Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gorzów zawstydza Zieloną Górę w... internecie

Marek Pakoński 68 324 88 70 [email protected]
- Koszt tej promocji to zero złotych - podkreśla Arkadiusz Sikorski, administrator mediów elektronicznych w magistracie w Gorzowie
- Koszt tej promocji to zero złotych - podkreśla Arkadiusz Sikorski, administrator mediów elektronicznych w magistracie w Gorzowie
Zielona Góra chce się odgryźć za rok profesjonalną promocją w sieci. Żary są zadowolone ze swojej witryny (i wystarczy), a Nowa Sól myśli, bo... pomysł się podoba.

Zaczęło się od artykułu na interaktywnie.com, który podsumował strategie polskich miast w promowaniu się w nowych mediach, a konkretnie w serwisach społecznościowych (Nasza Klasa, Facebook) czy innych popularnych (Youtube) i mikroblogach (Blip, Twitter). Okazało się, że w czołówce są: Gorzów, Katowice i Kraków. A w ogonie wlecze się Lublin i Zielona Góra, które oficjalnie w ogóle się tu nie promują. O dziwo, świetnie reklamuje się natomiast województwo lubuskie...

Czytaj też: Ile można się o Tobie dowiedzieć z sieci? Na pewno zbyt wiele...

Nie trzeba za to płacić

Czy to kosztuje? Czy jest trudne? Na czym polega taka promocja? Najczęściej na utworzeniu oficjalnych kont, stron lub profili na popularnych społecznościówkach i wypełnianiu ich artykułami, informacjami i multimediami. Choćby tak, jak "Gazeta Lubuska" czy portale Moje Miasto Gorzów i Moje Miasto Zielona Góra reklamują się na Facebooku. Zaleta?
- Nie trzeba za to płacić - podkreśla Arkadiusz Sikorski, administrator mediów elektronicznych, który w magistracie w Gorzowie razem z Łukaszem Kulczyńskim wprowadza w czyn strategie promowania miasta wśród społeczności internetowych. - Z tych serwisów korzystają ludzie, którzy mogą być zainteresowani proponowanymi przez nas treściami. Sami też przecież z nich korzystamy.
Pomysł wyszedł z wydziału rozwoju i promocji miasta. - Każdy słyszał coś o Naszej Klasie czy Twitterze. Wystarczyło poszukać kogoś, kto miał trochę wiedzy i znaleźć dla niego komputer. Tak zajęliśmy się tym ja i Łukasz. Koszt tej promocji to zero złotych, bo nikogo nie zatrudniono - opowiada Sikorski.

Czytaj też: Kupił przez internet skodę za 900 zł i skarbówka potraktowała go jak oszusta

Dzięki społecznościówkom informacja rozchodzi się trochę jak pocztą pantoflową. - Mamy wszystko ustawione, news wrzucony na stronę gorzow.pl trafia automatycznie na Facebooka, Blipa i Twittera. Czasem z powodów technicznych potrafi szybciej pojawić się właśnie tam niż u nas - tłumaczy Sikorski. A jak z interakcją? Czy internauci komentują, odpowiadają, klikają? - Różnie, czasem proszą o rzadsze pisanie. Kiedyś wrzuciliśmy kilkadziesiąt filmów w krótkim czasie... - przyznaje Sikorski.
Jeśli spojrzymy na profile "Gorzów Przystań", "wwwGorzowPL" czy "GorzowWielkopolski", to na Facebooku skupiły prawie 800 fanów, na NK 29 tys. znajomych, na Twitterze 47, a na Blipie 20 "czytaczy". Kanał na Youtube ogląda 50 widzów, czterech subskrybuje jego treści, a filmy zostały wyświetlone prawie 111 tys. razy. Czy to dużo? Na pewno więcej niż w innych miastach województwa.

Na południu kiepsko

A jak to wygląda na południu? Ano po prostu nie wygląda. W NK dwa najpopularniejsze profile (nieoficjalne) Żar mają łącznie prawie 7.500 znajomych. Na Blipie i Twitterze o mieście pisze się rzadko, na Facebooku jest tylko strona z treściami przeklejonymi z Wikipedii. Dzwonię do magistratu, do działu promocji. Irena Bartkowiak odpowiada tak: - Mamy stronę internetową, którą ludzie odwiedzają, to widać po liczniku. Na razie nie widzimy potrzeby robienia niczego więcej.
Gdy opowiadam o zaletach społecznościówek, Bartkowiak pyta, co sugeruję, po czym stwierdza, że "miasto na pewno weźmie sobie do serca nasze rady i rozpatrzy sprawę". I raczej pragnie skończyć rozmowę. A zatem kończę.

Dzwonię też do Nowej Soli, która w sieci nawet na kontach nieoficjalnych ma się gorzej niż Żary. Łączę się z Ewą Batko, rzeczniczką urzędu miasta. I rozmowa jest zupełnie inna. - Oczywiście, że myślimy poważnie i entuzjastycznie o takiej promocji. Sami mamy konta na NK, komunikujemy się ze sobą i z innymi ludźmi. Gratulujemy Gorzowowi pomysłu i wyników! - mówi Batko.
Pytam, kiedy Nowa Sól wejdzie w serwisy społecznościowe. - To świetny pomysł, ale pamiętajmy, że są też inne formy promocji - zaznacza rzeczniczka. - Nie będziemy robili nic w pośpiechu, chcemy kontaktować się z ludźmi nie tylko przez stronę miejską czy SMS-y. Trzeba to jednak przemyśleć, choćby jak sobie poradzić z już istniejącymi kontami innych użytkowników, które nazywają się Nowa Sól. Takie profile czasami mogą wręcz zaszkodzić wizerunkowi miasta.

Róbmy to z głową

A Zielona Góra? Ma mnóstwo fanowskich, nieoficjalnych profili, kont i stron. Jakby ludzie widzieli, że nikt inny tego nie robi i czuli się w obowiązku zadbać, by Winny Gród był reprezentowany w sieci. "Miasto to ok. 130 tys. mieszkańców... Można mikroblogować o wszystkim. Od wypadku na Wrocławskiej po fakt, że p. prezydentowi coś tam się przydarzyło" - pisze w serwisie goldenline.pl internauta Robert Malinowski i zwraca uwagę na potrzebę integracji takich działań: "Teraz ZOK nie wie, co robi UM, UM nie wie, co robi UZ, a UZ nie wie, co robi ZOK. I tak w kółko"...
A zatem jest potrzeba. Dlaczego nie ma czynów? Rozmawiam z urzędnikiem odpowiedzialnym za promocję wielkiego przegranego w rankingu interaktywnie.com, czyli Zielonej Góry. Tomasza Nesterowicza z biura prezydenta miasta łapię podczas Winobrania, w namiocie Palmiarni koło ratusza. Pokazuję mu ranking i tezę: "Gorzów skupia większą społeczność województwa, Zielona Góra bowiem w serwisach społecznościowych oficjalnie nie istnieje". - Może i tak, ale za to istnieje w mediach ogólnopolskich, w telewizji, w radiu, choćby Radiu Zet, które dziennie dociera do dziewięciu milionów słuchaczy - wylicza Nesterowicz.

Pytam więc, czy promocja w serwisach internetowych nie ma sensu. - Oczywiście, że ma sens. Ale musi być robiona z głową, jako część całego wachlarza działań. Taki Facebook czy Blip powinien być łączony w promocji z działaniami na głównych stronach portali informacyjnych, jak Onet, Interia czy WP, skierować ją do szerokiego grona odbiorców. Ale też wyspecjalizować, by poszła również na portale tematyczne, a nawet niszowe. Nie udało się tego zrobić w tym roku, ale możliwe, że uda się w przyszłym - odpowiada Nesterowicz.
Czyli promocja szeroka, powiązana ze sobą. - Tak. Planujemy etat dla specjalisty, który będzie monitorował, generował treści, zapewniał ruch, dbał o atrakcyjność i personalizację przekazu. Zajmie się promocją nie tylko w społecznościówkach, ale w ogóle w internecie - dodaje Nesterowicz. - Wszak za kilka lat to będzie główne miejsce reklamy, pozwalające na dodatek skierować ją do konkretnego człowieka.

Przyszłość w internecie

No to jak jest z tą promocją w sieci? Czy słusznie Gorzów szczyci się swymi działaniami? Czy ma rację Zielona Góra, planując zintegrowane i profesjonalne działania, zamiast kosztujących zero złotych dodatkowych obowiązków dla już zatrudnionych urzędników? Czy Żary nic nie stracą, zostawiając społecznościówki w spokoju i skupiając się tylko na swojej stronie internetowej?
- Promocja w serwisach społecznościowych ma sens tylko wtedy, jeśli jest prowadzona z wiedzą o ich specyfice - wyjaśnia Marcin Sieńko, filozof mediów i kultury z Uniwersytetu Zielonogórskiego. - Pamiętajmy, że taki serwis jest od budowania społeczności, a strona internetowa czy portal od informowania. Nie ma zatem sensu zmieniać Facebooka w tablicę ogłoszeń. Na dłuższą metę takie działania przyniosą jedynie martwą społeczność, która kiedyś się zapisała, a teraz już nawet o tym nie pamięta..

A zatem większy sens ma działanie takie, jak planuje Zielona Góra, niż to, co obecnie robi Gorzów?
- Pamiętajmy, że założenie profilu i wysyłanie takich samych informacji w pięć różnych miejsc to nie promocja. Facebook nie jest kolejnym kanałem dystrybucji tych samych wiadomości, na przykład o łataniu jakiejś drogi - zaznacza Sieńko. - Owszem, możemy pochwalić się jakimiś statystykami, ilością znajomych, fanów... Ale w społecznościówkach czy mikroblogach chodzi o aktywnych uczestników. O ludzi. Nie należy ich tylko informować, a wręcz nie powinno się powiadamiać o wspomnianym łataniu drogi. Od tego są strony miejskie. Ich należy wspierać. Aktywizować. Konkursami, imprezami. Pisaniem do nich, a nie do anonimowego czytelnika. Rozmawianiem z nimi. Żeby czuli się mieszkańcami miasta i byli dumni, promując je tam, gdzie samo nigdy nie dotrze.

Czy w serwisach społecznościowych leży przyszłość internetowej promocji? - Tak - Sieńko nie ma wątpliwości. - Coraz mniej czytujemy zwykłych stron www, częściej przesiadujemy na NK czy Facebooku. Miasta, które to zrozumieją i wykorzystają z głową, zyskają aktywnych internautów. A to przełoży się na działanie w mieście. I na promocję. Te, które skupią się tylko na przeklejaniu treści, za jakiś czas opustoszeją w sieci. Pamiętajmy: przyszłość internetu tkwi w społecznościach. A lokalne są najbardziej widocznym tego przykładem.
Teraz możesz czytać "Gazetę Lubuską" przez internet już od godziny 4.00 rano.
Kliknij tutaj, by przejść na stronę e-lubuska.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska