Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jasiński walczy ze stresem, a „Miedziak” chce powoli wracać na tor. Wypowiedzi po meczu Stal - Unia

Robert Gorbat
Robert Gorbat
Wydarzeniami niedzielnego meczu Stal Gorzów - Unia Leszno było wysokie zwycięstwo gospodarzy i powrót na tor Adriana Miedzińskiego.
Wydarzeniami niedzielnego meczu Stal Gorzów - Unia Leszno było wysokie zwycięstwo gospodarzy i powrót na tor Adriana Miedzińskiego. Jarosław Miłkowski
Unia miała pecha, ale to nie wina gorzowian. W niedzielne (28 maja) popołudnie żużlowcy Stali pewnie pokonali na „Jancarzu” leszczynian różnicą 24 punktów i są zdecydowanie bliżsi udziału w play offach PGE Ekstraligi.

Po meczu zebraliśmy w parkingu opinie kilku uczestników niedzielnego spotkania.
– Takie mecze to jest walka o życie. Dosłownie i w przenośni. Bo zdobyte na torze punkty znajdują odzwierciedlenie w gratyfikacjach dla zawodników – powiedział trener ebut.pl Stali Stanisław Chomski. – Unia na pewno miała pecha, bo nikt nie przyjeżdża po to, żeby się położyć. Wypadek Grzesia Zengoty bardzo pokrzyżował naszym rywalom szyki. Współczuję kontuzji zawodnika, ale tak bywa. Pierwszy raz jeździliśmy w takich warunkach pogodowych, przy pełnym słońcu, ale potrafiliśmy się do nich dostroić. Wygraliśmy większość startów, ale na dystansie zdarzały się nieporozumienia. Jak w dziesiątym wyścigu, gdy Martin Vaculik osłaniał prowadzącego Wiktora Jasińskiego i ostatecznie przyjechał trzeci. Nikt do nikogo nie ma jednak pretensji, taki jest żużel. Myślę, że zawody generalnie mogły się podobać. Tylko jeden przegrany bieg, na dodatek 1:5, nie wybił nas z rytmu. Zawodnicy poszli w dobrą stronę z ustawieniami, była pełna determinacja w ich jeździe, a wisienką na torcie okazał się świetny wyścig piętnasty. W zmieniających się warunkach torowych nie poradzili sobie tylko nasi juniorzy, ale podobnie było w końcówce zawodów z bardzo dobrze prezentujących się Damianem Ratajczakiem z Unii. Speedway to taki sport, w którym trzeba bardzo szybko wyciągać wnioski. Kto potrafi to zrobić, ten wygrywa.

Dwa razy z nawierzchnią toru zapoznał się Wiktor Jasiński. Gorzowski żużlowiec z pozycji U24 najpierw sczepił się w trzecim wyścigu motocyklami z Jaimonem Lidseyem, a potem, w piątym, stał się mimowolną ofiarę groźnego upadku Zengoty.
– Nie ukrywam, że w poważniejszych zawodach mam trochę problemów z opanowaniem stresu. Chyba za bardzo się spinam – powiedział Jasiński. – Jestem ambitnym zawodnikiem, ale gdy połączę tę cechę ze stresem, to czasem staję się chodzącą bombą. Pracujemy na tym, by to zjawisko wyeliminować, a przynajmniej ograniczyć. Już widać progres, bo coraz lepiej punktuję. Nie jestem rozczarowany, że nie pojechałem w nominowanym biegu. Jestem trochę poobijany po dwóch upadkach, moje motocykle też nie nadawały się do jazdy. W końcówce meczu jechałem na swoim silniku, ale z pożyczonym przodem, bo moje dwie ramy zostały skasowane. Trener podjął słuszną decyzję, że pojedzie Oskar Fajfer, bo ja już się nie nadawałem. Myślę, że w poniedziałek będzie mnie bolało wszystko od pasa w gorę: żebra, łokcie, dłonie. We wtorek powinno być lepiej, więc na pewno wystartuję w meczu U24 Ekstraligi.

Po prawie rocznej przerwie od makabrycznego wypadku w Zielonej Górze na tor wrócił Adrian Miedziński. Na „Jancarzu” zaliczył trzy zera, przyjeżdżając za każdym razem daleko za rywalami.
– Zawsze są emocje i stres, gdy startuje się pierwszy raz po tak długiej przerwie i po takich wydarzeniach, jakie mnie spotkały – przyznał „Miedziak”. – Starałem się podejść do tych zawodów spokojnie i nie robić błędów. To był dla mnie dobry sprawdzian, z którego na pewno wyciągnę wnioski, by powoli wracać do normalności. Dzisiaj nie trafiłem ze sprzętem. Po ostatnim treningu myślałem, że silnik będzie dobry ze startu, lecz stało się inaczej. Mam jeszcze zdecydowanie za mało jazdy. Przed meczem w Gorzowie odbyłem pięć treningów. W większości jeździłem sam, tylko raz startowałem z kolegą spod taśmy. To coś zupełnie innego niż rywalizacja we czterech w ligowym pojedynku. Jesteśmy w połowie sezonu. Wszyscy odjechali kupę spotkań, a ja dopiero zaczynam. Cieszę się jednak, że doszło do przełamania mojej sytuacji, że znów znalazłem się w parkingu. Spróbuję wrócić, ale nie od razu Rzym zbudowano. Za tydzień, podczas rewanżu w Lesznie na pewno będę mądrzejszy niż w Gorzowie.

Czytaj również:
Wow! Co za numer! Chylińska śpiewała swoje hity w koszulce Stali Gorzów

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska