MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jedni straszą, inni przesadzają

FELIKS KOĆMA <br>Sulechów
Zdecydowana reakcja Unii Europejskiej wobec dojścia do władzy skrajnego ugrupowania politycznego w Austrii w ubiegłym roku rzuca światło na to, czym jest ta organizacja. Stało się jasne, że w krajach zrzeszonych wyniki wolnych i demokratycznych wyborów nie są już tylko wewnętrzną sprawą suwerennych państw. Ta organizacja jest czujna, jej nie może być obojętne, co się w nich dzieje. Zależy jej na rozwoju i na rozszerzaniu współpracy, bo to decyduje o stabilizacji i o bezpieczeństwie. Natomiast wszelkie skrajności stanowią zagrożenie dla jednoczącego się kontynentu.

Austriacka lekcja była też sygnałem ostrzegawczym dla Polski, ale dotąd niewiele nauczyła. Unia Europejska jest otwarta, gdyż łączenie na partnerskich warunkach to zjawisko pozytywne. Tylko nasze członkostwo stoi pod znakiem zapytania, bo sami sobie stawiamy bariery. Nasze szanse są teraz mniejsze, niż były dziesięć lat temu, kiedy o tym członkostwie nikt poważnie nie myślał, ale kiedy byliśmy jeszcze krajem normalnym.
Unii Europejskiej nie zależy na kolonialnym uzależnianiu, ale na rozwijaniu partnerskich stosunków, to one są spoiwem. Programy dostosowawcze nie są najistotniejszymi, bo przecież realizują się w miarę zacieśniania współpracy. Niektórzy straszą, co na tym członkostwie stracimy, inni przesadzają, ile na tym zyskamy. Sprawa ma się jak z wolnym rynkiem. Obiecywano, że będzie można sprzedawać tym, co drożej zapłacą. W rzeczywistości na tym rynku kupuje się od tych, co sprzedają taniej. Nie można za dużo sobie obiecywać, by się nie sparzyć jak na transformacji. Miała ona uszczęśliwić Polskę, a zawiodła wszelkie nadzieje i tylko unijne członkostwo może uwolnić nas z beznadziejnej sytuacji, i stąd te desperackie zabiegi. Prawda o perypetiach naszego członkostwa nie jest ani chwalebna, ani jednoznaczna.
Nikt nie mówi wprost, że nie będziemy przyjęci zanim nie ułożymy swoich stosunków wewnętrznych, nie posprzątamy we własnym kraju i nie postawimy go na nogi. Zanim nie rozwiniemy owocnej współpracy z krajami ościennymi, również z tymi, które o unijne członkostwo nie zabiegają. Zanim nie przestaniemy brnąć w bagnie przeszłości i gapić się wstecz. Zanim nie przybierze nasz kapitalizm ludzkiej twarzy. Dopóki to się nie stanie, jesteśmy zagrożeniem dla europejskiej jedności.
Unii Europejskiej nie spieszy się też z naszym przyjęciem dlatego, że jej interesom odpowiada Polska jaka jest obecnie, z wielomilionowym bezrobociem i z wielomiliardowym deficytem w handlu zagranicznym, pokrywanym wpływami z prywatyzacji. Mamy najwyższe bezrobocie spośród wszystkich krajów postsocjalistycznych, bo milion miejsc pracy sprezentowaliśmy unijnym partnerom. To, co można wyprodukować w kraju, za wpływy z prywatyzacji kupujemy teraz za granicą, dlatego mamy dziurawy budżet, a bezrobocie, im więcej mówi się o jego zwalczaniu, tym szybciej rośnie!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska