Rozrzucony obornik
- Mieszkam tutaj niedaleko, wiem, że to niedopuszczalne, gdyż obowiązują okresy, podczas których nie wolno rozrzucać gnoju na polach - powiedział "GL" czytelnik (pragnący zachować anonimowość). - Poruszyło mnie to, gdyż mam żonę chorą na raka, a tymczasem ten obornik trafił ma pola w okolicy Ostrzyc, w strefie ochronnej ujęcia wody dla Zielonej Góry.
Pojechaliśmy od razu po telefonie kierując się wskazówkami czytelnika, wpierw do Ostrzyc (gmina Trzebiechów), gdzie jednak nic nie znaleźliśmy, a potem drogą prowadzącą dalej. Około 500 m przed Smolnem Wielkim (gmina Kargowa), na polu po prawej stronie szosy, zobaczyliśmy ślady wielkich kół. Wiodły z drogi na pole, gdzie rozrzucono obornik. Zatem faktycznie ktoś tu był. Pytanie - kto? Zwróciliśmy się do urzędu miejskiego w Kargowej z prośbą o ustalenie właściciela pola.
- Trudno tak od razu określić, to jest chyba dzierżawa, musimy to sprawdzić - przekazał telefonicznie "od ręki" wiceburmistrz Jerzy Fabiś. Jednocześnie potwierdził (J. Fabiś jest z wykształcenia rolnikiem) opinię czytelnika, iż zgodnie z rozporządzeniem ministra rolnictwa nawozy na polach można rozrzucać tylko w okresie od 1 marca do 30 listopada każdego roku. - Nie wolno też, nawet w tym okresie, wyrzucać nawozów na ziemię zamarzniętą i pokrytą śniegiem - stwierdził Fabiś. - Chyba, że w pryzmach.
Obornik koło Smolna Wielkiego nie leżał w pryzmach, został rozprowadzony (być może spychaczem) po polu. Zatem przekroczono przepisy. Nasz czytelnik podpowiadał wprawdzie, kto mógł to uczynić, ale dowodów nie było, a "za rękę" nikt nikogo nie złapał.
Sprawdzamy tropy
Po powrocie do redakcji dzwonimy do zielonogórskiego Sanepidu z pytaniem co robi się w takiej sytuacji. - To nie są nasze kompetencje - słyszymy w odpowiedzi. - Może trzeba zainteresować stację chemiczno-rolniczą, najbliższa jest w Nowej Soli, albo też Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska.
- Tego rodzaju czynności, jak rozrzucanie obornika na zmarznięte pola, są teraz zabronione w Polsce, jest okres ochronny - tłumaczy Janusz Tylzon z wydziału inspekcji WIOŚ. Dodaje również, iż nie tylko Ostrzyce, ale i dalej leżące od Zielonej Góry Smolno Wielkie są w pośredniej strefie ochrony ujęcia wód dla stolicy województwa. Tylzon dodaje jednak wiadomość, iż przepisów oczywiście trzeba przestrzegać, ale np. w Alpach, gdzie jest więcej śniegu i mrozu nie ma podobnych rozwiązań. - Cóż, jak zawsze jesteśmy świętsi od papieża - uważa fachowiec. Jego zdaniem trzeba tę sprawę załatwić, choć trudno, żeby dziś kazać komuś zbierać nawóz i zwozić do obory. Tylzon podpowiada, iż ponieważ organem "właściwym terenowo" jest gmina, w tym wypadku Kargowa, to tam należy oczekiwać zakończenia problemu.
- Sprawdzimy kto jest właścicielem lub dzierżawcą pola i wyślemy tam strażnika miejskiego z odpowiednią instrukcją - obiecuje wiceburmistrz Fabiś.
Idąc jednak tropem podpowiedzi telefonicznej czytelnika dzwonimy do sulechowskiego gospodarstwa rolnego Tiperary Farm ulokowanego na Kruszynie. Dopytujemy, czy to stamtąd podchodził nawóz i czy wiadomo, że rozrzucanie jest nielegalne?
Rozbieżne przepisy
- My tak robimy - odpowiada łamaną polszczyzną kierownik gospodarstwa Mechiel Meise, Holender, jak się dowiadujemy. A dlaczego? I kto to "my"? - Za trudne na telefon, niech przyjedzie, będzie tłumacz - wyjaśnia. Umówiliśmy się na spotkanie.
- Myśmy zastosowali się do przepisów unijnych, gdzie jest zapis, iż nie powinno się wyrzucać zimą nawozu, ale nie ma zakazu - przekazuje przez tłumaczkę M. Meise. - Teraz już wiemy, iż w Polsce jest zakaz. Ale przepis mówi, iż nie wolno wyrzucać obornika 20 m od ujęcia wody, a to pole jest to dużo, dużo dalej. My tego pilnujemy!
Jednak przede wszystkim, jak wnioskujemy z relacji młodego i sympatycznego Holendra, nawóz został rozrzucony zimą na polu dzierżawionym przez Tiperary Farm pod Smolnem Wielkim (i tylko tam), żeby pójść na rękę okolicznej ludności. W jaki sposób? Otóż firma istnieje ponad 10 lat, wpierw była własnością irlandzką, od 2003 r. należy do Holendrów. Z doświadczeń pracowników wynikało, iż rozrzucanie obornika latem powodowało liczne protesty, "że śmierdzi". - Dlatego rozrzuciliśmy obornik zimą, żeby pójść ludziom na rękę - twierdzi Mechiel i dodaje: - To się już nie powtórzy!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?