Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lech przegrał ze Sportingiem i odpadł z Ligi Europy

Przemysław Piotrowski
Niestety, Lech Poznań przegrał w Bradze z miejscowym Sportingiem 0:2 i odpadł z dalszych rozgrywek Ligi Europy. Zaprezentował się słabo, choć miał swoje szanse. Szkoda, że ta wspaniała przygoda musiała się kiedyś skończyć.

Pierwsza połowa w wykonaniu Lecha była fatalna. Nie wiedzieć czemu trener poznaniaków Jose Maria Bakero postawił na szpicy na Semira Stilicia, a szybkiego i zwinnego Artjomsa Rudnevsa przestawił na lewe skrzydło. Ten pomysł zupełnie nie wypalił, choć "Kolejorz" miał swoją sytuację już w 5 min, gdy lewą stroną popędził Siergiej Kriwiec i dośrodkował właśnie do Stilicia. Ten zmarnował dogodną szansę, czym zainicjował serię błędów całej drużyny.

Taki przytrafił się szybko całej obronie. Już dwie minuty po pudle Bośniaka, jeden z zawodników gospodarzy potężnie kropnął i Krzysztof Kotorowski nie zdołał złapać piłki, tylko "wypluł" ją wprost pod nogi Alana, który nie miał najmniejszych problemów przy dobitce. Ta strata gola nie wstrząsnęła jednak Lechem, który zaczął grać jeszcze gorzej. Dalekie piłki na Stilicia czy Rudnevsa, z pominięciem drugiej linii nie miały prawa dojść do adresatów. A Sporting ciągle atakował, grał pressingiem, zabierał Lechitom piłkę już na ich połowie. Taka gra szybko przyniosła skutek i w 35 po fatalnym błędzie Bartosza Bosackiego w defensywie, Lima strzelił drugiego gola. I taki wynik promował już ekipę z Bragi…

W drugiej połowie Lech jakby się przebudził, zagrał odważniej, ale nie potrafił oddać tego decydującego strzału. Widać było wyraźne braki techniczne, a przykładem tego może być choćby beznadziejne przyjęcie Stilicia w 56 min, gdy miał sporo miejsca. Niestety, piłka mu odskoczyła, dobiegli do niej rywale i z linii pola karnego już nie zdołał oddać celnego uderzenia. Ciągle jednak awans gospodarzy nie był przesądzony, bo przy wyniki 2:0 Lechowi wystarczył gol, aby szala przechyliła się na jego stronę.
Sporting mono się cofnął i wyczekiwał na błąd i szybką kontrę. Próbował, ale lechici byli czujni i sami starali się stworzyć groźne akcje. Wielką szansą była z pewnością sytuacja z 70 min, gdy Marcin Kukut wpadł w pole karne i dośrodkował z prawej strony. Piłka zatańczyła na obrońcy, odbiła się od Artura, który ostatecznie zdołał złapać piłkę zmierzającą w światło bramki. Kilkanaście minut później kapitalną sytuację miał Jacek Kiełb, ale rzut wolny zza linii pola karnego poszybował wysoko nad poprzeczką. Chwilę potem z nieznacznie większej odległości w mur trafił Seweryn Gancarczyk. Lechici się starali, ale chyba po prostu brakowało umiejętności. Gdy Kikut dostał czerwoną kartkę wydawało się, że jest po meczu. Ale ostatni zryw poznaniaków mógł przynieść gola dającego awans. Najpierw fenomenalną sytuację zmarnował Rudnevs, a chwilę później, po rzucie rożnym potężnie kropnął Rafał Wilk, a piłka odbiła się od poprzeczki. Zabrakło tak niewiele…

Z Liverpoolem, który rozstrzygnął dwumecz ze Spartą Praga się nie spotkamy. Lech kończy przygodę z europejskimi pucharami, choć z Bragi na pewno wraca z twarzą. Szkoda, że jednak na tarczy…

SPORTING BRAGA - LECH POZNAŃ 2:0 (2:0)

Bramki: Alan (8), Lima (36)
SPORTING: Artur - Garcia, Rodriguez, Kaka, Silvio - Viana, Custodio, Mossoro (od 69 min Salino) - Alan (od 81 min Elderson), Lima, Barbosa (od 67 min Cesar).
LECH: Kotorowski - Gancarczyk, Arboleda, Bosacki, Wołąkiewicz (od 60 min Kiełb) - Djurdjević, Injac (od 45 min Wilk) - Rudnevs, Kriwiec, Kikut - Stilić (od 71 min Ubiparip).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska