Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lipinki Łużyckie: Ludzie mają wielkie serca!

Janczo Todorow
- Nie wiem jak dziękować, bez tej pomocy życzliwych nam ludzi byłoby nam ciężko. Muszę jeszcze wyleczyć stopę i rękę, które połamałem podczas akcji gaśniczej - mówi Krzysztof Czerniawski.
- Nie wiem jak dziękować, bez tej pomocy życzliwych nam ludzi byłoby nam ciężko. Muszę jeszcze wyleczyć stopę i rękę, które połamałem podczas akcji gaśniczej - mówi Krzysztof Czerniawski. Janczo Todorow
Dach budynku mieszkalnego w Górce zapalił się błyskawicznie, ale domownicy zdążyli uciec. Ogień strawił całą konstrukcję. Dzięki serdecznej pomocy sąsiadów udało się szybko naprawić szkody.

W styczniu rodzina Krzysztofa Czerniawskiego siedziała przed telewizorem i oglądała ciekawy program. Był mroźny wieczór i trzeba było porządnie napalić w piecu, aby ogrzać mieszkanie. - W pewnym momencie usłyszałem jakiś trzask, jakby echo - opowiada gospodarz. - Po chwili zorientowałem się, że to dachówki trzaskają. Wybiegłem na podwórko, a tu ogień szalał już na dachu. Zacząłem krzyczeć do żony, żeby zadzwoniła na straż, a ja pobiegłem na strych i próbowałem gasić pożar. Pomagali mi synowie. Ogień poszedł od komina, który się rozszczelnił. Zaczęła się palić i słoma na strychu. Podczas akcji złamałem stopę. Nawet nie czułem specjalnie bólu.

Strażacy przyjechali szybko. Pożar gasiło pięć jednostek. Mimo iż słoma tliła się na strychu, ogień udało się stłumić. - Szczęście w nieszczęściu, że podczas gaszenia woda w nią wsiąkła i nie zalała sufitów w pokojach. To by dopiero była katastrofa. Jesienią robiłem duży remont, włożyłem w dom sporo pieniędzy i wysiłku - dodaje K. Czerniawski.
Jednak dach budynku poszedł z dymem i nie dało się czekać z naprawą do wiosny. Z pomocą do gospodarza zgłosili się niemal wszyscy mieszkańcy wsi. Przynosili pieniądze, materiały budowlane. Ostro wzięli się za robotę, aby usunąć spalone elementy i założyć nową konstrukcję dachu. Kobiety gotowały posiłki dla pracujących.

Zaraz po pożarze rodzina znalazła schronienie u krewnych. W domu została tylko pani Jolanta, żona K. Czerniawskiego wraz z małą Hanią. Dwaj synowie, Krystian i Przemek od rana do wieczora, również pomagają na budowie. Udało się już zamontować nowy komin, pokryć dach folią i założyć nową wierzbę dachową. Lada moment ma nadejść blacha, która położona zostanie na dachu.

- Jestem wszystkim bardzo wdzięczny za pomoc - nie kryje wzruszenia Krzysztof Czerniawski. - Nasza wioska jest wyjątkowa, wszyscy się znają i nawet nie trzeba prosić o pomoc. W trudnym momencie nie pozostawili mnie samego.
- Gmina natychmiast przyszła z pomocą i udzieliła pogorzelcom pomoc finansową - wylicza wójt Lipinek Michał Morżak. - Pieniądze przekazał także Zespół Przedszkolno - Szkolny w Lipinkach. Pracownicy Urzędu Gminy postanowili zrobić między sobą zrzutkę prywatnych pieniędzy, na rzecz poszkodowanej rodziny. W dalszym ciągu będziemy jej pomagać, dopóki nie wróci do normalności.

- Jestem zadowolony, że cała wioska stanęła na wysokości zadania - podkreśla Henryk Szymański, sołtys Górki. - Wszyscy ruszyli solidarnie, bez żadnych apeli.
Sąsiadką rodziny jest radna Joanna Machynka-Turkiewicz. To do niej w pierwszej chwili z palącego się domu uciekła z dzieckiem na ręku żona pana Krzysztofa. - Poruszyła mnie życzliwość i ofiarność mieszkańców wsi. Już w trakcie pożaru wiele osób przybiegło ratować dobytek. A potem wszyscy ruszyli do odbudowy, niektórzy wzięli nawet urlopy, żeby pomagać od rana do wieczora - wylicza radna Turkiewicz.
Pomoc ma różne oblicza. W ostatnią sobotę instruktorka tańca zumba Anna Nowakowska-Sokołowska zorganizowała w Lipinkach Łużyckich imprezę. Dochód został przekazany pogorzelcom.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska