MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Koniec z inwestycjami w gminach

Leszek Kalinowski (tr, beb, mt) 68 324 88 74 [email protected]
fot. Archiwum
fot. Archiwum
- Nasze miasta zmieniły się nie do poznania. A teraz jakiś marazm - mówi Tadeusz Harbiński, kierowca. Rzeczywiście, wiele samorządów wpadło w tarapaty. A nawet te, które się trzymają, nie będą teraz inwestowały. Dlaczego?

Pan Tadeusz z Zielonej Góry - z racji wykonywanego zawodu - dużo jeździ po województwie. I sporo może powiedzieć o tym, co zmieniło się w Gorzowie, Międzyrzeczu, Świebodzinie, Żarach...

- Ludzie uwierzyli, że po latach zastoju wreszcie budowa basenu, hali sportowej czy remont wiejskiej świetlicy to nie marzenia, lecz rzeczywistość - zauważa. - Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Lubuszanie chcieliby widzieć u siebie coraz większe inwestycje.

Ale okazuje się, że na nie będzie my musieli jeszcze trochę poczekać. Samorządy przymierzają się do przyszłorocznych budżetów. Nowa ustawa o finansach publicznych i długi zaciągnięte na wkład własny unijnych projektów skomplikowały życie.

Czytaj też: Lubrza. Czy gminie grozi bankructwo?

Pieniędzy brakuje m.in. Gorzowowi. Więc je pożycza. Na potęgę. Na bieżące funkcjonowanie miasta i na inwestycje, które trzeba spłacić. Na dziś to 186 mln zł zadłużenia, co stanowi 43 proc. budżetu. Ale to jeden z najniższych wskaźników w Polsce, wśród miast wojewódzkich. Na koniec roku zadłużenie sięgnie już 211 mln.

Na dziś takie pożyczki nie blokują inwestycji, raczej je napędzają. Ale jeśli Gorzów dojdzie do 60 proc. zadłużenia (choć droga do tego bardzo daleka), będzie miał kłopot ze zdobyciem wkładu własnego na inwestycje, do których dopłaca Unia. Żeby tak się nie stało, miasto celowo trzyma w zapasie te kilka procent do granicy, by w razie czego móc jeszcze wziąć kredyt.

Czytaj też: Gorzów. Miasto pożycza na potęgę. Kto to wszystko spłaci?

Do niebezpiecznych 60 proc. zbliża się Krosno Odrzańskie. 30 mln zł zadłużenia powoduje, że gmina nie myśli o inwestycjach. - Poprzednie władze przeinwestowały. Do 2040 roku będziemy musieli spłacać kredyty. Do 2014 powinniśmy znaleźć 4 miliony złotych oszczędności. A to niełatwe - stwierdza burmistrz Marek Cebula. - W poprzednim okresie budowano boiska, remizy, świetlice, a dziś jest problem z ich utrzymaniem.

Gmina martwi się, czy znajdzie pieniądze, by w kolejnym rozdaniu sięgnąć po unijne fundusze. W mieście słychać głosy zaniepokojenia. - Obiecano nam basen, inwestorów w strefie ekonomicznej. A tym czasem martwi my się, czy nie czeka nas zarząd komisaryczny. Bo jak tak dalej pójdzie, to gmina w przyszłych latach nie będzie w stanie uchwalić budżetu - zauważa Grzegorz Kowalski, emeryt.

Widmo komisarza straszy też słubiczan. Gdy nowe władze gminy po wyborach zaczęły analizować miejskie finanse, okazało się, że nawet w najczarniejszych scenariuszach takiej sytuacji nikt nie przewidział. - W pierwszym kwartale zadłużenie gminy w stosunku do jej dochodów wynosiło 79 procent - wylicza skarbnik Rafał Dydak. W czerwcu spadło do 66 proc. To konsekwencja programu naprawczego. Gmina oszczędza na czym się da, wstrzymano wiele inwestycji. - Idzie w dobrym kierunku, ale do optymizmu jeszcze daleko - przyznaje skarbnik.

Burmistrz Tomasz Ciszewicz nie ukrywa, że chcąc wyjść na bezpieczną prostą, do końca roku musi znaleźć 5 mln zł, żeby zaspokoić roszczenia banków, w których gmina się zapożyczała. Tylko w ten sposób może zejść z zadłużeniem do wymaganych prawem 60 proc. Jeśli się nie uda, może zostać wprowadzony zarząd komisaryczny. - Walczymy, żeby do tego nie doszło - zaznacza. Szansą na załatanie finansowej dziury jest m.in. sprzedaż akcji, które gmina ma w Kostrzyńsko-Słubickiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej. - Zabiegamy o to - dodaje burmistrz.

Dariusz Jarociński, wójt Maszewa, przyznaje, że ma przygotowanych sporo wniosków o unijne wsparcie. Bo potrzeb w gminie mnóstwo. Ale wielu z tych dokumentów nie wyciągnie z szuflady, bo problemem jest wkład własny. - My w przyszłym roku też nie zamierzamy dużo inwestować. Chce my spłacić jak najwięcej długu za ciągniętego na wkład własny w poprzednim unijnym rozdaniu. Tak, by przy kolejnym rozdziale pieniędzy sięgnąć po jak najwięcej funduszy - podkreśla Bartłomiej Bartczak, burmistrz Gubina. - Lepiej poczekać i dobrze się przygotować niż wydawać pieniądze z własnej kasy.

Jego zdaniem, samorządy biednieją, przychody spada ją, a dodatkowych zadań przybywa. Trudno przygotować budżet. Trudno myśleć o unijnym wsparciu. - Gdy by tak zwiększyć dofinansowanie z 85 do 95 czy 100 procent lub zmienić zasady, by nie trzeba było najpierw wydać całej sumy, a potem po jakimś czasie odzyskać pieniądze, to więcej małych i średnich gmin mogłoby korzystać z unijnego wsparcia - doda je Bartczak. - Poza tym słychać, że VAT ma być obniżony z 23 do 22 procent. Może lepiej nic tu nie zmieniać, a ten procent przekazać samorządom. Wszystkim byłoby łatwiej. I inwestycji by nie brakowało...

Z kolei Lubsko ma astronomiczne jak na warunki gminy, 42-milionowe zadłużenie. Ale... - Wywiązujemy się z płatności i pilnuje my wydatków, a przy konstrukcji budżetu na nowy rok ograniczamy inwestycje do zadań własnych - uspokaja burmistrz Bogdan Bakalarz. - Realizujemy głównie te z udziałem środków unijnych. Wiem, że sobie poradzimy, ale gmina nie może sobie pozwolić na rozrzutność. Stąd odmowa wsparcia budowy żarskiego hospicjum czy pieniędzy na paliwo dla policji. Niepokoi mnie tylko, że musimy szykować kolejne 400 tysięcy na oświatę... Rząd tnąc własne koszty, zrzuca zadania na barki gmin.

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska