Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto jeszcze pomoże Ani chorej na stwardnienie rozsiane?

Stefan Cieśla 0 95 722 57 72 [email protected]
- To nasz największy skarb, całe nasze życie mamy tylko dla niej - mówi o Ani jej mama Danuta Danilewicz
- To nasz największy skarb, całe nasze życie mamy tylko dla niej - mówi o Ani jej mama Danuta Danilewicz fot. Stefan Cieśla
Wielką akcję charytatywną pomocy Ani, chorej na stwardnienie rozsiane, organizują Klub Garnizonowy, proboszcz, rada osiedlowa i szkoła podstawowa w Wędrzynie. Każdy może jeszcze się do akcji przyłączyć.

- Widocznie los tak chciał, że akurat tego dnia jechałam do Sulęcina i zabrałam na stopa babcię Ani. I ona opowiedziała mi o wszystkim, co spotkało jej wnuczkę i jaki dramat przeżywa cała rodzina. To skromni ludzie i nikomu wcześniej się nie żalili, choć bardzo potrzebowali pomocy. Postanowiliśmy im pomóc i włączyć w to jak najwięcej ludzi - mówi Anna Druzgała, szefowa Klubu Garnizonowego w Wędrzynie, która ruszyła z akcją.

Dopóki jest nadzieja

Danuta Danilewicz, mama Ani przyznaje, że długo nie wiedzieli co się z Anią dzieje. - Liczyliśmy, że młody organizm sam zwalczy chorobę. Potem już tak byłam zajęta Anią, tak zaganiana, że nie miałam czasu i głowy aby szukać pomocy. Nie bardzo zresztą wiedziałam gdzie i jak - opowiada.

Pokazuje zdjęcia Ani z dzieciństwa i ze szkoły, ślicznej, roześmianej brunetki. Jest na nich sama, z młodszą siostrą, z rodzicami. Uprawiała biegi, śpiewała w szkolnym chórze, chodziła na kursy tańca. - Ale jeszcze w szkole zobaczyliśmy, że coś zaczyna być nie tak. Jeździliśmy po lekarzach, po całej Polsce, ale nikt nie potrafił powiedzieć, co jej jest. Dopiero w 2000 r., gdy miała już 19 lat, stwierdzono u niej stwardnienie rozsiane - mówi. Rozpoczęło się leczenie, Ania dostała się do specjalnego programu kuracji interferonami. Ale leki tylko na krótko zatrzymały chorobę, potem jej stan zaczął się pogarszać. Zaczęła tracić władzę w nogach i rękach, coraz gorzej mówiła i widziała. Mama Ani przerwała pracę, bo cały dzień musiała zajmować się tylko córką. Wyprowadzała ją na spacery na wózku, co dla niej było fizyczną mordęgą, bo mieszkają w Sulęcinie w bloku na trzecim piętrze. Dopiero niedawno dostali specjalny schodołaz, który ułatwia wyjazd i wjazd wózkiem na piętro. - Dobrze byłoby mieć mieszkanie na parterze, z większą łazienką, którą można by specjalnie przystosować dla Ani. Mamy mieszkanie własnościowe, trzeba by je sprzedać i kupić inne, albo zamienić. Ale to wszystko też kosztuje - mówi pani Danuta.

Jest dzielna, w czasie rozmowy z dziennikarzem ani razu jej głos się nie załamuje, nie pojawia się w oku kropla łzy. - Nie tracimy nadziei, że pojawi się jakiś nowy lek, jakaś nowa forma leczenia. Nie łudzimy się, że Ania zostanie wyleczona, że znowu będzie chodzić i mówić. Chodzi nam o poprawę jej komfortu życia. Są różne kuracje lekowe, ale one są bardzo drogie. Zależy nam najbardziej na rehabilitacji Ani, takiej indywidualnej, dostosowanej do jej stanu zdrowia. Ale to też kosztuje sporo - mówi pani Danuta.

Akcja już trwa

Ania kiedyś mieszkała w Wędrzynie, dlatego na apel szefowej klubu, cała społeczność wędrzyńska postanowiła jej pomóc. - Organizujemy wielką zbiórkę pieniędzy na jej rehabilitację. Nasza akcja odbywa się pod hasłem ,,Wspierając nadzieję pomagamy Ani'' - mówi A. Druzgała. Akcja już trwa, zbiórka pieniędzy odbywa się w szkole podstawowej. W czwartek bal charytatywny w Klubie Garnizonowym organizują sportowcy z wojskowego klubu. Cały dochód z balu, z aukcji gadżetów, trafi do Ani. Ksiądz proboszcz też się włączył, powie o Ani na mszach 22 i 29 listopada, poprosi wiernych o otwarcie serc i portfeli i dwie tace z mszy też trafią do Ani. Szkoła podsumuje swoją zbiórkę 30 listopada, na balu Andrzejkowym. A cała akcja na razie ma się zakończyć 6 grudnia w klubie, na specjalnym koncercie Mikołajkowym. - Chyba, że ktoś jeszcze się przyłączy, coś wymyśli i zorganizuje - zaprasza A. Druzgała.

Mama Ani jest trochę przytłoczona rozmiarami akcji. Obiecuje skorzystać jak najszybciej z jednej podpowiedzi, aby założyć specjalne konto dla Ani, co zwiększyć może zasięg i skalę pomocy. - Chciałabym być zdrowa i normalnie funkcjonować - mówi Ania na pożegnanie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska