RAJBUD GTPS GORZÓW WLKP. - STAL AZS PWSZ NYSA 3:1 (23:25, 25:11, 25:18, 25:23)
RAJBUD GTPS: Hunek, Wroński, Kordysz, Stępień, Maciejewicz, Grzesiowski, Mróz (libero) oraz Olichwer, Woroniecki, Mischke, Kupisz i Pachliński.
STAL AZS PWSZ: Fijałek, Krzywiecki, Jarząbski, Karpiewski, Szczurowski, Pizuński, Ratajczak (libero) oraz Kisielewicz i Zając.
Sędziowali: Marek Mianowski i Marcin Włodarczyk (obaj z Bydgoszczy). Widzów 100.
- Nysa pasuje nam i sportowo, i z powodu niezbyt dużej odległości. Nie mamy najmniejszej ochoty jechać trzeci raz w tym sezonie do Suwałk - wyznał przed spotkaniem trener Rajbudu GTPS-u Andrzej Stanulewicz. Wtórował mu libero Stali AZS-u PWSZ-u Kamil Ratajczak: - Gorzów leży najbliżej z wszystkich naszych potencjalnych rywali w pierwszej rundzie play offu. Fajnie byłoby trafić właśnie na nich.
Jak postanowili, tak też zrobili. Warunkiem spełnienia koncertu życzeń było zwycięstwo gospodarzy za trzy. Przyjezdni chyba zapomnieli o tym w pierwszym secie, bo od stanu 17:16 dla miejscowych zdobyli, główni dzięki trudnym serwisom Macieja Fijałka, trzy "oczka" z rzędu. W końcówce nie wypadało im zmarnować dwupunktowej przewagi, więc już za drugim setbolem, po serwisie Bartosza Mischke w siatkę, triumfowali do 23. - Zwariowali czy co?! - zastanawiała się nieliczna grupka kibiców.
Od drugiej partii mecz miał niewiele wspólnego z zawodowstwem, pierwszą ligą oraz poważnym traktowaniem widzów. Przede wszystkim za sprawą gości z Nysy, którzy odsłony numer dwa i trzy przegrali, odpowiednio, w ciągu zaledwie 16 i 17 minut! Opisywanie poszczególnych zagrań urągałoby inteligencji czytających ten tekst. Nysianie seryjnie psuli zagrywki, bez przekonania skakali do bloku i atakowali, zaś w obronie schylali się wyłącznie do piłek, odbitych już od podłoża. Trener gości Dariusz Ratajczak ani myślał reagować na te ,,popisy'' swoich podopiecznych. A zawodnicy? Świetnie się bawili! Obserwatorów kokietował nieśmiałymi uśmiechami siedzący na ławce rezerwowych stalowców Jarosław Stancelewski, niewiele więcej mieli też zaproponowania czterej inni zawodnicy z lubuską przeszłością: Fijałek, Łukasz Karpiewski (obydwaj do niedawna w AZS AWF Orle Międzyrzecz), K. Ratajczak i Maciej Krzywiecki (Rajbud GTPS).
- Wyjechaliśmy z domu o 8.00 rano, cały dzień spędziliśmy w autokarze, brakuje nam trzech kontuzjowanych kolegów - starał się nieśmiało tłumaczyć postawę swoją i zespołu K. Ratajczak. Tylko kto mu uwierzy?!
Parodia siatkówki ustala dopiero w drugiej części czwartego seta. Za porządne serwisy wziął się rezerwowy Stali AZS-u PWSZ-u Maciej Zając i ze stanu 20:17 dla gorzowian doprowadził do remisu 20:20. Odpowiedział mu zagrywkami i atakami z drugiej linii najrówniej prezentujący się wśród gospodarzy Krzysztof Grzesiowski. Trwające zaledwie 85 minut spotkanie zakończyło się wielce symbolicznie: środkowy stalowców Jarosław Pizuński zaserwował z przytupem... trzy metry za końcową linię boiska.
Zawodnicy zrobili swoje: trafili na siebie w play offach, pokazując figę rywalom i... środkowy palec kibicom. Pozostaje tylko pytanie: czy ci ostatni będą chcieli przyjść w najbliższy weekend do hali przy Czereśniowej, by obejrzeć kolejne dwa pojedynki sobotnich ,,rywali''?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?