Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Liga karmi, ubiera i liga wymaga

Rafał Darżynkiewicz [email protected]
Miałem to szczęście, że widziałem wszystkie triumfy polskich żużlowców w Drużynowym Pucharze Świata. Byłem we Wrocławiu, gdy biało-czerwoni zdeklasowali rywali.

Byłem w Lesznie, gdy Tomasz Gollob wygrywając ostatni wyścig odebrał Duńczykom mistrzowską koronę. Wreszcie byłem w niedzielne przedpołudnie znów w Lesznie, by przeżyć coś, co nigdy dotąd w historii się nie wydarzyło i co nigdy już się nie wydarzy. Takiego bowiem scenariusza życie już nie napisze. To niemożliwe. Leszczyński finał był czymś niesamowitym, czymś co zapamiętam do końca życia.

I za to chciałbym podziękować: Markowi Cieślakowi, że z zimną krwią zachował dżokera na koniec zawodów i że potrafił zmobilizować tych wspaniałych pięciu facetów. Jarosławowi Hampelowi, że każdym startem dawał nadzieję na odwrócenie losów finału. Krzysztofowi Kasprzakowi za wygrane, ale także za… przegraną z Jasonem Crumpem, jak również za pożyczenie motocykla Gollobowi. Kapitanowi reprezentacji, że - jak zwykle w decydującym momencie, tym razem siadając na nieznany motocykl - ograł Leigha Adamsa. Piotrowi Protasiewiczowi oraz Adrianowi Miedzińskiemu za każdy punkt i walkę.

Rune Holcie za to, że cały czas był z zespołem. Organizatorom i dziesiątkom bezimiennych ludzi z Leszna, którzy po opadach deszczu zrobili wszystko, by dać naszym żużlowcom jeszcze szansę. Tysiącom kibiców, którzy wstali rano i wypełnili niemal do ostatniego miejsca trybuny "Smoka" tworząc niezapomnianą atmosferę. Dziękuję także niebiosom, że goniący na ligowe mecze bohaterowie zawodów w Lesznie - byli nimi wszyscy bez wyjątku, także Australijczycy, Szwedzi i Rosjanie - w całości dotarli na stadiony i... bez kontuzji z nich wyjechali.

Nie dziękuje kilku prezesom, którzy wpadli na karkołomny pomysł rozegrania ligowych spotkań w niedzielę. Panowie: terminy, sprzedane bilety i telewizyjne transmisje są niczym przy cenie jaką za Wasz pomysł mogli zapłacić zmęczeni zawodnicy. Mistrzowie - ich triumf może tylko pomóc polskiemu żużlowi - nie dostali nawet chwili, by świętować sukces.

W Zielonej Górze przy pełnych trybunach można było podziękować Hampelowi, Kasprzakowi i Protasiewiczowi. Szczególnie dla tych dwóch pierwszych burza oklasków na stadionie Falubazu - w taką reakcję zielonogórskich kibiców nie śmiem nawet wątpić - byłaby symboliczną i jakże cenną nagrodą za leszczyńską wiktorię. Gdyby tak jeszcze jakiś goździk i uścisk dłoni. Przecież taką miłą niespodziankę tak reprezentantom, jak i kibicom można było zrobić. Szkoda.

Wzajemna wymiana "uprzejmości" z przyjezdnymi dotycząca stanu i jakości toru - o nowym terminie meczu nie wspinając - była ważniejsza. Co tam jakaś reprezentacja, co tam mistrzostwo świata, u nas liczy się tylko liga. Bo przecież liga karmi, liga ubiera i liga wymaga, a reprezentanta traktuje jako zło konieczne. Takie rzeczy tylko w żużlu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska