Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Karty pojazdów rujnują kasę powiatu

Lucyna Makowska 697 770 399 [email protected]
- To kolejny przypadek, gdy państwo, przerzuca zadania na samorząd, a nie daje środków zapewniających ich prawidłową realizację. W końcu powiedzieliśmy: dość - zaznacza starosta Marek Cieślak.
- To kolejny przypadek, gdy państwo, przerzuca zadania na samorząd, a nie daje środków zapewniających ich prawidłową realizację. W końcu powiedzieliśmy: dość - zaznacza starosta Marek Cieślak. Lucyna Makowska
Starostwa niechętnie oddają pieniądz pobierane za wydanie kart pojazdów, sprowadzanych z zagranicy. Polacy ruszyli do sądów. Sypiące się pozwy mogą być dla samorządów poważnym ciosem finansowym. Tak jest na przykład w powiecie żarskim.

Obowiązujące między sierpniem 2003, a kwietniem 2006 przepisy umożliwiały wydziałom komunikacji pobieranie 500 zł opłaty za wydanie karty pojazdu ściągniętego z innego kraju. W maju 2006 r. Trybunał Konstytucyjny obniżył opłatę do 75 zł, a Sąd Najwyższy dał obywatelom furtkę i zasugerował występowanie do sądów o zwrot różnicy, z niesłusznie pobieranej opłaty.

Pan Maciej prowadzi w Żarach auto-handel. W ciągu trzech lat sprowadził i zarejestrował kilkadziesiąt samochodów. - Dla mnie to kilkanaście tysięcy złotych. Państwo okradło mnie, przyznało się do błędu, a teraz każą mi dochodzić praw w sądzie i jeszcze za to płacić - oburza się mężczyzna.

Pani Anna z Żar sprowadziła w tym okresie dwa samochody. Za oba musiała zapłacić tysiąc złotych. Niedawno zdecydowała się oddać sprawę do adwokata. Gdy starostwo chciało załatwić sprawę polubownie, za dwa powinna dostać 850 zł. - Miałam dość biurokracji, bo i tak wiedziałam, że załatwią mnie odmownie. Poszłam więc do adwokata - opowiada. - Sprawa jest już w sądzie.

Samorządy muszą płacić, bo sądy przyznają rację obywatelom. Z własnej woli nie zwracają pieniędzy, choć wiedzą, że odwlekanie sprawy w czasie będzie kosztowniejsze. Po cichu liczą, na zniechęcenie odsyłanych z kwitkiem osób.

Założenie sprawy kosztowało panią Annę 30 zł, prawnik 200 zł, wydała też 17 zł na znaczek. Jeśli wygra, powiat będzie musiał zapłacić jej nie tylko 425 zł za każdy samochód, ale i koszty procesu. W sumie blisko 700 zł. Przy dwóch autach dostanie 1.400 zł zwrotu. Od sierpnia 2003 r. do maja 2006 r., w żarskim wydziale komunikacji wydano ponad 13,5 tys. kart pojazdów. Dochody własne starostwa wzrosły z tego tytułu, o 3 mln 600 tys. zł, w Żaganiu kwota sięga 2 mln 600 tys. zł. Żarskie starostwo zwraca pieniądze, ale tylko tym, którzy przychodzą z wyrokami sądowymi.

- W zeszłym roku zwróciliśmy z tego tytułu ponad 200 tysięcy - zaznacza Marek Cieślak, starosta żarski. - Nie zgadzam się z tymi, którzy twierdzą, że były to niesłusznie pobrane pieniądze. To był nasz dochód, który państwo dało nam w zamian, za zabraną subwencję drogową. Pieniądze przeznaczyliśmy na ważne dla mieszkańców inwestycje. Teraz każe się nam je zwracać.
Podobnie rzecz ma się w powiecie żagańskim. Choć tu zainteresowanie odzyskiwaniem zwrotów jest mniejsze. Ale urzędnicy odsyłają kierowców do sądu. - Do tej pory wypłaciliśmy 17 tysięcy - poinformowała Iwona Hryniewiecka, rzeczniczka żagańskiego starostwa.

Samorządy nie zamierzają pokrywać kosztów prawnego błędu resortu infrastruktury, dlatego złożyły przygotowany przez Związek Powiatów Polskich zbiorowy pozew przeciwko Skarbowi Państwa. Zawirowania z opłatami powinny obciążać budżet centralny, a nie finanse samorządu - uważa Marek Cieślak, starosta żarski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska