Kibice żużla stoją naprzeciw siebie kilka minut. Jak posągi. Wreszcie puszczają krew. W jaki sposób? Odpowiedź w najnowszym spektaklu zielonogórskiej sceny - "Pływanie synchroniczne".
Ta scena z żużlowymi kibicami jest dodana na potrzeby Lubuskiego Teatru. Trudno bowiem podejrzewać, że czeski dramaturg Dawid Drabek, pisząc w 2003 r. swój utwór (dostał za niego po raz drugi w karierze Nagrodę im. Alfreda Radoka za najlepszą sztukę), nawet domyślał się istnienia wojenki pomiędzy radykalnymi fanami Stali i Falubazu.
Ale epizod z gladiatorami żużla ma w zielonogórskim spektaklu swoje uzasadnienie. To kolejny kawałek układanki bezmyślnej przemocy, brutalności, chamstwa, upadku wartości, w jaką w "Pływaniu synchronicznym" układają się nasze czasy.
Czasy 20 lat po upadku demoludów, kiedy nie tylko trzech pływaków synchronicznych się pogubiło. I cierpi. Tak bardzo, że jeden z nich najpierw przez sześć dni nie wychodzi z basenu, a potem przeistacza się w... wydrę.
Spektakl Lubuskiego Teatru, w reżyserii Brano Mazucha, zastrzeżony jest "tylko dla widzów dorosłych". "Mięso" lata tu ochoczo, dawka erotyki solidna, brutalności - także. Ale ogląda się to jak dobry czeski film, w którym tragedia sąsiaduje z humorem. Jak w życiu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?