Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Grzech świątecznego obżarstwa

Grażyna Zwolińska 0 68 324 88 44 [email protected]
Powtarza się dwa razy w roku. Podczas Świąt Bożego Narodzenia i Wielkiej Nocy. Uświęcony jest wielowiekowym obyczajem. Właśnie nadeszły dni, kiedy przy stole rozsądek stoczy nierówną walkę z łakomstwem.

Dużo się śmiej!

Dużo się śmiej!

Nie tylko dlatego, że Boże Narodzenie to radosne święto, ale też dlatego, że serdeczny długi śmiech pozwala spalić tyle kalorii, co 3 minuty aerobiku. Jedynym przeciwwskazaniem do takiego śmiechu jest ...jedzenie wigilijnego karpia. Ość może nam stanąć w gardle.

Co roku wielu z nas zarzeka się, że tym razem już nie zrobi tak dużych zakupów, nie nagotuje i napiecze tyle tego wszystkiego, nie zje i nie wypije tak dużo. No, ale przychodzą święta i w większości domów obietnice poprawy biorą w łeb, jak nie przymierzając świąteczny karp.

Liliput z bombą

Nie łudząc się więc, że nagle wszyscy zmienią świąteczne obyczaje wyssane z mlekiem matki lub z tym z proszku, postanowiliśmy rzucić czytelnikom koło ratunkowe, a nawet kół kilka. Chodzi o podpowiedzi, jak ratować się przed grożącymi nam podczas świąt niebezpieczeństwami. Podpowiedzi nie będą żadną nowością, bo czym obżarstwo jest, każdy czytelnik widzi. Przypominania jednak nigdy dosyć. Zwłaszcza w sytuacji, kiedy sami z siebie wolimy nie pamiętać.

Zacząć wypadałoby od Wigilii, bo choć niby ona postna, to ileż w niej cukrów i tłuszczów. Czysty czerwony barszcz to wprawdzie kaloryczny liliput, ale już uszka z grzybami są niezłą kaloryczną bombą. Do tego niestrawną. Ograniczmy więc przynajmniej ich liczbę i nie nakładajmy na talerz "z czubkiem". Naprawdę wystarczą trzy.

A karp? Ten w galarecie, to jeszcze pół biedy. Ale smażony to mnóstwo kalorii. Odłóżmy więc chociaż na bok panierkę. No i zjedzmy mały kawałek, resztę odkładając na następny dzień, bo karp nie zając, nie ucieknie.

Leciutko otulony

Śpij do woli

Wtedy będziesz miał mniejszy apetyt. Naukowcy udowodnili, że gdy jesteśmy wyspani, organizm wydziela mniej greliny - hormonu odpowiedzialnego za uczucie głodu.

Pierogi z kapustą i grzybami? Smaczne bardzo, ale spróbujmy ich tylko. Nie mamy się przecież nimi najeść, a jedynie posmakować. Zwłaszcza że kiedy na nie przyjdzie czas, na ogół już najedzeni jesteśmy. Śledzik w śmietanie? Sam śledzik to już tłusta ryba.

Ma jednak bardzo korzystne dla naszego organizmu tłuszcze nienasycone. Ze śmietaną gorzej. Tuczy bardzo. Lepiej więc, żeby ten nasz śledzik w śmietanie nie pływał, a tylko był nią leciutko otulony. Kluski z makiem? Nie dość, że są kaloryczne, to niezbyt strawne. Itp., itd.

Dwunastu wigilijnych potraw nie wymienimy, zwłaszcza że w różnych regionach naszego świętującego kraju są różne, więc lista bardzo by się wydłużyła. A Wigilia to przecież dopiero początek.

W pierwszy dzień świąt przyjdzie pora na mięsiwa przeróżne i wędliny. Jak nie zjeść, skoro gospodyni zachęca? Można przynajmniej zdjąć tłuszczyk z tradycyjnej szyneczki, ominąć boczek albo wypatrzyć na półmisku jak najmniej tłusty kawałek pieczeni. Będą też pewnie sałatki, często w majonezie lub śmietanie. Dobra gospodyni zastąpi przynajmniej część tych tłustych przypraw jogurtem, np. tym gęstym greckim.

Granat zza Buga

Ulep bałwana

Jeśli tylko spadnie śnieg, wykorzystaj okazję. Lepiąc bałwana stracisz prawie 120 kcal. Rzucając przez kwadrans śnieżkami - prawie 140 kcal. Brodzenie po śniegu też pomaga spalić nadmiar kalorii.

Wielką dietetyczną pułapką są słodkie przysmaki i ciasta. Taki makowiec na przykład. Słodziutki, z rodzynkami i lukrem. Zjedzmy tylko kawałeczek. Powolutku, to i przyjemność będzie trwać dużej. A kutia, kaloryczny granat przywieziony na zachodnie ziemie przez rodaków zza Buga? Strach liczyć, ile kalorii w niej siedzi. Na Wschodzie rzucało się nią o powałę (dla niezorientowanych to sufit). Jak dużo się przykleiło, dobra wróżba. I słusznie, bo wtedy mniej się zjadło i aż tak nie utuczyło.

Sernik nie lepszy, bo zwykle zrobiony z tłustego sera z dodatkiem jaj i tłuszczu, jak sama nazwa wskazuje, tłustego. Można go zrobić w znacznie chudszej wersji, tylko trzeba o tym wcześniej pomyśleć. Może więc na Wielkanoc?

Piernik kalorycznie trochę mniej groźny, no chyba że przełożony powidłami, z bakaliami i czekoladową polewą. O torcie z maślaną masą lepiej nie wspominać. Albo tort, albo smukła uroda.

Na szczęście tradycja wymyśliła po Wigilii Pasterkę. Jeśli spełniamy dwa warunki: jesteśmy katolikami i udało nam się wstać zza stołu, wybierzmy się na nią, ale nie samochodem. Spacer, zwłaszcza dłuższy, nawet po nocy, naszemu organizmowi na pewno znacznie lepiej zrobi. A i promile (jeśli przez przypadek je mamy) wywietrzeją trochę.

W święta też warto wystawić nos z domu. Nawet jak pogoda nie najlepsza. W końcu nie jesteśmy z cukru ani z porcelany. A wicher, nawet gdyby akurat wiał, na pewno po świątecznym obżarstwie nas nie porwie. Za to ręczymy głową.

Porady dla przygotowujących dania

Spaceruj

Ale nie oszukuj się, że drepcząc nogą za nogą zgubisz choć połowę tego, co przed chwilą zjadłeś. Spokojny spacer musi trwać godzinę, żeby stracić 100 kcal. Tylko sto!

  • Jeśli jeszcze nie ulepiłaś pierogów i uszek, postaraj się, żeby ciasto było jak najcieńsze.
  • Zamiast odsmażać pierogi na patelni na tłuszczu, odgrzej je w mikrofali lub piekarniku, albo zanurz na dwie minuty we wrzącej wodzie.
  • Makowiec zrób raczej z drożdżowym ciastem. Kruche jest znacznie bardziej tuczące.
  • Zastąp połowę śmietany w sałatce jogurtem naturalnym. Będzie mniej kalorycznie.
  • Jeśli gotujesz kompot z suszonych śliwek i jabłek, dosłódź go naturalnie, dodając suszonych moreli, fig i rodzynek, a nie kilka łyżek cukru.

    Porady dla siedzących za stołem

  • Przed wigilijną kolacją lub świątecznym śniadaniem wypij dużą szklankę mineralnej wody. Nie będzie ci się chciało aż tak jeść. Niektórzy radzą gazowaną.

  • Jedz powoli. Przy stole spędzisz przecież kilka godzin. Jak się pośpieszysz, zaraz dołożą ci kolejną porcję.

  • Staraj się pić jak najmniej słodkich napojów.

  • Jeśli na stole do wyboru będzie karkóweczka poprzetykana tłuszczem lub pieczony indyk, wybierz indyka. Chudszy.

  • Staraj się osączyć śledzia z oleju lub nadmiaru śmietany.

  • Nie smaruj chleba masłem. Wystarczająco dużo kalorii jest w innych daniach.

  • Wybieraj jak najmniejsze kawałki ciasta. Jeśli trafi ci się duży, podziel się z osobą siedzącą obok. Nie tyj sam/sama.

  • Unikaj tuczących alkoholi: likierów, piwa. Wybierz raczej czerwone wino.

  • Pomyśl, że wkrótce sylwester i możesz nie zmieścić się w swojej kreacji. To lepiej hamuje apetyt niż najdroższe odchudzające farmaceutyki.

    Garnki na klucz

    Karmisz piersią


    Uważaj, co jesz. Ciężkostrawne potrawy mogą powodować także u maleństwa problemy z trawieniem, np. wzdęcia, bolesne kolki.



    Kochani internetowi czytelnicy, jak ten czas leci! Drugi dzień świąt za nami. Przed nim był pierwszy i Wigilia. Czeka nas jeszcze weekend, kiedy będziemy dojadać świąteczne smakołyki. Chcę wam więc.... Chwileczkę, bo ktoś się dobija...

    - Słuchaj, to ja, twój żołądek!
    - Nie musisz się tak dobijać! Czuję cię aż za bardzo.

    - Jak mam się nie dobijać? Wiesz, jak mnie boli!
    - A mnie...

    - Tyle razy mi obiecywałaś, że nigdy więcej.
    - Obiecywałam, ale przecież były święta, Wigilia.

    - Dla mnie to dzień jak każdy. Czy ty myślisz, że ja w święta nagle robię się trzy razy większy?
    - Mam taką nadzieję... Przecież masz możliwości. Zawsze się zastanawiam, jak ty to wszystko mieścisz.

    - Ty się nie zastanawiaj, jak mieszczę, bo ja już nie mieszczę. Ty raczej pomyśl, co zrobić. Przecież wszystko ma swoje granice. Nawet ja!
    - Nie denerwuj się, ale zaprosiłam gościa i nie mogę już w tobą dłużej gadać. I proszę cię, nie rób mi żadnych sensacji podczas rozmowy.

    Ośrodek zwariuje

    Ośrodek zwariuje


    Pamiętaj, że jak urządzisz sobie maraton obżarstwa (w tym roku szykuje się wyjątkowo długi), to może się rozregulować twój ośrodek głodu i sytości. Potem będziesz musiał więcej jeść, żeby poczuć się najedzonym.



    - Pani Jolanto ( zwracam się do pani Jolanty Mikołajczyk z Zielonej Góry), co pani, jako fizjoterapeutka, zwolenniczka ruchu na świeżym powietrzu i gimnastyki, poleciłaby naszym czytelnikom, którzy przez święta byli przyspawani do stołu?
    - Żeby się odspawali.

    - Łatwo powiedzieć.
    - Wbrew pozorom łatwo też zrobić. Przede wszystkim garnki na klucz, nie zaglądać do lodówki i nie wchodzić do kuchni. Chyba żeby sobie zaparzyć herbatkę zieloną, miętową albo jakieś inne ziółka. Wolno też sięgnąć po butelkę z wodą mineralną.

    - A pepsi czy cola?
    - Za słodkie. Choć niektórzy mówią, że to "odrdzewiacze", więc przegryzą wszystko, co w żołądku. Ale ja nie wiem, więc raczej na własną odpowiedzialność. Potem trzeba się zmobilizować i wyjrzeć na świat.

    - Czyli wstać?
    - To chyba oczywiste. Zachęcić też domowników. No i gości, jeśli w ramach długiego weekendu wciąż jeszcze siedzą nam na głowie.

    - Oj, siedzą...
    - No to najwyższa pora, żeby wstali i wyszli. Choćby na spacer. Ale nie na dwie minuty. Zapowiedzieć, że do domu można będzie wejść dopiero za godzinę, albo nawet za dwie, bo... przerwa dietetyczna. Zamknąć drzwi, klucz schować do najgłębszej kieszeni i razem z całym towarzystwem udać się przed siebie. Najlepiej dość szybkim krokiem. Może nie od razu marszobieg, ale żadne tam takie człapanie noga za nogą.

    - Ale po świątecznym obżarstwie dość trudno tak od razu się rozpędzić.
    - Można na trochę oprzeć się o drzewo. Bez obawy, nie przewróci się. Aż tak przecież nie utyliśmy.

    - I co dalej z tym drzewem?
    - Popieścić. Przytulić się, objąć, wyciągając ramiona jak najbardziej przed siebie. Nogą też można próbować "objąć". Najpierw jedną, potem drugą (o zachowaniu równowagi pamiętając). Tułowiem przylgnąć. Każdą cząstką przejedzonego i zasiedziałego ciała nawiązać kontakt z przyrodą.

    - Jak długo nawiązywać?
    - Póki nam się nie znudzi.

    - Czyli tak jak w damsko-męskich związkach.
    - Właśnie. Potem podejść do następnego drzewa i do następnego. Najlepiej robić to w parku albo w lesie, bo im dalej w las, tym więcej drzew.
    - A jak z natury jest się samotnikiem? Taki singiel to nawet do drzewa może nie zechcieć się przytulić.
    - To niech stanie, ręce jak najwyżej do nieba wyciągnie, ciało wyprostuje, napnie pośladki. I głęboki wdech, i wydech, i wdech, i wydech... Organizm obudzi się na nowo do życia. Choćby to było życie w samotności. Po takich ćwiczeniach od razu spacer nabierze tempa.

    - I tak minie nasza przerwa dietetyczna. Pora wracać do domu. A tam znowu do stołu? Tym razem już nie świątecznego, ale weekendowego?
    - Ale na tym stole wcale nie muszą stać zupy i mięsiwa. Zróbmy wspólnie z co bardziej utalentowanymi kulinarnie towarzyszami spaceru na przykład zestaw lekkich sałatek. Zachęćmy do picia dużych ilości wody mineralnej, samej, albo z cytryną. To tak jak w tym dowcipie o Rosjaninie, który zajadał się pachnącą kiełbasą, a Polak stał i patrzył. - Jak wypijesz wiadro wody, to cię poczęstuję. Wypił. No to jeszcze jedno. I jak pani myśli, czy ten Polak chciał jeszcze spróbować kiełbasy?

    - To ja mam w stosunku do moich rodaków być jak ten wredny Rosjanin?!
    - Tylko im to wyjdzie na zdrowie.

    - W pewnym momencie zaczną się jednak dopominać o coś bardziej konkretnego.
    - No to im pani da. Ale proszę zobaczyć, o ile odsunęła pani ten moment. Ile ruchu zażyli, warzyw zjedli, wody mineralnej wypili. Same korzyści.

    - A po obiedzie co?
    - Może niektórzy znowu zechcą wyjść. Innych zachęcić do zabawy z dziećmi (jeśli takowe mamy). Najbardziej nadają się takie małe. Można się z nimi pobawić na podłodze. A do tego trzeba schylić się, kucnąć, przyklęknąć, na kolanach trochę pochodzić, wyciągnąć tułów i rękę, żeby sięgnąć po klocek albo zabawkę. Prawda, ile ruchu?

    - Prawda. Jest pani wielka! Dziękuję.
    - Nie ma za co.
  • Dołącz do nas na Facebooku!

    Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

    Polub nas na Facebooku!

    Kontakt z redakcją

    Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

    Napisz do nas!
    Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska