MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jak smakuje radość sołtysa Mościczek

Zbigniew Borek 95 722 57 72 [email protected]
Na zjeździe była m.in. rodzina Bogusława Hładyszewskiego, czyli także Karbowiakowie i Niegłosowie
Na zjeździe była m.in. rodzina Bogusława Hładyszewskiego, czyli także Karbowiakowie i Niegłosowie Zbigniew Borek
Kazali mi: napić się nalewki, spróbować kotlecików, swojskiej wędliny, bigosu i świeżynki, zjeść orzechowca i cygańskie ciasto, porozmawiać z poetką i sfotografować panią sołtys w tańcu. Nie ma co, zjazd pokoleń to dla reportera spore wyzwanie.

Pani sołtys Krystyna nazywa się Niegłos, ale jak zabiera głos, to posłuch ma nie byle jaki. - To pan się z nami nalewki napije - oznajmiła, gdy usłyszała, że do Mościczek reporter z "Lubuskiej" zajechał. I raz, ciach, "Radość sołtysa" już stała na stole. - Sama pędziłam, ze śliwek i winogron. Na smutno pijemy "Łzy sołtysa" - uśmiechnęła się Krystyna (imię na identyfikatorze w klapie żakietu, w drugiej "sołtys" na biało - czerwonym tle). Obok siadła Zuzanna Wojciechowska i Bogusław Hładyszewski. - Zuzia, pokaż panu kronikę - zakomenderowała Krystyna, a Zuzia zaraz przytargała opasłe tomisko. "Zatańczysz ze mną jeszcze raz, ostatni raz..." leciało z głośników, a myśmy się zagłębiali w czasy, gdy Mościczki były jeszcze Blumberger Bluch (po naszemu Mościckie Łęgi) i podziwiali fotografie wieńców i jadła, za które wieś zgarniała nagrody na powiatowych dożynkach. - Raz to wszyscy myśleli, że się spiker zaciął, bo do nagród czytał: Mościczki i Mościczki - śmiały się kobiety.

Mościczki mają 34 kominy i wszystkiego 150 mieszkańców, a na zjeździe była lekko ponad setka - miejscowych, ale też z Polski, choćby Nowakowie ze Szczecina czy Dutkiewicze z Poznania. - Rodziny z Mościczek liczne, bo nasi rodzice bardzo się kochali, a telewizji kiedyś nie było - pani sołtys puściła oko. - Światła często gęsto też - dorzucił Hładyszewski i zaraz na swoim przykładzie opowiadał: - Na zjeździe jestem nie tylko ja ze swoją Tereską, ale też Stanisław z małżonką, Tadeusz z małżonką, Kazimiera z mężem. Do tego wszystkiego dzieci. No i wnuki, mnie na przykład z Tereską jednego roku Bóg tak był szczodrobliwy, że trójka się urodziła. A kuzynów z żonami mam wymieniać? - zapytał pan Boguś, a wokalista zaśpiewał: "Rzeki przepłynąłem, góry pokonałem, żeby ciebie spotkać"... Krystyna pokazywała wydane drukiem wspomnienia mieszkańców: - Chcemy, żeby młodzi pamiętali historię wsi, a gdyby kiedyś nam zorganizowali taką imprezę, też nikt by się nie pogniewał.

Sama ma czworo dzieci (córka zrobi wkrótce stronę internetową wsi), piątkę wnuków, a za tydzień będzie pierwsza prawnuczka, to i wymyśliła ("trzy noce mi to zajęło") hasło zjazdu: "Tradycją i wiedzą pokolenia siedzą". Razem z Zuzanną w styczniu postanowiły napisać na tę okoliczność projekt. Pomogła im fundacja Wsparcie z Witnicy, a koordynację wzięła na siebie szefowa pomocy społecznej Julita Karasińska. W marcu dostały 1,5 tys. zł od burmistrza. 700 zł dało ze swoich koło gospodyń, trochę fundusz sołecki.

- A reszta to praca mieszkańców. Jeszcze wczoraj my z Tereską Hładyszewską układaliśmy płytki - pani Zuzanna wskazała na chodnik pod wiatą. I dodała, że faceci w polu albo w Irlandii, więc kobiety muszą sobie radzić i niedługo partenogenezę będą uprawiać (znaczy się, za przeproszeniem, rozmnażać bez chłopów się będą!). Sama wiata - wielka, że pomieściła wszystkie rodziny - powstała za 10 tys. zł, które wycisnęły na swoje sposoby, plus tańsze drewno z tartaku, cieśli i murarzy, których sobie załatwiły. Pod nią stół na zjeździe był szwedzki, jadło polskie. Panie kazały mi spróbować kotlecików, swojskich szynek, polędwic i boczku, bigosu i świeżynki, do tego sałatek, zjeść orzechowca i cygańskie ciasto. Nie spamiętałem nawet, co która zrobiła, ale dobre było jak cholera.

- Pan sołtysową do gazety sfotografuje, bo właśnie tańczy! - ciągnęła mnie za rękaw pewna pani. Pan namawiał do rozmowy z wiejską poetką, a ktoś inny do kolejnej nalewki. Andżelika Karbowiak, córka Hładyszewskiego, opowiadała, że już w Mościczkach długo nie mieszka, ale bardzo lubi tu przyjeżdżać. - Ale ja przyjeżdżam częściej. Tu się wychowałam i lubię z babcią posiedzieć - wtrąciła się jej córka, gimnazjalistka Dorota Przygoda. Krzysztof Frontczak, który na zjazd zajechał do siostry czarną yamahą (błysk chromu, 1600 pojemności, 120, ale mil na liczniku), chwalił klimat imprezy i wsi, a jego siostra Maria Cisło dziwiła się, że mieszka tu już 24 lata. - Oj, niedługo, bo ją chłop tutejszy dopiero wtedy wziął - skwitował sąsiad od zawsze miejscowy. "Niech żyje wolność, wolność i swoboda..." - wciskał się wokal, a pani sołtys kazała mi zabrać do domu trochę nalewki, bo się broniłem, że ja samochodem. - To łapówka. Pan musi o nas dobrze napisać, jak mnie w gminie nadal mają pomagać - powiedziała z szerokim uśmiechem.

Nie było wyjścia: wziąłem i napisałem.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska