Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Głogowska lekarka walczy o pracę

Dorota Nyk 76 835 81 11 [email protected]
Lekarka Wiesława Dec walczy przed sądem o przywrócenie do pracy. Wczoraj odbyła się druga rozprawa.
Lekarka Wiesława Dec walczy przed sądem o przywrócenie do pracy. Wczoraj odbyła się druga rozprawa. fot. Dorota Nyk
Zwolniona lekarka Wiesława Dec i dyrektor ZOZ Tadeusz Tofel nie porozumieli się. W związku z tym dzisiaj odbyła się rozprawa przed sądem pracy. Była ordynatorka intensywnej pozwała dyrektora.

W. Dec, p.o. ordynatora na oddziale anestezjologii i intensywnej opieki w szpitalu, została zwolniona z pracy w kwietniu. Dyrektor podał kilka powodów, m.in. opuszczenie miejsca pracy bez jego zezwolenia oraz napisanie listu do Narodowego Funduszu Zdrowia w sprawie liczby pielęgniarek, które powinny zostać zatrudnione na oddziale - co zdaniem dyrektora przekroczyło jej kompetencje.

Lekarka uważa natomiast, że została zwolniona bezprawnie i domaga się przywrócenia do pracy w szpitalu.

Pierwsza rozprawa w tym procesie odbyła się latem. Po wysłuchaniu obu stron sędzia Jadwiga Kawalec-Walorska zaproponowała kompromis. Dyrektor Tofel miał 10 dni na rozważenie, czy zamiast procesować się z doświadczonym anestezjologiem, nie zechce zawrzeć z nim ugody i przyjąć na stanowisko już nie ordynatora, lecz asystenta. Dyrektor sprawę przemyślał i nie wyraził na to zgody. Od wczoraj proces jest kontynuowany.

Sędzia wezwała na rozprawę dziewięciu świadków - pracowników szpitala oraz działaczy organizacji lekarskich. Sąd wypytywał ich m.in. o szczegóły związane z sytuacją opuszczenia pracy przez W. Dec, kiedy to w poniedziałek 15 marca pojechała szkolić lekarzy w Dolnośląskiej Izbie lekarskiej we Wrocławiu.

Dyrektor Tofel twierdzi, że bez jego zgody i wiedzy. Lekarka udowadnia, że wpisała się do tzw. zeszytu wyjść, po drugie usiłowała się do niego dodzwonić, lecz był zajęty.

- W piątek pani Dec dzwoniła do dyrektora dwa razy. Pierwszy raz rano, ale nie mogłam połączyć rozmowy - powiedziała zeznająca wczoraj pracownica sekretariatu. - Potem pan dyrektor pojechał na pogrzeb.

Wyszło na jaw, że w szpitalu wszyscy dobrze wiedzieli, że doktor Dec jeździ szkolić młodych lekarzy. Robiła to od około dwóch lat. Wyszło także na jaw, że W. Dec często zostawała w pracy po godzinach, jeśli było trzeba to przychodziła nawet wieczorami.

Zeznająca w tej sprawie młoda lekarka twierdziła, że czarne chmury nad doktor Dec pojawiły się od czasu konfliktu z chirurgami w 2009 roku.

- Ponieważ mamy w szpitalu coraz nowszy sprzęt i możemy wykonywać takie operacje, o których jeszcze jakiś czas temu nie było mowy, to jest nacisk na to, aby robić jak największą liczbę zabiegów. Anestezjolodzy mają na to inny pogląd, jesteśmy jakby adwokatami śpiących pacjentów.

Doktor Dec pewnego razu wpadła do sali operacyjnej i nakrzyczała na chirurgów, że są mordercami lub bandytami, bo wg niej operują pacjenta, który nie kwalifikuje się do operacji. Poza tym doktor Dec kilka razy odmówiła znieczulania pacjenta, bo uważała, że byłoby to zagrożeniem jego życia.

- Chcieliśmy ją jakoś chronić, bo wiedzieliśmy, że jest zagrożona. Dlatego wybraliśmy ją na przewodniczącą związku anestezjologów - zeznawała lekarka. Opowiedziała także, że jeszcze w listopadzie zeszłego roku dyrekcja szukała kogoś, kto mógłby objąć stanowisko doktor Dec. Do lekarzy zadzwonił anestezjolog z Nowej Soli, który uprzedził kolegów, że zaproponowano mu pracę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska