MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Leżała na wierzchu

RENATA OCHWAT 722 57 72 [email protected]
O pisarzu Charlesie Bukowskim potrafił opowiadać niemal dwie godziny. Wcześniej zapraszał gorzowian na organizowane przez siebie recitale fortepianowe. Sam tworzy wiersze i opowiadania. Mówi o sobie, że jest zwykłym szoferakiem. Nazywa się Marek Piechocki.

Choć amerykański pisarz Charles Bukowski był hazardzistą, kobieciarzem i alkoholikiem, to jednak pisywał niezwykłą literaturę. Intrygująca, miejscami obsceniczna, ale prawdziwa proza uwiodła gorzowianina Marka Piechockiego. Niedawno w Grodzkim Domu Kultury opowiadał o pisarzu, czytał jego wiersze i fragmenty prozy. - Bukowski pisze bebechami i to jest właśnie ten magnes, który przyciąga - mówi M. Piechocki.

Leżała na wierzchu

Przygoda z prozą Bukowskiego zaczęła się przez przypadek, trzy lata temu. M. Piechocki był na długiej delegacji w Warszawie. - W wolnych chwilach chodziłem do empiku albo takiej prywatnej, bardzo wygodnie urządzonej księgarni. Tam stoją foteliki, można sobie coś przeczytać - opowiada. No i pewnego dnia zobaczył leżąca na wierzchu książkę Bukowskiego. Zaintrygowało go polskie nazwisko, przeczytał kawałek, potem kolejny kawałek, no a potem to już się nie mógł oderwać od lektury. - Usiłowałem wypożyczyć jego książki z biblioteki, ale w Gorzowie jest tylko jedna rzecz Bukowskiego. Przez internet ściągnąłem sobie jego książki wydane przez szwajcarskie wydawnictwo Noir sur Blanc - mówi M. Piechocki. - Kiedy już je przeczytam, daruję je bibliotece gorzowskiej.

Też lubił klasykę

Wieczór z prozą i poezją Bukowskiego przekładany był fragmentami muzyki klasycznej. - Bukowski lubił Ludviga van Beethovena, Gustawa Mahlera i Antona Brucknera. Był totalnie samotnym człowiekiem i muzyka mu pomagała - tłumaczy M. Piechocki.
Muzyka klasyczna jest także drugą wielką pasją samego Piechockiego. Trzy lata temu zaprosił melomanów na cykl recitali fortepianowych, które w gorzowskim Jazz Clubie Pod Filarami zagrali członkowie polskiej ekipy na Międzynarodowy Konkurs Chopinowski. - Od zawsze lubiłem muzykę klasyczną, nawet usiłowałem się jej uczyć - opowiada M. Piechocki. Na lekcje fortepianu chodził do organisty kościoła parafialnego w Pniewach Wielkopolskich. Ale nauczyciel jakoś nie miał siły dla ucznia, bo go szybko przegonił. - Uznał, że zgubiłem talent - śmieje się M. Piechocki.
Miłość do muzyki jednak mu została. Podczas długich delegacji w Warszawie wolny czas spędzał i nadal spędza w Filharmonii, na audycjach w Akademii Muzycznej. Potrafi pojechać na drugi koniec Polski na koncert, który go interesuje. A o Chopinie może opowiadać godzinami. Zapowiada nawet kolejne recitale zaprzyjaźnionych pianistów. - Jak znajdę sponsorów, na pewno będą - obiecuje.

Sztuka słowa

M. Piechocki pisuje od lat. Zaczynał od wierszy, które ukazały się w dwóch tomikach. Na początku były "Niewiersze", wydany własnym nakładem i drukowany na komputerze niewielki tomik. Potem była, jak sam określa, profesjonalna książka zasponsorowana przez firmę Marcinak, w której pracuje jako kierowca. - Nazwałem ten tom "Zaistniałem", bo rzeczywiście to był taki debiut - opowiada autor. Obecnie większość wierszy, felietonów, opowiadań, artykułów literackich ma w komputerze, którego zresztą nie lubi.
Choć mieszka w Gorzowie, to kiedy tylko może wyrywa się do Łośna, gdzie ma kawałek działki z altaną. Znajomi, których do lasu zaprasza z rzadka, mają tam zakaz rozmawiania. Bo od czasu do czasu należy posłuchać ciszy.
M. Piechocki nie lubi, kiedy się o nim mówi jako o poecie, animatorze życia muzycznego czy propagatorze literatury. Jego znajomi twierdzą, że jeśli już za coś się bierze, robi to z prawdziwą pasją i do końca. On sam kwituje: - Jestem tylko zwykłym szoferakiem, który lubi słuchać muzyki i czytać dobrą literaturę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska