Nowosolskich inwestycji, które wiszą w powietrzu, ciąg dalszy. Po artykule, jaki ukazał się w ostatnim Tygodniku Nowej Soli, dotyczącym siedmiu najważniejszych miejsc w mieście, gdzie najszybciej mogły powstać sklepy, mieszkania lub biura, sami zainteresowani postanowili przybliżyć nam szczegóły dotyczące jednej ze starszych lokalizacji tego typu. Mowa o terenach, na których kiedyś prężnie działały Dolnośląskie Zakłady Metalurgiczne „Dozamet”, a które dziś skrywają hałdy gruzu.
Dozamet: zastój z planem zagospodarowania
Walerian Soliński od kwietnia 2002 do marca 2007 roku był wiceprezesem zarządu DZM, stąd - jak sam mówi - zna się na rzeczy, gdyż w zakresie jego obowiązków leżało załatwienie sprawy, zwanej wówczas, przekształceniem Dozametu.
- W czerwcu 2002 roku, jeszcze za prezydenta Gabryelczyka, rada miasta podjęła uchwałę, o przystąpieniu do opracowania planu zagospodarowania przestrzennego dotyczącego terenów Dozametu - zaczyna W. Soliński. - Jednak jesienią tego samego roku odbyły się wybory samorządowe i w miejscu starych władz, zaczęła funkcjonować nowa rada i nowy prezydent. W sprawie związanej z opracowaniem zrobił się zastój - mówi.
Markety nie w interesie kupców?
Jako, że Walerian Soliński, był wówczas miejskim radnym, jeszcze w grudniu złożył interpelację, pytając, co dzieje się z czerwcową uchwałą. - Dostałem odpowiedź, że są pewne kłopoty, oraz że najprawdopodobniej pojawi się tam zapis uniemożliwiający postawienie na terenach Dozametu obiektów handlowych o powierzchni powyżej 2 tys. m kw. - mówi W. Soliński. Wówczas, zarówno prezydent jak i radni stanęli na stanowisku, że budowa marketów o powierzchni większej niż 2 tys. m kw. nie leży w interesie nowosolskich kupców. Jednak trzeba było coś uzgodnić. - Zarząd Dozametu spotkał się wtedy z grupą kupców i chcąc nie chcąc, pod naciskiem prezydenta doszliśmy do konsensusu, że powstanie plan zagospodarowania przestrzennego z zapisem, że dostaniemy prawo do dwóch obiektów, do 2 tys. m kw. każdy, jeden z przewagą branży spożywczej, drugi technicznej - opowiada W. Soliński.
W czerwcu 2005 roku radni uchwalili plan zagospodarowania przestrzennego Dozametu dopuszczający dwa, wspomniane już, większe sklepy, oraz kilka mniejszych, tak, by całkowita suma powierzchni handlowej nie przekroczyła 6300 m kw. - I tu moglibyśmy zakończyć, bo ten dokument obowiązuje do dziś – mówi W. Soliński. - Jednak w 2007 roku miasto przystąpiło do zmiany obowiązującego do tej pory studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego – ciągnie dalej. - To dokument ogólny, mający charakter pewnych wytycznych, ale jednocześnie nie stanowiący miejscowego prawa. Z kolei plan zagospodarowania przestrzennego jest bardziej szczegółowy i to na jego podstawie wydaje się zezwolenia na budowę – tłumaczy W. Soliński.
W czasie opracowywania nowego studium, zarząd Dozametu zgłosił wniosek mówiący o zmianie planu w taki sposób, by pozwalał on na budowę centrum handlowego o powierzchni ok. 30 tys. m kw. Rada miasta wniosek odrzuciła, jednak założono możliwość powstania dwóch obiektów do 3 tys. m kw. - Ten plan zagospodarowania został opracowany przez jakieś biuro projektów i z tego co wiem od 2009 roku leży u pana prezydenta w biurku... – mówi W. Soliński.
Okazuje się, że w sprawie sprzedaży terenów byłej fabryki jest jeszcze druga strona medalu. Im większa jest bowiem powierzchnia handlowa, tym większa cena za metr, jaką można zaproponować inwestorowi. I tu pojawia się tzw. renta planistyczna. - Powiedzmy, że mamy fabrykę – wyjaśnia W. Soliński. - Fabryka upada, budynki burzymy, mamy ziemię. Ziemię, która dotychczas przeznaczona była pod zabudowę przemysłową. Robimy nowy plan i przypisujemy ziemi nowe parametry. Teraz możemy postawić tu handel. I tak w wyniku działania samorządu wartość ziemi wzrosła – tłumaczy. Zgodnie z ustawą o planowaniu przestrzennym, budżetowi miasta należy się renta od różnicy określającej wzrost ceny za grunt. Może ona wynosić nawet do 30 proc., w zależności od tego, jak potoczą się negocjacje. - W uchwale z 2005 roku jest zapis, że ustala się dla całego terenu 20 proc. renty? Dlaczego więc miasto nie chce tych pieniędzy? - pyta W. Soliński. Pozostała suma ze sprzedaży gruntu miała być przeznaczona w inwestycje związane z Dozametem. - My poszliśmy w klasyczny sposób restrukturyzacji, zawężając się. Tu było początkowo 220 różnego rodzaju obiektów na 55 hektarach gruntu! Gdy w końcu została nam ziemia, chcemy ją spieniężyć i zainwestować w to, co zostało. I tak poszliśmy w inwestycje, bo kupiliśmy elektryczną topialnię, modernizowaliśmy linie – wylicza W. Soliński. - Tymczasem jeszcze nie sprzedaliśmy gruntu! Co przyczyniło się, do wejścia Dozametu w stan poważnych kłopotów finansowych. Byłoby więc bardzo dobrze, gdyby wspomniana przez prezydenta na łamach „Tygodnika Nowej Soli” możliwość budowy obiektów do 30 tys. m kw. stała się czym prędzej faktem - dodaje.
Galeria o wielkości do 30 tys. m kw.
Według W. Solińskiego do wzięcia przez miasto jest co najmniej kilka milionów złotych. - Wystarczy pozwolić wprowadzić w życie określone dokumenty. W grę wchodzi przecież kilka hektarów gruntu – mówi. - Obecnie obowiązujący zapis nie jest na rękę nam i miastu też! Bo cena**sprzedaży gruntu byłaby za niska – kwituje W. Soliński.
O szerszy komentarz poprosiliśmy też prezydenta Nowej Soli, Wadima Tyszkiewicza, który z perspektywy znającego temat samorządowca, odniósł się do wszystkich kwestii związanych z zagospodarowaniem podozametowskich gruntów.
- Przede wszystkim mówiąc o galerii, której powierzchnia mogłaby dojść do 30 tys. m kw. miałem na myśli właśnie uchwałę z 2005 roku, która mówi o łącznej powierzchni handlowej nie przekraczającej 6300 m kw. - mówi prezydent. - Ale trzeba pamiętać, że jest to tzw. powierzchnia netto, przeznaczona pod handel, czyli nie obejmująca korytarzy, zapleczy, funkcji usługowej itp. Dlatego całościowo galeria taka mogłaby mieć 20-30 tys. m kw. - tłumaczy W. Tyszkiewicz.
- Co do renty, to Dozamet nigdy nie płacił podatków, dopiero w ubiegłym roku udało nam się coś wyegzekwować, jaką więc mam mieć gwarancję, że zapłaci nam rentę planistyczną? - pyta retorycznie prezydent.
Wielki blaszak
Okazuje się, że rozmawiając o terenach**Dozametu, nie sposób otrzeć się o kwestię wypatrywanego przez wszystkich basenu. - Mówiłem, że dopóki nie sprzedamy terenów przy „Spożywczaku”, dopóty nie będzie pieniędzy na basen. Tylko że tamtejszy teren, jest terenem pod hipermarket, którego nie należy mylić z galerią handlową - wyjaśnia W. Tyszkiewicz. - Bo jedno dla drugiego nie jest konkurencją, ale hipermarket dla hipermarketu owszem. A jeśli na terenie Dozametu powstanie np. Tesco, to nigdy nie sprzedamy gruntów przy S3 **- dodaje.
- Pan Wójcik (obecny właściciel Dozametu - dop. red.) poszedł po linii najmniejszego oporu i chciał postawić na terenie Dozametu wielki „blaszak”. Miasto się na to nigdy nie zgodzi, bo nie leży to w interesie mieszkańców. Galeria w centrum – owszem. Ale hipermarkety na obrzeżach. Jeśli za „Spożywczakiem” powstanie takowy hipermarket, to możliwe, że rozluźnimy nieco kryteria odnośnie terenu Dozametu. Bo w tej chwili priorytetem jest sprzedaż terenów miejskich - kwituje prezydent W. Tyszkiewicz.
Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?