Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gra o władzę to jest gra va banque

Michał Szczęch 68 359 57 32 [email protected]
W skład komitetu, który dąży do odwołania burmistrza i radnych, wchodzą m.in.: poprzedni burmistrz Andrzej Chinalski i jego szwagier Ireneusz Wróbel.
W skład komitetu, który dąży do odwołania burmistrza i radnych, wchodzą m.in.: poprzedni burmistrz Andrzej Chinalski i jego szwagier Ireneusz Wróbel. Mariusz Kapała
Za tydzień w Krośnie Odrzańskim ważył się będzie los burmistrza Marka Cebuli i radnych. W niedzielę referendum w gminie. Czy to konsekwencja planów likwidacji szkół? A może gra idzie o władzę?

Pinokio, szczur, oszust... - tak wołano na burmistrza przez ostatni rok. Gdy niedawno pojawiły się propagandowe gazety szkalujące jego dobre imię, Cebula poszedł do sądu. I wygrał. Zdaniem sądu sianie propagandy na temat włodarza to sprawka referendalnego komitetu.

Cebula i taczki

Luty 2011. - Miasto tonie w długach - lamentuje nowo wybrany burmistrz Cebula. Żeby zaoszczędzić, planuje likwidację wszystkich wiejskich szkół w gminie. Pomysł, jak się wkrótce okaże, iście szatański...
Decyzja w sprawie szkół ma zapaść na sesji rady miejskiej, bez konsultacji społecznych. Obrady przerywa tłum wzburzonych rodziców. Zjednoczyć się w walce? Rejtanów ci u nas dostatek. Mieszkańcy Wężysk, Radnicy i Osiecznicy wkraczają do magistratu w swojej słusznej sprawie. Nagle alarm (fałszywy): - Ktoś podłożył bombę!
Straż ewakuuje urząd. Burmistrz i radni uciekają w asyście policji. - Szczury! Szczury! Szczury! - niesie się za nimi. Sesja przełożona zostaje na godziny wieczorne. Na spektakl do hali sportowej przychodzi ponad pół tysiąca osób. Plan likwidacji szkół zostaje przegłosowany.
W kolejnych dniach przez Krosno przelewa się fala protestów, największa w powojennej historii miasta. Na czele manifestacji staje m.in. Ireneusz Wróbel. Mieszkańcy blokują most, główne ulice i urząd miejski. Protestują przeciwko decyzjom nowej władzy. Na wniosek burmistrza interweniuje policja. Przed magistratem pojawiają się taczki, w nich cebule...

Uśmiech przez łzy

Szkoły zostały. Manifestacje odniosły skutek. Dziś burmistrz do wydarzeń sprzed roku wraca niechętnie, bo i chwalić się nie ma czym. Uderza się w pierś, podobnie jak radni i ich przewodniczący, czyli Tomasz Miechowicz. - Przekroczono granice. Demokracja legła w gruzach - przyznał Miechowicz w jednym z wywiadów. Cebula zadeklarował zaś, że kolejnych likwidacji nie będzie. A już na pewno nie w najbliższym czasie.
Będzie za to referendum, za tydzień w niedzielę. Pod koniec ub. roku zawiązano komitet dążący do odwołania burmistrza i radnych. W jego skład weszli m.in.: poprzednik Cebuli, czyli Andrzej Chinalski, oraz wspomniany Wróbel, obrońca szkół, a prywatnie szwagier Chinalskiego.
Poza "aferą oświatową" komitet zarzuca burmistrzowi liczne, nieuzasadnione zwolnienia, składanie obietnic bez pokrycia... Tych zarzutów do niedawna było więcej. Większość ukrócił sąd, który przed dwoma tygodniami orzekł, że referendalny komitet "nie mówi prawdy", stwierdzając dyplomatycznie, czyli po prostu kłamie.

Syndrom Pinokia

Los bywa przewrotny. - Pi-no-kio! - skandował rozwścieczony tłum z trybun hali sportowej, gdy ważyły się losy wiejskich szkół w gminie. Tak też nazywali burmistrza Cebulę przez niemal rok jego przeciwnicy, przedstawiając obrazek z warzywem o długim nosie. Dziś długie, drewniane nosy doprawia się raczej członkom komitetu referendalnego. Głównie przez stronę internetową www.referendum-krosno.pl i "Kurier Krośnieński", propagandową gazetę nawołująca do udziału w referendum. Kurier, przez autorów nazywany "obiektywnym", nie do końca takim był - wynika z orzeczeń sądu. Pozew złożył Cebula. Komitetowi referendalnemu nie pomogło odwołanie od decyzji zielonogórskiej Temidy. Za szerzenie nieprawdy słono zapłaci. Poniósł już koszty rozpraw. Sąd, tak zielonogórski, jak i poznański, nakazał konfiskatę wielu zgromadzonych materiałów wymierzonych przeciwko aktualnej władzy w gminie. Członkowie komitetu mają też wpłacić 3 tys. zł na cele charytatywne. A na łamach "Gazety Lubuskiej" zamieścić płatne przeprosiny za pomówienia. Nie zamieścili do dziś. Urząd miasta wystąpił już do sądu o tzw. klauzulę wykonalności, czyli dopilnowanie, by przeprosiny się ukazały.

Chuck Norris by tego lepiej nie wymyślił...

... tak na temat pomówień wypowiada się Cebula. - Rozmawiajmy merytorycznie i uczciwie. Tylko czy to możliwe? Niemal wszystko, co publikowano w ulotkach referendalnych, zostało wyssane z palca - dodaje.
Alicja Olechnowicz z Marcinowic wypowiada się ostrzej. - Wkładają mi to to ("Kurier Krośnieński" - dop. red.) pod drzwi i nawet nie pytają o zdanie - panią Alicją ze złości aż trzęsie. - Wypisują bzdury i nie potrafią się nawet pod tym podpisać! Jak tak można? Proszę mnie w gazecie zacytować, bo ja mam cywilną odwagę. Cebula to dobry burmistrz!

Próby sond na ulicach Krosna przynoszą lawinę wypowiedzi w podobnym tonie. Co boli ludzi? Głównie niepotrzebne sianie zamętu, kojarzenie Krosna z kłótniami i zamieszaniem oraz wyrzucanie pieniędzy w błoto. Referendum ma kosztować miasto wstępnie około 30 tys. zł - wynika z wyliczeń w magistracie.
- To niepotrzebna strata pieniędzy, przecież ludzie nie mają za co żyć! - wypowiedź Doroty Kwiatkowskiej.
- Referendum nie przyniesie nic dobrego - uważa Michał, syn pani Doroty.
- Może i jest potrzebne, bo nieciekawie się dzieje. Ale to kosztowne. Komisarz przyjdzie i co? - pyta Mirosław Pilarczyk.
- Koszta są duże. Czy korzyści będą od nich większe? - zastanawia się Ewa Wróblewska.
- Obojętnie, kto będzie rządził, i tak będzie to samo - stwierdza Urszula Sorn.
I trudno, zwłaszcza z ostatnią opinią, się nie zgodzić. Z pustego i Salomon nie naleje. - To nie ja jestem problemem - zwykł mawiać ostatnimi czasy Cebula. - Odejdę, a problemy zostaną.

Marzenie ściętej głowy?

- Referendum to prawo demokracji - uważa Cebula. Zaś zdaniem Wróbla efekt końcowy głosowania nie jest istotny. A co jest? - Udział, by referendum było ważne - powtarza jak mantrę Wróbel. Marzenie ściętej głowy?
Demokrację mamy od 1989 r. Pierwsze referendum w granicach dzisiejszego województwa to Szprotawa 1992. Polacy do urn chodzić nie lubią. Niemal 24-procentowa frekwencja, zbyt niska, by głosowanie w Szprotawie uznać za ważne, nie powinna więc dziwić. Kolejne referenda, czyli m.in. Bytom Odrzański 1992, Sława 2001, Nowe Miasteczko 2001, Dobiegniew 2004, Skwierzyna 2004, Gorzów 2005... Tam też mieszkańcy nie mieli ochoty głosować za odwołaniem lokalnych władz. Wyjątek to Dąbie 2000, kiedy odwołano radę gminy. Powiodło się też referendum rok później w Trzebielu.
Krosno Odrzańskie 2012? Żeby głosowanie było ważne, do urn pójść musi 3/5 mieszkańców, którzy brali udział w wyborach samorządowych. Prościej, ma to być 4.690 osób, jeśli chodzi o burmistrza, i 4,7 tys., jeśli mówimy o radzie. Żeby władze zostały odwołane, ponad połowa głosów musi być "za".

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska