MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Komu myśleć nie kazano

STANISŁAW TUROWSKI <br>Gubin
Jeszcze chwilę zatrzymuję się przy niektórych poglądach prof. Bronisława Rocławskiego zaprezentowanych w materiale Leszka Kalinowskiego ,,Nam myśleć nie kazano" (,,GL" z 3,4 marca).

Rzecz o nauczycielach języka polskiego przede wszystkim. Ogólnie wszak opinie profesora dotyczą też innych specjalistów przedmiotowców. Jakże to swojsko brzmi: ,,W soboty, niedziele dokształcają się na studiach podyplomowych, kursach. Jednak pedagodzy biegają na uniwersytety nie po wiedzę, lecz zaświadczenie. Do tego zmusiła ich reforma oświaty, którą profesor określa przymiotnikiem papierowa.
Do tego jeszcze wielość programów, do wyboru albo do opracowania. Tu bez ślęczenia, bez analiz, wysiłku ani rusz. Skąd brać na to czas Oświata nie lubi ucznia. Święta prawda. W mądrych rozprawach na temat reformy, a jest ich tysiące, mówi się głównie o rozwoju nauczyciela. O dziatwie nic bądź nieśmiało.
Żaden praktyczny, rozsądny pedagog nie rezygnuje z pracy nad sobą, bo tędy wiedzie droga do awansu i stabilizacji w zawodzie. Przejmowanie się najpierw dobrem młodzieży prowadzi do profesjonalnego, bytowego samobójstwa. Dlatego nauczyciel dziś nie naucza. Usprawiedliwień dla swego nienauczania nie brakuje. Między innymi podkładki typu, że młodzian jest dyslektykiem.
Zasada, iż w centrum starań szkoły znajduje się uczeń, przeszła jakby do historii. Rodzice nie zawsze sobie to uświadamiają. Pierwszym obiektem zainteresowania resortu jest obecnie nauczyciel. Z pomocą mu idą coraz liczniejsi specjaliści terapeuci, usprawiedliwiacze słabości preceptorów. W sumie, faktycznie, niezły biznes. Przecież to wszystko związane jest z przepływem pieniędzy, z możliwościami przyzwoitego zarabiania. Łatwiej zapracować słuszne wynagrodzenie edukując pedagogów niż uczniów.
Nikt nie kwapi się szacować strat dydaktycznych i innych wynikających z tego, iż wielu wychowawców walczy o kolejne awanse zawodowe kosztem jakości przygotowywania się do lekcji i kosztem ,,perturbacji" rodzinnych.
Powstaje wrażenie, że studia były komuś niepotrzebne albo dały niewiele, skoro teraz, nawet po latach doświadczenia bakalarskiego, zaczynać wypada jakby od podstaw. Jeśli uniwersytety, wyższe szkoły pedagogiczne tak słabo swych absolwentów przygotowują (w co mi się nie chce wierzyć), to może skrócić czas edukacji akademickiej z lat pięciu do trzech.
Przy okazji upowszechnia się niesprawiedliwa opinia, że wychowawcy dokształcają się, choć są po studiach, gdyż nie potrafią jednak dzieci nauczyć, nawet rzeczy prostych. Ktoś ma w tym interes Ta wątpliwość nie znaczy, iż nie jestem za doskonaleniem się nauczycieli.
Inna kwestia że często na owych różnych podyplomowych formach rzeczy elementarne, oczywiste, od dawna realizowane traktuje się jak odkrycia psychologiczno-pedagogiczne. Względnie używa się tylko nowego terminu. Takie odkrywanie Ameryki bywa dla słuchaczy, wychowawców ucieszne, ale niestety jest również kosztowne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska