Jak dorosnę zostanę strażakiem tak jak mój tata! Będę gasił pożary i pomagał ludziom. A jak jakiś kotek nie będzie umiał zejść z dużego drzewa, to ja go zniosę na ziemię! - opowiada czteroletni Franek Konieczny z Kurska.
Chłopiec wspólnie z Ma-gdą Troczyńską i Szymon-em Madzelanem reprezentował najmłodszych strażaków z wioski podczas młodzieżowego turnieju ochotniczych straży poż-arnych w Wyszanowie.
Dzieci dzielnie poradziły sobie z wszystkimi zadaniami. Nie był im straszny ani tor przeszkód, ani zadanie bojowe. W pełni zasłużyli na pamiątkowe medale i puchar. Z zapałem kibicowali im inni członkowie OSP Kursko.
- Do naszego OSP należy około 30 osób. W naszej wiosce bardzo rzadko dochodzi do pożarów, pomagamy jednak podczas akcji w pobliskich miejscowościach. W razie potrzeby jeździmy m.in. do Gorzycy, Templewa czy Piesek - opowiada prezes OSP Zbigniew Adamczuk.
Już coraz młodsze dzieci pragną należeć do straży. - Przed moim domem stoi prawdziwa re-miza strażacka! Mamy też z bratem swoje gaśnice, sikawki, syreny i nawet radiostację! Strażak to jest najlepszy zawód na świecie. Mój tata Krzyś jest strażakiem i opowiada nam mnóstwo ciekawych historii - opowiada mały Jaś Konieczny.
Jego zdanie podzielają także inne maluchy z wioski. - Chętnych do udziału w zawodach strażackich nie brakowało. Bez problemu zebraliśmy ekipę. W turnieju w Wyszanowie bierzemy udział od samego początku. Przygotowania zawsze sprawiają nam sporo frajdy. Dzieciaki mocno angażują się w wykonywanie zadań. I wychodzi im to naprawdę świetnie. Szczególnie cieszy fakt, że do straży garną się coraz młodsi, zafascynowani zawodem strażaka. Kiedy dorosną, ich pomoc będzie dla wioski nieoceniona. Ostatnio jako OSP Kursko nie braliśmy udziału w jakiejś większej akcji gaszenie pożarów, zajmowaliśmy się za to usunięciem spadniętego drzewa. Latem, kiedy nawiedzają nas burze, jest to częsty problem - opowiada Emil Adamczuk z OSP.
Walki z płomieniami nie boją się także dziewczyny. Przekonują, że w czerwonym kolorze im wyjątkowo do twarzy.
- Ja też chcę w przyszłości pracować w straży i gasić największe pożary. W ogóle nie boję się ognia! Umiem też szybko biegać i pryskać wodą - opowiada Madzia Troczyńska.
Po zawodach zmęczeni, ale szczęsliwi strażacy udali się na smaczny posiłek. Szybko zregenerowali siły i wrócili do wesołej zabawy.
- Straż to póki co dla nich jedynie dobra zabawa, ale zobaczymy co będzie w przyszłości. Kto wie, może rzeczywiście wybiorą taką właśnie drogę kariery - zastanawia się mama Franka i Jasia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?