Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Handlują jak co dzień

(bat)
Nawet na zewnątrz widać, jakie zniszczenia poczynił ogień w kantorku. I że takie budy to niebezpieczeństwo
Nawet na zewnątrz widać, jakie zniszczenia poczynił ogień w kantorku. I że takie budy to niebezpieczeństwo fot. Bartłomiej Kudowicz
Spłonął kantorek z miotłami i taczkami. Ale gdyby nie natychmiastowe wezwanie straży pożarnej, płomienie mogły strawić targowisko w centrum miasta.

Ogień zauważył stróż. Było kilka minut po 18.00. Straż przyjechała szybko, ale pomieszczenie gospodarcze firmy Konfin, która zarządza placem targowym, już doszczętnie spłonęło. - Ogień był bardzo wysoki, na dwa piętra - opowiada jeden ze świadków pożaru. - Płomienie obejmowały też pobliskie stoiska. Szczególnie to z meblami. To szczęście, że tam nic nie spłonęło.

- Pożar był mały, ale groźny - przyznaje zastępca komendanta straży st. bryg. Stanisław Pruski, który kierował akcją strażaków. - Ogień przenosił się już na boiska handlowe.

Czy pożar mógł skończyć się tak jak ten w Słubicach, gdzie wiele osób straciło dorobek całego życia? - U nas jest lepsza sytuacja, bo przy pobliskim supermarkecie jest bardzo duży hydrant i mamy dwie zawodowe jednostki straży pożarnej - odpowiada Pruski.

Ale klienci targowiska mówią: - Przecież tu na zewnątrz nie ma żadnych gaśnic. Jakby porządnie zawiało, ogień poszedłby na targ. Jak w Słubicach - ocenia mieszkanka ul. Ptasiej Joanna.

Tutaj też przez pożar mogło stracić dochody sporo osób. Ocenia się, że z targowiska żyje ponad 100 rodzin.

Handlują jak co dzień

Po wtorkowym pożarze wczoraj przy ul. Anieli Krzywoń handel odbywał się normalnie. Nawet na pobliskich stoiskach. - Miałam dużo szczęścia - mówi właścicielka stoiska z meblami Alina Rejtan.- Nasz pawilon jest z tyłu nadpalony, ale w środku nic się nie stało. Mogę normalnie handlować. Wczoraj zresztą nie było mnie w Zielonej Górze. Przyjechałam na miejsce już po pożarze.

Na stoisku z rybami leżą popalone kartony. - Towaru jednak nie straciłem, tylko szybę. Strażacy w czasie akcji musieli wybić okno - opowiada Krzysztof Koźlarek.

Wszyscy mówią, że straty mogły być dużo większe, ale też mogło ich w ogóle nie być. - Chodzą tu wieczorami jacyś dziwni ludzie, pijani. Czasami właśnie przesiadują w tym kantorku - opowiadają handlowcy. - Pewnie grzali się czymś i zaprószyli ogień.

Po mieście krąży pogłoska, że to było podpalenie. A sprawcę już policja ma w swoich rękach. - Zatrzymaliśmy na miejscu mężczyznę - przyznaje rzecznik policji Małgorzata Stanisławska. - Nie miał stałego miejsca pobytu, był pijany. Ale nie wiemy, czy przyczynił się do pożaru. On twierdzi, że chciał go gasić. Trafił do izby wytrzeźwień, dochodzenie w tej sprawie dopiero trwa.

Wszystko przez bałagan?

Handlowcy twierdzą, że ten mężczyzna był tam co wieczór. Sprzątał, jakby był na etacie. - Nie mamy takiego pracownika - zapewnia wiceprezes firmy Konfin Waldemar Bukowiecki. - Zatrudniamy stróża i to on wezwał strażaków. A do sprzątania wynajmujemy specjalną firmę.

Zdaniem wiceprezesa, może chodzić o jedną z osób, która wieczorami zbierała na targowisku makulaturę. - Bałagan jest i już - komentują handlowcy. - Wystarczy spojrzeć na pomieszczenia gospodarcze Konfinu. Tam jest wszystko.

Co firma zamierza zrobić, by nie było kolejnych zagrożeń? - Targowisko jest ubezpieczone. Na razie nie wiadomo też, co było przyczyną pożaru - mówi W. Bukowiecki. - Planujemy również modernizację placu targowego, uzgadniamy właśnie projekt w urzędzie.
- Już od kilku lat - komentują sprzedawcy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska