Od połowy października wszystkie kury, gęsi i inne domowe ptaki musiały być trzymane pod kluczem. Chodziło o to, by nie miały kontaktu z dzikim ptactwem, które jest nosicielem ptasiej grypy, a samo nie choruje. W zamknięciu hodowcy musieli też trzymać wodę i paszę.
Równocześnie Minister Rolnictwa zakazał wystaw, pokazów, targów i konkursów z udziałem kur, kaczek, indyków, przepiórek, perliczek, strusi, gołębi, bażantów i kuropatw.
Część tych przepisów złagodzono. Przede wszystkim pozwolono hodowcom trzymać domowe ptaki na otwartej przestrzeni, ale na ogrodzonym terenie. Pod warunkiem jednak, że karmione i pojone nadal będą w zamknięciu.
- Większość dzikich ptaków, które wczesną jesienią przyleciały do nas z Rosji, poleciało już na południe Europy - wyjaśnia lubuski wojewódzki lekarz weterynarii Tadeusz Woźniak. - W Nadwarciańskim Parku Narodowym jest w tej chwili tylko 15 tys. gęsi.
Równocześnie, dla bezpieczeństwa, o wszystkie gatunki ptaków zaostrzono przepis zakazujący wystaw i targów. Powody do zmartwienia mają więc m.in. hodowcy kanarków i papug.
Zdaniem Woźniaka, niebezpieczeństwo częściowo minęło, ale prawdopodobnie nie na długo. Być może prawdziwe kłopoty pojawią się wiosną. - Wtedy przez Polskę będą wracać te gęsi, które niedawno od nas poleciały na południe Europy. Tam spotkają się z innymi dzikimi ptakami, pochodzącymi z terenów, gdzie były ogniska ptasiej grypy - południowej Rosji, Grecji, czy Rumunii.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?