła emeryta, który strzelał, do izby wytrzeźwień, ponieważ czuć było od niego alkohol. Ale nie został tam przyjęty, nie wiem z jakich powodów. Ukaraliśmy go mandatem wysokości 200 zł za zakłócanie ciszy i spokoju. Okazało się, że używał broni hukowej, która nie jest zakazana. Przyjął mandat, to znaczy, że uznał swoją winę. W tamtym dniu nie zgłosił żadnej skargi ani zawiadomienia, że został przez kogokolwiek pobity lub poszkodowany.

Policjanci byli też w domu emeryta. Okazało się, że to były wojskowy, hobbysta i kolekcjoner broni. Ma jej w domu 13 sztuk, legalnie. Jest to broń pneumatyczna lub na ślepą amunicję, która nie wymaga pozwoleń czy rejestracji. Jak przyznał, czasami po prostu wychodzi sobie postrzelać do parku...

"25 września zeszłego roku około 20.15 wyszedłem z domu i zabrałem ze sobą dwie jednostki broni na ślepe naboje, tzw. straszaki - napisał w pozwie skierowanym do sądu. - Poszedłem do parku przy ul. Sikorskiego z zamiarem oddania kilku strzałów tak dla przyjemności, aby broń od czasu do czasu przestrzelić, wyczyścić. To jest moje hobby."

Ponieważ w parku było ciemno i nikogo nie widział ani nie słyszał, to strzelił kilka razy w powietrze. Kiedy usłyszał czyjeś głosy, schował broń do kieszeni i poszedł. Dalej twierdzi, że koło budynku ośrodka pomocy społecznej ktoś go zaatakował od tyłu. Otrzymał uderzenie w tył głowy i upadł twarzą na chodnik, stracił przytomność. " Gdy się ocknąłem, to już stał radiowóz policyjny oraz pogotowie ratunkowe - pisze w pozwie. - Z policjantami stał chłopak, pamiętam tylko, że był krótko ostrzyżony. Widziałem jak pokazywał dowód osobisty. Słyszałem też, jak rozmawiał z policjantami, iż to on wezwał policję."

- To sprawa między tymi panami, sąd ją rozstrzygnie - mówi oficer prasowy policji B. Kaleta, gdy pytamy go o komentarz. Pytany o to, czy Mariusz Adamczyk postąpił słusznie goniąc za strzelającym i wzywając na pomoc policję: - Według naszej oceny zachował się prawidłowo - mówi. - Ktoś strzelał, przecież mógł sobie różne rzeczy pomyśleć.

Hobby głogowskiego emeryta jest jednak niebezpieczne. Skoro wychodzi czasem do parku w sercu miasta, żeby sobie postrzelać, to musi brać pod uwagę, że nie tylko może innym ludziom zrobić krzywdę lub ich przestraszyć. Czasem także jemu może się coś stać... Sprawa odbędzie się z powództwa cywilnego pod koniec czerwca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska