Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jesteśmy bombowym zagłębiem?

Dariusz Brożek, Dariusz Chajewski 68 324 88 79 [email protected]
MRU, pola dawnych bitew, poligony - dawno i obecnie uzytkowane...Niewypałów jest u nas pod dostatkiem.
MRU, pola dawnych bitew, poligony - dawno i obecnie uzytkowane...Niewypałów jest u nas pod dostatkiem. Dariusz Brożek
Skąd gangsterzy i terroryści biorą materiały wybuchowe? Między innymi z naszych poligonów i pól bitew. Od lat wiadomo, że jesteśmy prawdziwym bombowym zagłębiem.

Zobacz także: Zielona Góra: Na ul. Zamkowej znaleziono amunicję

"Materiały wybuchowe łatwiej zdobyć niż broń palną" - to zdanie padało w ostatnich dniach do znudzenia. Chemik, dysponujący odpowiednio odosobnionym miejscem, stosunkowo łatwo może wiele materiałów wybuchowych wyprodukować samodzielnie. Ze składników powszechnie dostępnych na rynku. Tak postąpił właśnie Brunon K., który miał zamiar dokonać zamachu na nasze władze. Był chemikiem, ale i laik w internecie bez problemu znajdziemy przepisy na budowę bomby, której składnikami są banalne materiały. Niedoszły zamachowiec miał wejść w posiadanie jedynie kilkanastu kilogramów trotylu. Do powiększenia siły wybuchy wystarczyć miały inne chemikalia...

Złom na kilogramy

Jak zdobyć te kilkanaście kilogramów? Niestety to również nie jest zanadto skomplikowane i to w naszym regionie. Kilka lat temu, na terenie pewnego poligonu, funkcjonariusze CBŚ znaleźli ponad 10 kg materiału wybuchowego. Na trop naprowadziły zeznania osób podejrzanych o handel bronią i materiałami wybuchowymi. Wskazali to miejsce i kilka innych jako źródło zaopatrzenia. Policyjni eksperci ustalili, że na poligonie znaleziono substancje pochodzenia wojskowego wykorzystywane w minach przeciwpiechotnych. To "dobro" pozostało na poligonie po Armii Rosyjskiej. Rosjanie magazyn wysadzili, a dużą część materiałów wybuchowych rozrzucili po poligonie.

Kolejni komendanci świętoszowskiego poligonu przyznają, że mieli i mają ogromne problemy z poszukiwaczami niewybuchów. Oficjalnie - i z reguły tak właśnie się dzieje - polują oni przede wszystkim na okrywające każdy pocisk pierścienie miedziane. Jednak nie wszyscy ograniczają się do miedzi. A wybuchowego dobra jest u nas dużo. W okolicy MRU, na linii Odry i Nysy, koło Żagania, Szprotawy, Gubina, Nowogrodu Bobrzańskiego, Kostrzyna są pozostałości po latach nie tylko poligonowej przeszłości.

- To żadna sztuka, sposobem na odzyskanie materiału wybuchowego jest na przykład wytapianie - mówi były krośnieński saper. - Można później uformować z niego nowy ładunek wybuchowy. Jednak skończmy z mitem mówiącym, że jeśli ktoś zna się na pociskach, może je bezpiecznie rozbroić. Nawet my tego nie robimy, a niewypały pod kontrolą detonujemy. Sporo złego robią media nagłaśniając każdą informację o znalezieniu niewybuchu. Później przyjeżdżają do nas legiony poszukiwaczy.

Krajowa wojna kratowa

Dla osób pragnących zdobyć trotyl prawdziwym arsenałem są poniemieckie bunkry w okolicach Międzyrzecza i Lubrzy. Lasy i pola wokół niektórych schronów były naszpikowane granatami moździerzowymi, jak wielkanocny placek bakaliami. Pociski zazwyczaj nie mają zapalników, ani ładunków miotających, ale w każdym z nich jest kilkaset gramów trotylu. To cenne trofeum dla miłośników militariów, a także dla gangsterów. Kuszą i jedynych i drugich. W 2003 r. międzyrzeccy policjanci zatrzymali grupę kolekcjonerów, którzy uzbrojeni w wykrywacze metalu okolice bunkrów i wojenne pobojowisko koło Policka. Znaleźli u nich niemieckie i radzieckie karabiny z czasów drugiej wojny, pociski moździerzowe, amunicję strzelecką i nawet ręczną wyrzutnię przeciwpancerną.

W 1999 r. kraty zabezpieczające wejścia do podziemi były systematycznie wysadzanie. Detonacje ustały, kiedy funkcjonariusze służb specjalnych zatrzymali w Poznaniu mężczyznę, który przekształcił dom w magazyn pocisków artyleryjskich, min i granatów. Łącznie policjanci zatrzymali aż 19 osób, które - jak ustalono podczas śledztwa - wysadzały zabezpieczenia w ramach tzw. Pierwszej Krajowej Wojny Kratowej.

Przy nowej amunicji procent niewypałów jest nikły, a znaczna część ćwiczebnych pocisków nie ma już w sobie materiałów wybuchowych przydatnych domorosłym pirotechnikom. Wyczuleni żołnierze po każdych ćwiczeniach prowadzą poszukiwania, które skuteczne są - według wojskowych szacunków - w 80 proc. Pozostałe 20 proc. idzie - cytując jednego z saperów - w piach. Z tego piachu wychodzą po tygodniu lub kilku miesiącach. To także łakomy kąsek.

- Trotyl jest słabszy od innych materiałów wybuchowych - mówi nam saper. - Na przykład od heksogenu, używanego w głowicach kumulacyjnych. Jego atutem jest jednak stabilność. Można go eksplodować tylko za pomocą specjalnych detonatorów. Niewłaściwie pobudzony może się spalić. Występują w kilku postaciach. Najczęściej jako ładunek sprasowany. Do metalowych skorup pocisków jest po prostu wlewany. Domorośli pirotechnicy albo go wydłubują, albo wytapiają w gorącej wodzie. Obie metody są bardzo ryzykowne. Np. przecinając metal piłką można odpalić detonator. Wybuch może też wywołać wzrost temperatury.

Bum po lubusku

Przed laty zatrzymano mężczyznę, który w Międzyrzeczu wytapiał materiały wybuchowe z niewypałów i odkryto skład zabytkowej amunicji na południu województwa. W tym samym czasie policyjni pirotechnicy zdetonowali materiał wybuchowy - pochodzenia wojskowego - znaleziony na balkonie jednego z nowosolskich mieszkań. Zatrzymano samochód osobowy, którym przewożono materiały wybuchowe, a także rozbito dwie "lubuskie" grupy wybuchowych "biznesmenów", jedna trudniła się handlem, druga produkcją bomb.

Nawiasem mówiąc także na Środkowym Nadodrzu mieliśmy już do czynienia z zamachami bombowymi. Chociażby samochód wysadzony w Zielonej Górze przez "Baryłę". Wcześniej policjanci zatrzymali zielonogórskiego nastolatka, który pichcił materiały wybuchowe, a inna bomba eksplodowała w koszu na śmieci przed ówczesną politechniką.

Policjanci tłumaczą, że w tych sprawach tak dużo lubuskich wątków, gdyż przez lata stacjonowało tutaj wojsko i wielu ludzi ma za sobą zawodową wojskową przeszłość. Jednak nie zamachy bombowe są naszą specjalnością, ale właśnie niewybuchy. Wśród grasujących po lasach hobbystów z wykrywaczami metali bywają nie tylko tacy, którzy pragną zgłębić dzieje wojskowości.

- Każdy prawdziwy poszukiwacz, jeśli znajdzie niewybuch i sam go nie wykorzysta, informuje policję lub kogoś, kto wezwie saperów - mówi proszący o anonimowość poszukiwacz "skarbów". - Wiemy także, że są tacy, którzy nie dla historii szukają niewypałów. Ich jednak interesują przede wszystkim nowsze niewybuchy, te powojenne.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska